Tak sobie patrzę na to zdjęcie, i się dziwuję... suwmiarka obejmuje ponad 4,5 zwoja.
Ze zdjęcia wyraźnie wynika że nie rozumiesz, na czym polega zmierzenie skoku gwintu suwmiarką lub linijką (porzadną, stalową). Tu nie ma miejsca na słowo "prawie".
To musi być bardzo dokładny pomiar, szczególnie jeżeli jest dostępny krótki kawałek gwintu - tu na szczęście nie ma tego problemu. Oczywiste jest też, że jeśli będzie się mierzyć na długim odcinku to wynik wyjdzie zawsze dokładniejszy, ponieważ ew. błąd pomiaru rozłoży się na tyle nitek gwintu, ile obejmie pomiar.
Przy pomiarze gwintu trójkątnego czasem wygodniej jest użyć liniału stalowego i mierzyć patrząc "pod światło" na szczytach gwintu, niż używać suwmiarki (szczególnie przy calowych, bo to są dla nas "metryków" nieoczywiste i dziwne wartości skoków).
Tu jest gwint trapezowy (choć na mało wyraźnym zdjęciu wygląda na prostokątny?), i musisz mierzyć odległość od np.
lewej krawędzi nitki do również lewej krawędzi którejś kolejnej nitki, odległej o kilkadziesiąt milimetrów (masz tu długi gwint), a nie do zupełnie przypadkowego punktu, który wybrałeś. To z zasady jest bez sensu.
Po porządnym pomiarze (nie pomyl się przy liczeniu nitek i dzieleniu) może się okazać, ze Twoja tokarka ma ten skok.
Przy gwincie trójkątnym jego skok to każda - że tak się wyrażę - "nitka" lub "rowek" (najprościej: odległość między szczytami), ale przy trapezowym lub prostokątnym skok to jest "nitka + rowek", bo nie mają one ostrego, wyraźnego szczytu ułatwiającego zresztą pomiar.
PS: Kiedyś musiałem zrobić jakiś kretyński, rzeczywiście "nieistniejący" gwint zewnętrzny (na szczęście), dziwny zarówno średnicą jak i skokiem. Średnica, żaden problem - ale skok był debilny, nic nie pasowało (może koła zmianowe by pomogły, ale nie sprawdzałem).
Poradziłem sobie w ten sposób, że po ustawieniu najbliższego mniejszego skoku, na długości ok. 15mm musiałem cały czas, możliwie płynnie i równomiernie (!), korzystając z podziałki, dodawać nożowi skoku "szufladką" ściśle obliczoną wartość na każdy obrót

Potem wycofywałem ją na "zero", i pogłębiałem gwint w ten sam sposób aż do skutku, czyli wkręcenia nakrętki.
Udało się nadspodziewanie dobrze, a ja od zawsze błogosławię swoją niewielką staruszkę-tokarkę za jej wspaniałe 28obr/min

- bez tego "ślimaczenia" nic bym nie zdziałał i to nie tylko ten jeden raz.