Czy warto usługowo ciąć wodą

Planujesz zakup sprzętu do warsztatu, masz problem z maszyną tu możesz o tym porozmawiać - nie tylko maszyny CNC

tomk38
Specjalista poziom 1 (min. 100)
Specjalista poziom 1 (min. 100)
Posty w temacie: 1
Posty: 267
Rejestracja: 26 lis 2013, 10:56
Lokalizacja: Gdynia

#31

Post napisał: tomk38 » 18 gru 2014, 21:26

TECHJET pisze:
Jaszuk88 pisze:1100 Euro za godzinę z całym szacunkiem dla Pana ale to jest nonsens.
Przepraszam, nie zauważyłem że Euro, chodziło mi oczywiście o 1100zł. Przy skomplikowanych wzorach gdzie żeby je wyciąć trzeba wygenerować np 50 programów dla każdej płytki osobno tyle spokojnie można brać za godzinę pracy maszyny. Do kosztów klienta dochodzi jeszcze koszt wykonania projektu.

Podałem Państwu przykład z życia wzięty, aktualną naszą robotę. Dla niedowiarków na priv mogę pokazać fakturę, a rozetę będzie można zobaczyć w siedzibie klienta. Temat tego topicu "Czy warto usługowo ciąć wodą" obliguje mnie do podawania przykładów z praktyki, a nie teoretycznych dywagacji na temat możliwości maszyn.

"Czy warto usługowo ciąć wodą" - Moim zdaniem zdecydowanie warto o ile nie przepłacimy za maszynę, mamy lokal oraz dostęp do suwnicy lub wózka widłowego, bo bez tego ani rusz.

Pozwolę sobie przytoczyć tu kawałek historii naszej firmy jest dość ciekawa. Mój ojciec od wielu lat marzył o tym, żeby mieć swoja maszynę wodną. Próbowaliśmy ją kupić wielokrotnie, staraliśmy się o leasingi, kredyty, ale bez skutku bo ceny były zbyt astronomiczne. Maszyny były wciąż poza zasięgiem. Raty leasingowe wychodziły po 10-12 tyś miesięcznie, a to na początku gdy nie ma pewności, że będą zlecenia była kwota skutecznie odstraszająca. Potem ojciec poinformował mnie któregoś dnia, że znalazł ofertę z Chin - maszyna za 1/3 ceny. Na to odpowiedziałem mu, że jest zabawny i ma sobie wybić ten pomysł z głowy. Pokazywał mi strony internetowe firm Chińskich: Same, Yunkda, Teenking, całą ich masę. Mówił - zobacz, ładne zdjęcia, mają pompę ze stanów, pompa jest przecież najważniejsza. Uparł się wtedy, że ją kupi więc umówiłem się z nim, że najpierw trzeba ją zobaczyć, bo wysłanie tak wielkiej kwoty pochodzącej jeszcze do tego z kredytu i nie otrzymanie maszyny lub otrzymanie szmelcu położyłoby całą naszą firmę. Bank zabrałby wszystko co mamy. Wysłałem listy do tych firm i poprosiłem o więcej informacji. Kontakt z niektórymi był bardzo fajny, szybko odpisywali na maile, mieli dobry angielski. Postanowiłem, że dam szanse temu abstrakcyjnemu pomysłowi, ale nie pozwolę kupić maszyny bez wyjazdu do Chin i sprawdzenia czy te ładnie wyglądające zdjęcia zgadzają się z rzeczywistością. Kupiliśmy bilety i wyjechałem z bratem na ponad dwa tygodnie. Jako pierwszą firmę wybraliśmy tę najlepiej prezentującą się przez Internet - Teenking. Maszyny bardzo ładne, ich pracownik zawsze pod telefonem, odpisywał w 5min, po studiach. Dolecieliśmy na miejsce i zaczęły się schody. Na lotnisko nie mógł po nas nikt wyjechać bo "nie mieli takiej możliwości", zaproponowali pociąg. Wysiedliśmy z pociągu i mieli na nas tam czekać. To my czekaliśmy ponad 5h na nich. Przyjechał jakiś koleś w dresie sportowym autem, znajomy szefa. Baliśmy się wsiąść, ale jeszcze bardziej zostać na dworcu bo było już ciemno i ciągle przechodziły obok nas patrole patrząc na nas tylko. Byliśmy wtedy pierwszy raz w Chinach, w głowie plotki o milicji, myśli, że zaraz nas zamkną. Dojechaliśmy po 2h do hotelu. Tam był Roger, pracownik firmy z którym wcześniej miałem kontakt. Przeprosił nas za trudności, samochód im się podobno popsuł. Warunki w hotelu w porządku, 3 chińskie gwiazdki - coś jak u nas 2. Nazajutrz o 11 miał po nas przyjechać samochód z fabryki. Przyjechał o 13, rozklekotany, brudny ale jeździł. Dojechaliśmy po godzinie do fabryki. Fabryka duża, nawet bardzo duża. Kilka hal, w środku dużo różnych maszyn, w tym głównie dziewiarskie. Jednak nie było widać pracowników. Powiedziano nam, że jest przerwa obiadowa. Zaszliśmy na halę od produkcji waterjetów, na niej zobaczyłem kilka modeli w różnych stadiach budowy, do tego jeden gotowy do transportu i zapakowany. Był też jeden mały ze stołem 1,2x1,2m do pokazów. Ucieszyłem się, że można zobaczyć jakieś waterjety podczas montowania oraz że możemy zobaczyć jednego podczas cięcia. Poprosiliśmy o wycięcie próbki. Literka "A"w 10mm stali, wysokości 4cm cięła się kwadrans, na pompie było napisane 410 MPA (4100 bar), a jakość tej próbki na zakrętach beznadziejna. Mam ją nadal na pamiątkę. Potem już był wieczór i na rozmowy i kolejne próby cięcia umówiliśmy się na drugi dzień.
Nazajutrz tradycyjne oczekiwanie na kierowcę, tym razem półtorej godziny. Po drodze do firmy zajechał jeszcze z nami w parę miejsc. Spytaliśmy się czemu marnuje nasz czas. Roger przeprosił nas, u nich w firmie "tak jest, że się załatwia kilka spraw na raz". Dojechaliśmy do fabryki po 2h jazdy. Na miejscu od razu chciałem zobaczyć cięcie. Wzięliśmy najgrubszą blachę jaką mają w fabryce, okazało się że max u nich to 10mm, kazałem jeszcze raz wyciąć literkę A ale przy ustawionym super wolnym posuwie, na max możliwości maszyny. "Po co chcecie tak ciąć, przecież tak nikt nie tnie w praktyce". Odparłem, że chcemy zobaczyć max. możliwości maszyny. Ustawili program na 40 min cięcia, w trakcie strzeliło jakieś uszczelnienie w pompie i musieli przerwać. Poszliśmy do biura. Tak nie było z kim gadać, tylko Roger i kilka innych osób, które nie miały żadnej mocy decyzyjnej. Naprawili uszczelnienie, poszedłem zobaczyć cięcie. Włączyli pompę, siadł prąd, którego nie miał kto naprawić bo była przerwa. Myśleliśmy, że to "kolejny dzień w plecy, a do odwiedzenia jest 6 fabryk". Postanowiliśmy pogadać z szefem o cenach. Okazało się, że nie ma negocjacji. Pomyśleliśmy, że na następny dzień może zmięknie. Kolejnego dnia tradycyjne spóźnienie kierowcy. Wchodzimy do fabryki, a tam klient z Iranu gada z szefem. Maszyna zrobiła dla nas w końcu kolejne cięcie. Klient z Iranu zażyczył sobie cięcie rury i nie odpuścił gdy powiedziano mu, że takowej nie ma na miejscu. Szef cały czas obskakiwał jego, a kiedy przyszło do rozmów z nami dalej był nieugięty. No nic, postanowiliśmy, że w kolejnym dniu zakupimy bilety do kolejnej fabryki. Wieczorem był nasz dobry dzień, bo klient z Iranu miał pokój obok i wymieniliśmy się informacjami. Dostał ofertę cenową o 1/4 niższą niż nasza i do negocjacji. Potem od pracowników fabryki wyciągnąłem trochę informacji i dowiedziałem się, że główny technik firmy kiedyś pracował w innej firmie i tam się wszystkiego nauczył. Wtedy pierwszy raz usłyszałem o Dardi. Irańczyk, główny technik w Iranie w jednej z firm wydobywającyh ropę, poszukiwał maszyny do nacinania rur, okazał się dla nas niesamowitą inspiracją i kopalnią wiedzy. Całą noc przegadaliśmy i nazajutrz pojechaliśmy do kolejnej firmy. W kolejnej firmie nie chcieli się z nami umówić w fabryce. Na pytania czemu, mówili że zmieniają siedzibę. W kolejnej firmie jak zobaczyłem maszynę, w jakim jest stanie wizualnym to nawet nie chciało mi się oglądać prezentacji. W następnej nie mieli nowej maszyny, tylko jakiś stary trup na chodzie. Kolejna to producent 30 różnych rodzajów maszyn (które de fakto robili bardzo porzadnie), w tym na dokładkę waterjety. Tyle że, dokładność cięcia była na poziomie 1mm. Kolejna firma nie chciała się znowu spotkać w fabryce. Zaprosili nas na obiad. Na tym się skończyło. Po 12 dniach zostało nam tylko Dardi do odwiedzenia, które nie odpisało na maila i poza tym było półtora tyś km od nas. Mieliśmy tylko 2 dni do odlotu i nie widzieliśmy sensu jechać do kolejnej fabryki, żeby się zawieźć. Zadzwoniliśmy do ojca i powiedzieliśmy, że ma nie kupować maszyny w Chinach bo zmarnuje tylko pieniądze. Wydusił z nas, że nie byliśmy jeszcze w Dardi. Odpowiedziałem, że tam jest za daleko i nie mamy czasu tam jechać. Odpowiedział nam, że mamy kupić bilety na samolot i polecieć żeby mieć pewność, że wszystkich odwiedziliśmy. "Wydaliśmy już tyle, że te bilety już niewiele zmienią". Kupiliśmy bilety na następny dzień i postanowiliśmy, że tym razem pojedziemy tam "z buta", bez zapowiedzi. Nie zdążą się przygotować to zobaczymy jak wyglądają na prawdę. Nazajutrz okazało się, "że przybyliśmy za późno, bo trzeba być na 2h przed odlotem samolotu, a my jesteśmy tylko półtorej godziny przed odlotem". Pani w okienku powiedziała to miło, następnie z wielką gracją przyłożyła czerwoną pieczęć na obu biletach z napisem "ANULOWANE". Dzwonię więc do ojca i mówię "Uważam, że to zły znak i mamy tam nie jechać, poza tym kolejne bilety to majątek". Ojciec na to "Mam przeczucie, kupcie kolejne bilety". Kupiliśmy, zadzwoniliśmy z lotniska do Dardi. W słuchawce najpierw Pani rozmawiająca tylko po chińsku, a po chwili Mr. Lance mówiący po angielsku. Informujemy go, że jesteśmy na lotnisku i lecimy zaraz do nich do Nanjing i prosimy o odebranie z lotniska. Zdziwił się i powiedział, że po nas wyjedzie. Po kilku godzinach wychodzimy z samolotu, tam odebrał nas od razu elegancko ubrany Lance. Ze stoickim spokojem zaprowadził nas do swojego auta (nowa Honda Accord) i po drodze trochę porozmawialiśmy. Okazało się, że Dardi stworzyło w latach dziewięćdziesiątych swoją pierwszą maszynę, posiada kilkadziesiąt patentów, ma ISO 9001, CE, wyprodukowało ponad 2000 maszyn i współpracuje z najlepszymi fabrykami na świecie. Dużo opowiadał o firmie, a ja milczałem i czekałem aż dojedziemy do fabryki i zobaczę jaka jest prawda. W końcu dojechaliśmy i... kamień spadł mi z serca. Fabryka czyściutka, jednolite stroje, na ścianach wizerunki znanych postaci, wzorów do naśladowania, a na produkcji kilkadziesiąt kompletów waterjetów. Gotowe, półgotowe, w częściach, do wyboru do koloru. I wszędzie spokój i ład. Zadzwoniliśmy od razu do ojca i powiedzieliśmy "Tata, miałeś rację, to jest to czego szukaliśmy". Potem długo oglądaliśmy, rozmawialiśmy i w końcu kupiliśmy oczywiście maszynę. Potem historia potoczyła się szybko, zaczęliśmy używać maszyny i z miejsca pojechaliśmy na dalsze rozmowy skąd przywieźliśmy kontrakt na sprzedaż waterjetów.

Od tamtej pory poza tym, że chcemy zarabiać na tym pieniądze to przyświeca naszej firmie dodatkowy cel - umożliwić posiadanie waterjeta każdemu kto o nim marzy, jak kiedyś nasz ojciec.






dobra historia, niby przypadek że jednak trafiliście do tej ostatniej fabryki, ale też i połączenie determinacji braci, i wizji taty :)



Tagi:

ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „WARSZTAT”