Nie chcę się tutaj wymądrzać, ale czytając niektóre wypowiedzi można odnieść wrażenie, że niezależnie czy będę frezował blaszki z mosiądzu, czy wiercił otwór fi20 w 30mm płycie stalowej, czy dziurkę 4mm w puszce po sardynkach, czy - jak w tym wypadku - będę chciał zebrać warstwę paru setnych milimetra z płaskownika, to do każdej z tych czynności:
albo będę potrzebował maszyny która kosztuje tyle co dobry samochód;
albo która waży dwie tony ;
albo zajmuje powierzchnię wielkości fortepianu;
albo wszystko razem;
i oczywiście której nie mam szans złożyć w domowych warunkach. Rozumiem frezarka, ona musi być sztywna, bo wrzyna się głęboko w materiał, inaczej pierwsza lepsza operacja zajełaby wieki, ale po co aż taka sztywna szlifierka? Wyjaśnijcie mi to. Wibracje? Brzydka powierzchnia? Można dać kilkukrotnie większe obroty, przesuwać powoli i powinno zniwelować nierówności. Nie mówię, że te duże maszyny są bezużyteczne, ale to forum głównie dla hobbystów, którzy w 99% przypadków w domu nie postawią sobie takiej kolubryny, chyba niektórzy o tym zapominają. To samo było gdy pytałem o wiertarki, kilka lat wiercę chinolem za 600zł, a ostatnio dowiedziałem się, że taką za 3000 wiercić się nie da. Ciekawe jak ja przez tyle czasu radziłem sobie z takim szmelcem
