Jak rozpocząć przygodę z obsługą maszyn CNC
-
- Nowy użytkownik, używaj wyszukiwarki
- Posty w temacie: 6
- Posty: 6
- Rejestracja: 11 maja 2016, 21:37
- Lokalizacja: Kościan
jestem na etapie czytania rysunku technicznego dla mechaników-Leawndowskiego. kiedyś pracowałem rok na frezarce konwencjonalnej ale to były tylko powtarzalne operacje w jednym gatunku stali. Ogólnie rzecz biorąc nie wiem od czego zacząć. Czy jest sens inwestować ok 3000 tys w jakiś tygodniowy kurs? Co taki kurs może mi dać? Wiem że mam dużo musze jeszcze podszlifować żeby temat się nie zakończył na rozmowie kwalifikacyjnej
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 6
- Posty: 5774
- Rejestracja: 14 lip 2007, 19:02
- Lokalizacja: Westfalia
spróbuję konkretnie i krótko.
Masz doświadczenie z pracą na prostej produkcji. Wiesz, jak wygląda maszyna, jak ją włączyć. Umiesz prawdopodobnie zorganizować się na nieskomplikowanym stanowisku (założenie materiału, wymiana narzędzia, pomiar tego co zrobiłeś itd).
Brakuje ci wiedzy teoretycznej i praktyki, tak by na obrabiarce umieć zrobić wszystko, wykorzystać wszystkie możliwości, w tym dotyczące np. obróbki różnych materiałów, różnymi narzędziami.
I teraz pytanie - chcesz wszystko, czy interesuje cię konkretne stanowisko. Np. chcesz być dobrym frezerem na pięcioosiówce, chcesz umieć obsłużyć, łącznie z napisaniem programu tokarkę z napędzanymi narzędziami, a może np. wypalarkę plazmową, czy drutową?
Właśnie - możesz uczyć się wszystkiego, ale chyba korzystniej się w czymś wyspecjalizować? Mieć swój mocny punkt, a przy okazji mieć opanowane i inne obrabiarki. W końcu podobnym nożykiem wytacza się otwory na tokarce, jak nożyk wytaczadła frezarki. Fakt, raz się kręci materiał (tokarka), raz narzędzie, ale zasada podobna.
I tu przejdźmy do sedna.
Kurs, jaki by nie był, jest organizowany przez firmę, która ma określone możliwości. Jeśli ma pięcioosiową frezarkę z HH530, to będzie uczyć Heidenheina, tylko że jeśli ma jakiś wynalazek (a tak jest często), to nauczysz się co najwyżej starego Fanuca. Przyda się - no właśnie może się przydać, ale wcale nie musi. Bo opanujesz (słabo) sterowanie, które później będzie ci się mylić, jeśli znajdziesz konkretną obrabiarkę, z innym sterowaniem.
Poza tym firma organizująca kurs musi zarobić, stąd tematy zawsze są podczepione pod możliwości kadrowe. Jeśli mają na umowę jakiegoś nauczyciela miejscowego technikum, to będzie cię gościu uczył tak, jak umie, a że najczęściej on umie przekazać jedynie podręcznikową wiedzę, stąd zysk z tego niewielki.
Jeszcze jedno, jeśli płaci np. PUP, to czemu nie, nawet dla względów towarzyskich można skorzystać ze skierowania. Zawsze jest szansa, że cokolwiek w głowie zostanie. Ale płacić samemu? Moim zdaniem nie ma sensu.
Bo tego się nie da "na skróty". Ideałem jest technikum, z praktykami, które sam sobie załatwisz (przez kolegę tatusia). No tak, ale jak się najpierw studiowało geografię, to co wtedy? No problem. Ale i jakieś doświadczenie. Z reguły człowiek w pewnym wieku potrafi samemu dotrzeć do potrzebnej mu wiedzy. Problem jest z praktycznym sprawdzeniem tej wiedzy. I tu jest jedna droga. Musisz znaleźć namiary na miejsce, w którym ewentualnie zdarzają się miejsca pracy, które cię interesują. Musisz trafić do szefa i pogadać z nim, czy zgodziłby się przyjąć cię na praktykę (oczywiście za darmo), by ewentualnie kiedyś, gdyby potrzebował pracownika, mógł cię zatrudnić, bo chciałbyś u niego pracować. To się da zrobić, jeśli umiesz być uprzejmy, jest szansa, że gość na to pójdzie.
I zobacz, zamiast składania papierków, rekrutacji, może być po prostu telefon, że poprzednik wyjechał i zwolniło się miejsce, albo że mają więcej roboty i przychodzi nowa maszyna. Fakt, szczęściu czasem trzeba pomóc, a droga na skróty bywa często najlepszą drogą. Jeszcze raz podkreślam - bezpośrednie kontakty, rozmowa z ludźmi, prośba o pomoc, a nie zapłacę i będę miał ładny papierek, który na niewiele się przyda.
Masz doświadczenie z pracą na prostej produkcji. Wiesz, jak wygląda maszyna, jak ją włączyć. Umiesz prawdopodobnie zorganizować się na nieskomplikowanym stanowisku (założenie materiału, wymiana narzędzia, pomiar tego co zrobiłeś itd).
Brakuje ci wiedzy teoretycznej i praktyki, tak by na obrabiarce umieć zrobić wszystko, wykorzystać wszystkie możliwości, w tym dotyczące np. obróbki różnych materiałów, różnymi narzędziami.
I teraz pytanie - chcesz wszystko, czy interesuje cię konkretne stanowisko. Np. chcesz być dobrym frezerem na pięcioosiówce, chcesz umieć obsłużyć, łącznie z napisaniem programu tokarkę z napędzanymi narzędziami, a może np. wypalarkę plazmową, czy drutową?
Właśnie - możesz uczyć się wszystkiego, ale chyba korzystniej się w czymś wyspecjalizować? Mieć swój mocny punkt, a przy okazji mieć opanowane i inne obrabiarki. W końcu podobnym nożykiem wytacza się otwory na tokarce, jak nożyk wytaczadła frezarki. Fakt, raz się kręci materiał (tokarka), raz narzędzie, ale zasada podobna.
I tu przejdźmy do sedna.
Kurs, jaki by nie był, jest organizowany przez firmę, która ma określone możliwości. Jeśli ma pięcioosiową frezarkę z HH530, to będzie uczyć Heidenheina, tylko że jeśli ma jakiś wynalazek (a tak jest często), to nauczysz się co najwyżej starego Fanuca. Przyda się - no właśnie może się przydać, ale wcale nie musi. Bo opanujesz (słabo) sterowanie, które później będzie ci się mylić, jeśli znajdziesz konkretną obrabiarkę, z innym sterowaniem.
Poza tym firma organizująca kurs musi zarobić, stąd tematy zawsze są podczepione pod możliwości kadrowe. Jeśli mają na umowę jakiegoś nauczyciela miejscowego technikum, to będzie cię gościu uczył tak, jak umie, a że najczęściej on umie przekazać jedynie podręcznikową wiedzę, stąd zysk z tego niewielki.
Jeszcze jedno, jeśli płaci np. PUP, to czemu nie, nawet dla względów towarzyskich można skorzystać ze skierowania. Zawsze jest szansa, że cokolwiek w głowie zostanie. Ale płacić samemu? Moim zdaniem nie ma sensu.
Bo tego się nie da "na skróty". Ideałem jest technikum, z praktykami, które sam sobie załatwisz (przez kolegę tatusia). No tak, ale jak się najpierw studiowało geografię, to co wtedy? No problem. Ale i jakieś doświadczenie. Z reguły człowiek w pewnym wieku potrafi samemu dotrzeć do potrzebnej mu wiedzy. Problem jest z praktycznym sprawdzeniem tej wiedzy. I tu jest jedna droga. Musisz znaleźć namiary na miejsce, w którym ewentualnie zdarzają się miejsca pracy, które cię interesują. Musisz trafić do szefa i pogadać z nim, czy zgodziłby się przyjąć cię na praktykę (oczywiście za darmo), by ewentualnie kiedyś, gdyby potrzebował pracownika, mógł cię zatrudnić, bo chciałbyś u niego pracować. To się da zrobić, jeśli umiesz być uprzejmy, jest szansa, że gość na to pójdzie.
I zobacz, zamiast składania papierków, rekrutacji, może być po prostu telefon, że poprzednik wyjechał i zwolniło się miejsce, albo że mają więcej roboty i przychodzi nowa maszyna. Fakt, szczęściu czasem trzeba pomóc, a droga na skróty bywa często najlepszą drogą. Jeszcze raz podkreślam - bezpośrednie kontakty, rozmowa z ludźmi, prośba o pomoc, a nie zapłacę i będę miał ładny papierek, który na niewiele się przyda.