#52
Post
napisał: MlKl » 04 sty 2015, 15:13
Zdarzyło mi się w życiu 20 lat temu zatrudnić jako robol na budowie. Po rozwodzie zostałem goły i wesoły, nie było z czego i jak rozpocząć jakiegoś interesu. Kariera od pomocnika murarza do pełnoprawnego wspólnika w firmie zatrudniającej ~100 osób zajęła mi niespełna dwa lata, w tym prawie cały rok na początku to były różne firmy - jak szef po miesiącu nie dawał tyle, ile chciałem, żegnaliśmy się.
Od lat jestem freelancerem - nie zatrudniam się u nikogo na stałe, żyję z dorywczych zleceń. Staram się nie przepracowywać - kwadrans dziennie to akurat tyle, żeby zarobić na swoje potrzeby. I tak w miesiącu wychodzi więcej niż średnia krajowa.
Słowem - wiem, jak żyje robol, i jak myśli, bo z takimi zdarzyło się pracować ramię w ramię. Ale nie zidentyfikuję się z tym gatunkiem człowieka, bo ani żyć, ani myśleć jak on nie potrafię...
Robol musi mieć pana - bez niego jest bezradny jak dziecko we mgle. Ale jak już go ma, to go nienawidzi, bo uważa, że jest krzywdzony.
A z Gabrysiem Janowskim włóczyłem się w zeszłym roku latem kajakami po Wiśle przez dwa tygodnie - świetny kumpel i bardzo mądry człowiek.