Witam.
2 lata temu zakupiliśmy obrabiarkę niemieckiego producenta (nie dystrybutora), na podzespołach Siemensa, Phoenix-contact, Eaton itp. W tym czasie padł odczyt jednej osi, falownik a razem z nim silnik (lub odwrotnie), podświetlenie monitora nie wspominając o śrubach regulacyjnych przykręconych na klej. Tak że kraj pochodzenia nie daje gwarancji jakości, jak to mówią "to nie te same Niemcy co przed wojną", tylko nie wiadomo czy to dobrze czy źle.
Zakup tokarki CNC jaka?
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 2
- Posty: 5776
- Rejestracja: 14 lip 2007, 19:02
- Lokalizacja: Westfalia
Masz rację, znam firmy, zarejestrowane w Niemczech, które całą swoją produkcję lokują na dalekim wschodzie. Oczywiście na ich obrabiarce jest napisane "Made in Germany". A polega to na tym, że obrabiarka jest określana, jako "do zastosowań modelarskich" na przykład, a nie przemysłowych.Tomciowoj pisze:"to nie te same Niemcy co przed wojną"
Mało z tego, obecnie i stare porządne firmy zaczynają oszczędzać. Przyczyna jest prozaiczna, klient bardziej, niż na jakości, skupia się na cenie. Bo jakość kosztować musi.
Oczywiście, że Haas, podobnie jak wcześniej np. niektóre wersje Cincinnati to są maszynki budżetowe, aczkolwiek ja mam o nich w miarę dobre zdanie. Ot do stosunku jakości do ceny nie można się przyczepić, a i sterowanie (właśnie zbliżone fo fanuca) niektórym bardzo odpowiada.
I nie chodziło mi o obrabiarki remontowane pędzelkiem przez osoby, które pojęcia o remontach nie mają. Ale za 80 tys. to już można kupić np. w bardzo dobrym stanie Weilera, który w tych warunkach sprawdzi się pewnie lepiej.
No właśnie o to mi chodzi.Majster70 pisze:bo za 80 tys zł nie kupisz nic nowego w porządnej jakości, ewentualnie coś chińskiego do amatorskiego dłubania. Za to rzeczywiście można trafić używkę w bardzo dobrym stanie.