
Rzeczywiście, powierzchnia przyłożenia u Ciebie będzie dobrze ukształtowana - Twój sposób naśladuje niejako metodę ostrzenia po linii śrubowej (Olivera) gdzie wykonawczy kąt przyłożenia jest prawidłowo zmienny, ale tam ruch postępowy/liniowy sterowany krzywką wykonuje wirująca ściernica, a wiertło się tylko obraca.
Szlifuje czoło ściernicy, nie jej powierzchnia boczna, walcowa - szlifierka jest skomplikowana.
U Ciebie jest dużo prościej i to jest zaleta pozwalająca na dość łatwą realizację - to wiertło się obraca i jednocześnie wykonuje ruch (quasi)postępowy. Wadą przyrządu może być pewna niedokładność mocowania wiertła, czyli osiowego ustawienia ostrzonego "czubka" - jest kilka punktów, które mogą powodować problemy.
Do uzyskania helisy i odpowiedniego kąta przyłożenia* potrzebny jest ściśle określony kształt krzywki, usytuowanie jej osi obrotu względem osi ściernicy i oczywiście jej relacja z mocowanym wiertłem.
Podtrzymuję też postulat dotyczący możliwie jak najmniejszego wysunięcia wiertła z zacisku ER.
Myślę także, że dobrze byłoby szlifować czołem ściernicy, a nie jej walcową powierzchnią - to ułatwiałoby ustawianie przyrządu i uzyskanie pożądanych kątów ostrza wiertła.
Rozwiązanie jest ciekawe, a przyrząd dość prosty - ja z kolei opracowałem sobie uproszczoną przystawkę (według Washbourne'a

A ostrzenie z ręki idzie mi dobrze, więc... czeka.
*W metodzie Olivera stosuje się dodatkowo odchylenie osi wiertła o 3° od poziomu dla uzyskania odpowiedniego i ściśle określonego kąta przyłożenia.