emsc pisze:Chodzi o to, że mieszasz z wyraźnym brakiem zrozumienia różne pojęcia.
Temat patentu w ogóle pominę, bo to absolutnie nie ma nic do rzeczy i o niczym nie świadczy.
Pochłaniacz energii, nie wątpię że działa, ale TO TEŻ NIE MA NIC DO RZECZY!
Do rzeczy jest to, że żaden pochłaniacz energii nie jest w stanie ocalić pasażera podczas zderzenia pojazdu. Rozproszenie energii oczywiście ma znaczenie podczas zderzenia, ale dla pasażera kluczowe jest, oprócz tego aby nie zostać zgniecionym, zmniejszenie siły działającej na organizm a więc zmniejszenie przyspieszenia. A to da się zrobić tylko i wyłącznie w jeden sposób: wydłużając czas zderzenia. Czyli programowe zgniecenie przodu auta jest nieuniknione. I tak się to właśnie robi. Bo właśnie: fizyki oszukać się nie da. Do tego oczywiście zabiegi pomocnicze: pasy, poduszki, specjalne fotele...
Ja doskonale wiem o co Ci chodzi. Kiedy pisałem swój pierwszy wywód, ze strzykawkami i tarciem, myśląc o zderzeniu, nawet z takim układem wiedziałem ze musi istnieć coś jeszcze, tym czymś jest między innymi siła bezwładności.
To jest banalnie proste, bo możemy mieć samochód zabawkę, wsadzić tam ludzika czy cokolwiek innego, wziąć model do ręki przejechać bardzo gwałtownie po stole, po czym samochodzik ręką zatrzymać, oczywiście samochodzik będzie cały, ale ludzik wypadnie ze swojego miejsca, bo będą działały na niego siły bezwładności. Ludzik siedział w fotelu, przekazał mu siłę do poruszania się, ale podczas gwałtownego hamowania, coś z tą siłą się musi przecież stać, ludzik w dalszym ciągu ma siłę i brnie do przodu mimo ze modelowy samochód już staje.
Wszystko fajnie, wszystko pięknie. Tylko jak wytłumaczysz poniższy film? Czy to jest oszustwo? Takich przykładów, prezentowali oni bardzo dużo. Poniżej jest eksperyment z piłką, ale te pierwsze eksperymenty, były ze zwykłym klockiem, który był na ten "wagonik" położony. Kiedy pochłaniacz był wyłączony, klocek spadał, kiedy był włączony, klocek pozostawał w miejscu. Myślisz ze człowiek, który zrobił koło siebie tak wielki szum na cały świat, posunął by się do tego, aby mocować klocek, na jakiś magnes czy klej, aby oszukać widza? Jeżeli uznamy, ze to co na filmie jest prawdą to ciężko to wytłumaczyć naukowo, z resztą o tym ma się toczyć niby cała ta dyskusja.
Jednak chodziło mi głównie o to, ze w przypadku Łągiewki faktycznie mamy do czynienia z jakimś urządzeniem, przecież możemy takie coś wykonać i samemu sprawdzić, on tu można powiedzieć ze niczego nie ukrywa. Natomiast większość tych pseudo-wynalazców, robi jakiś silnik elektryczny, mówi ze ma nadsprawność, ale nie tłumaczy kompletnie nic, widzisz tylko świra i jakiś stary silnik, albo pospawane ze sobą rupiecie i nic więcej. Uważam ze nie można Łągiewki wsadzać do jednego worka z takimi ludźmi.
Wychodzi na to, że aby rozstrzygnąć tą kwestię musielibyśmy zbudować miniaturowy model, na podstawie jego schematu. Wtedy się okaże jak jest na prawdę. Jeżeli klocek faktycznie będzie pozostawał w miejscu, mimo teoretycznego działania sił bezwładności, to kopara na pewno opadnie...
Wynalazek jest przedmiotem krytyki ze względu na kontrowersyjne hipotezy autorów. Lucjan Łagiewka postuluje, że zmienna dynamicznie siła nie przekłada się w przekładni[14]. Natomiast powiązany z projektem Stanisław Gumuła uważa, że działania zderzaka nie da się opisać znanymi prawami fizyki, a jego zastosowanie umożliwia zmniejszenie sił podczas zderzenia[3][15].
Wynalazca sugeruje, że dzięki zderzakowi przyspieszenie odczuwane przez pasażerów w chwili zderzenia jest mniejsze niż przyspieszenie samochodu mierzone względem przeszkody. Oznaczałoby to, że zderzak zmienia bezwładność masy przełożonej. Krytycy wynalazku wskazują, że opublikowana dokumentacja występowania tego zjawiska w zderzaku Łągiewki nie jest zweryfikowana
Wikipedia.