pprzemo88 pisze:Wiesz dlugo juz robie w tym zawodzie ale nie znam nikogo co sonde rozwalil jestes pierwszy GRATULUJE
No ja w swoim życiu widziałem dwie rozwalone sondy. Mnie się akurat sondy rozwalić nie udało, ale zrobili to ludzie, od których na pewno mógłbyś się bardzo dużo nauczyć. Ot zdarza się, mało widziałeś.
pprzemo88 pisze:ale jak sie nie pracuje z deb8ilami i kapusiami to wszystko mozna naprawic /zatuszowac.
No tak, wychodzą pewne nawyki. U nas w firmie (poważny niemiecki producent bardzo dokładnych obrabiarek), jeśli dojdzie do kolizji, to pracownik sam biegiem pędzi z tym do majstra. Oczywiście żadnych konsekwencji finansowych nie ma, za to obowiązkiem majstra jest takie zorganizowanie działań, żeby skutki zostały jak najlepiej naprawione. Trzeba czasem ustawić geometrię, gdzie potrzebny jest np. ślusarz remontowy, czy sprzęt do pomiarów tej geometrii. Trzeba np. kupić nowe narzędzia, czy oprawki w miejsce tych, co uległy uszkodzeniu. Jeśli zaangażowanych w to jest więcej osób, to idzie sprawnie i firma straty ma mniejsze.
Znam przypadek, w którym frezer nie przyznał się do uderzenia w łapę. Detal ustawił jeszcze raz, maszyna sztywna, więc nie ucierpiała (na oko), ale tulejkę z frezem wygło i kilkutonowy blok ze stali chromowo-manganowej poszedł znów do huty. A wystarczyło po prostu zmierzyć na nowo bicie freza. Ja jestem zdania, że o ile kolizje powinny być w miarę bezbolesne, to za "tuszowanie" powinno się gości karać z największą surowością. W końcu czy to wstyd się przyznać, jeśli konsekwencji praktycznie nie ma? Bo jeśli są, jeśli głupi kierownik pyszczy się, tylko dlatego, bo musi na kimś się wyładować, to kierownika trzeba zmienić. Jeśli nie ma zaufania wśród załogi, to ja współczuję pracy w takiej atmosferze. Miałem kiedyś "pod sobą" grupę ludzi i wiem, że jeśli pracownik ukrywa coś przed dozorem, to nic dobrego z tego nie wyniknie.