Panowie, ale rozmawiamy o całkiem różnych dwóch sprawach.
Po pierwsze:
IMPULS3 pisze: ↑10 lut 2019, 02:06
Płacąc przez całe zycie nie mam ani jednej cegły tego mieszkania.
Ja bym to skwitował - gromadzenie kapitału. No niech będzie, gromadzenie cegieł.
Drugą sprawą jest przywiązanie do tej kupy cegieł. Nie możesz tego przenieść, zabrać ze sobą w inne miejsce. Jeśli twoim pomysłem na życie jest funkcjonowanie w miejscu, z którego będziesz widział dym ze swojego komina, to proszę bardzo. Tylko że to często mocno ogranicza.
Sam byłem w sytuacji, kiedy w Polsce stało mieszkanie w bloku. Moje! Spłacone! I cały czas myślałem, czy tam jakaś rura nie pękła, czy wiatr nie wyszarpał okna. Czy ktoś, widząc "puste", nie zagnieździł się. Wtedy właśnie zrozumiałem, że cegły to można mieć, jak się ma nad nimi kontrolę.
Budujesz dom, licząc, że w pewnym momencie stanie się on twoją ostoją, miejscem, gdzie stworzysz siedlisko dla siebie i bliskich. Niestety, rzeczywistość bywa brutalna. Tyrając na spłatę kredytu, spędzając coraz więcej życia nad realizacją swoich marzeń, nie zauważasz, że czas, który na to poświęcasz, kradniesz rodzinie. Rodzinne więzi coraz bardziej się rozluźniają, dzieci w międzyczasie dorastają i wylatują z gniazdka, które stworzyłeś, a ty zostajesz w najlepszym razie z żoną, ciesząc się, że masz trawę do skoszenia, że węgiel na zimę trzeba kupić, że blachę wichura oderwała i trzeba wejść na dach poprawić.
A syn czy córka ci mówi, że gdybyście na tym zadupiu nie mieszkali, to może częściej by do was zajrzeli, a tak to oni po prostu nie mają ochoty wracać gdzieś na wieś, gdzie tania działka się ci akurat trafiła. Na starość z tymi cegłami zostajesz sam. No tak, można sprzedać, tylko czy zamiast męczyć się na budowie, nie lepiej było z rodziną choćby do Łeby w wakacje? Może dzieciaki miałyby przynajmniej jakieś wspomnienia, a dzieciństwo nie kojarzyłoby się im z dźwiękiem betoniarki.
Trochę przerysowałem, wiem, ale czy tak czasem nie jest, jak ktoś bardzo tych swoich cegieł potrzebuje? Ja patrzę ze swojego punktu widzenia. Dzieci usamodzielnione, człowiek ma coraz mniej siły, żeby spożytkować ją jeszcze na jakieś dodatkowe naprawy, remonty. Wolę wynajmować, z przystankiem w odległości 100 metrów, do Kauflandu 300. Że nie moje, cóż z tego, do trumny i tak nie wezmę, a czy aż tak mi zależy, na tym, żeby rodzina skłóciła się przez spadek po mnie? Chyba nie.