Dobrze odgadliście - frezarka o której piszę to frezarka do drewna.
I mam też drugą podobną frezarkę, także do drewna, którą robiłem ostatnio próbę frezowania w stali.
Zestaw był taki:
- dalekowschodnia najtańsza frezarka do drewna 500W w plastikowej gnącej się obudowie

, z mocowaniem o średnicy "wiertarkowej" 43mm, z dorobioną regulowaną osłoną z pleksi
- dalekowschodni stojak do wiertarki - uchwyt 43mm (który nieco poprawiłem - udało się zmniejszyć luz obrotu wokół osi kolumny)
- dalekowschodnie najtańsze imadło krzyżowe (które też nieco poprawiłem: dodając na śrubach łożyska kulkowe wzdłużne, przerabiając mocowanie nakrętki śruby trapezowej, przerabiając mechanizm kasowania luzów - ogólnie w celu zmniejszenia luzów a także poprawy równoległości/prostopadłości szczęk w stosunku do posuwów śrub)
Frezowane tym były nakrętki teowe, różnych producentów (FORMAT, AMF, ER-EL) z deklarowanymi klasami rzędu 10.9, więc nie takie miękkie.
Według mnie - jak na warunki amatorsko-garażowe-niskobudżetowe: dało radę - zdjęcie w załączeniu.
Frezowane frezem walcowo-czołowym, HSS, fi 4mm, produkcji w czasach PRL. Frez po przefrezowaniu około 10ciu takich nakrętek przestał frezować a zaczął emitować światło

, no ale cóż - jak na frez o wartości 3zł - zrobił co miał zrobić zanim dokonał żywota.

(W tym momencie odkryłem, że na frezarce o max 30.000 obr/min, ustawienie prędkości na 1, w skali od 1 do 6, to jest dużo więcej niż przypuszczałem bo aż 10.000 obr/min).
Może jeszcze słowo wyjaśnienia po co je w ogóle frezowałem. Otóż dokonałem zakupu najbardziej zaawansowanego urządzenia w moim warsztacie - używanego stołu krzyżowego (33x22cm, posuw 21x10,7cm) i okazało się że producent zrobił w nim nieco za wąskie rowki teowe (!)

, tak że nakrętki teowe żadnego producenta nie dawały się wsunąć. Tak więc je sobie trochę zmniejszyłem. I to było najbardziej zaawansowane frezowanie jakie kiedykolwiek wykonywałem.
