Dowodem namacalnym istnienia bytu o nicku mc2kwacz są jego wypowiedzi na forum cnc. Tak samo jak istnienie bytu o nicku skoczek jest udowodnione jego wypowiedziami.
Impuls, nauka nie musi wyjaśniać czym jest życie biologiczne, ponieważ nauka to wie i widzi pod mikroskopem takim czy innym. Nauka nie dopracowała się dobrej ogólnej definicji życia, a to absolutnie co innego.
Anglia istnieje, tak samo jak planetoida Pluton, bo są na to twarde dowody klasy naukowej. Tylko ciemniak musi czegoś dotknąć, bo nie rozróżnia dowodów naukowych od ludowych podań.
Kilkaset lat temu powszechnie uważano że Ziemia jest płaska i ma swoje granice za którymi woda spada, mieszkają potwory itd. Albo że ziemski naleśnik podtrzymują jakieś żółwie, słonie czy tytani. I nikt tego nie kwestionował. Na owe czasy była to "prawda", według twojej definicji - bo ogólnie uznana i nawet byli "świadkowie" którzy na własne oczy widzieli i chętnie opowiadali przy kielichu

Bzdura to jest takie coś, że trzeba to najpierw stworzyć. Braku bzdury nie trzeba tworzyć. Zaprzeczanie bzdury nie jest bzdurą, tylko czyszczeniem przestrzeni z bzdur. Taka jest różnica między teizmem i ateizmem. Są ludzie, którzy karmią się bzdurami, bo im to pomaga w życiu, i są tacy którzy tego opium ludu nie potrzebują.
Teoria naukowa tym się różni od bzdury, że teoria naukowa ma jakiś punkt zaczepienia w przyrodzie i naukowe zapotrzebowanie na swoje istnienie. Nie wszystkie teorie naukowe się sprawdzają, ale to zupełnie inny temat.
Bzdura ciemniacza nie potrzebuje żadnego zaczepienia ani celu. Wręcz przeciwnie, lepiej żeby go nie miała, bo dzięki temu dodatkowo wyjaśnia brak potrzeby znajomości tych punktów zaczepienia przez ciemniaka.
Jej (bzdury) jedyną funkcją, jest wypełnienie pustej przestrzeni w głowie ciemniaka. Bo ciemniak jednak czuje potrzebę wypełnienia swojej przepastnej niewiedzy. Musi to być coś nieskomplikowanego, pojmowalnego w podstawowych założeniach, do czego ciemniak może się odnieść i odwołać. I najlepiej żeby stawiało dalszą barierę poznawczą, żeby ciemniak czuł się usprawiedliwiony że nie musi (nie wolno mu wręcz) zadawać dalszych pytań, które powodują u niego zwiększoną potliwość z wysiłku.
Co wychodzi z równań? Bóg i wiara w boga


Jeśli chodzi o fizykę, to, PONOWNIE szczerze radzę, nie kompromituj się chłopie. Bo Twoja błyskotliwość w tym zakresie jest niestety właśnie kompromitująca. Nie będę prezentował analogii, żeby Cię nie pogrążać. Nie nadrobimy tu na forum Twoich przerażających, z mojego punktu widzenia, zaległości w tym temacie.
[ Dodano: 2014-01-25, 20:27 ]
PS
Zdzichu, skoczek, impuls i inni z pasa biblijnego.
Krążycie po tak ciasnej orbicie, że nie ma żadnej nadziei z dotarciem do Was. Nie można argumentować komuś kto ma problemy ze stosowaniem logiki.
Sytuacja przypomina trochę taką popularna scenkę szkolną:
Klasówka, nauczyciel oddaje sprawdziany ocenione. 2 uczniów w ławce. Obaj nie zrobili zadania za 5 punktów. Obaj maja błędne wyniki ostateczne i podobną długość rozwiązania. Ale jeden z uczniów dostał za to zadanie 4pt a drugi 0pt. Więc oczywiście ten który dostał 0pt idzie do nauczyciela z pretensjami. nauczyciel podtrzymuje oceny. na wywiadówce rodzic "pokrzywdzonego" podnosi problem i zarzuca nauczycielowi tendencyjne ocenianie, że nie lubi ucznia i dlatego ocenił nierówno.
Tłumaczenie nauczyciela: obaj uzyskali błędne wyniki z powodu popełnionych błędów. ALE jeden uczeń popełnił błąd rachunkowy (arytmetyczny) a drugi rozwiązaniem pokazał, że w ogóle nie potrafi tego policzyć i nie rozumie zagadnienia.
Albo inna scenka, z filmu komediowego. Rozmawia naukowiec (A) z "lejkiem" (B), którego usiłuje przekonać do swoich kwalifikacji:
A- jestem profesorem i uznanym specjalistą, otrzymałem srebrną odznakę Akademii za swoje osiągnięcia !
B- ale nie złotą ?
A- nie ma złotej !
B- no to co?
A- poddaję się...
