natec pisze: ↑03 mar 2023, 20:16
to co napisał pan Jasiu brzmi bardzo skomplikowanie i pewnie dochodzi się do takich rzeczy po wielu latach pracy albo i nigdy. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Po pierwsze, nie sugerowałem, że jesteś darmozjadem, tylko odpowiedziałem
moderatorowi, na jego cenną uwagę, na co nie spojrzał. Innych rad udziela się osobie, która ma 15 lat, innych, która ma 25, a jeszcze innych takiej, która ma tych lat 35.
No ale
moderator musiał pokazać swoje nastawienie do uczestnika forum poprzez wnoszący wiele do dyskusji wpis, stąd wyjaśniłem jemu przede wszystkim, co poeta miał na myśli.
W tej pracy potrzebna jest przede wszystkim wiedza, skorygowana doświadczeniem, a poza tym wyobraźnia. Spróbuję wytłumaczyć, co chcę przekazać. Producenci narzędzi podają parametry dla założenia, że krawędź skrawania wytrzyma 15 minut, przy doskonałych warunkach skrawania. Czyli zakładając, że toczysz coś płytką, po 15 minutach skrawania powinieneś zmienić krawędź skrawającą. Jeśli płytka ma dwie krawędzie, co co pół godziny potrzebujesz nowej. Na 8 godzin skrawania 16 płytek. Czyli jeśli w pudełku jest 10 płytek, to półtorej pudełka może nie wystarczyć. Na taką rozrzutność nikt sobie pozwolić nie może.
To jakie parametry przyjąć? Ano tu podpowiada ci praktyka, widzisz wiór, wiesz, jak się zachowuje obrabiarka, jaka wychodzi płaszczyzna, czy można podkręcić, czy lepiej z parametrów zejść.
To zależy nie tylko od materiału, jeden się skrawa łatwiej, drugi trudniej, tworzy się narost. To też jest ważne od miejsca, gdzie skrawasz (czasem w środku mogą być kłopoty z odprowadzeniem wiórów, z chłodzeniem, wreszcie to zależy od kształtu. Frez kulowy, kiedy skrawa w dół, zachowuje się prawie jak wiertło, bierze całą szerokością. Może się zapchać. Jeśli ten sam frez robi powierzchnię, skrawanie jest zupełnie inne. To są niuanse, których nie rozwiąże żaden program, bo ty decydujesz, jakimi narzędziami i w jaki sposób najkorzystniej usunąć niepotrzebny materiał przy skrawaniu.
Oczywiście, że jeśli to umiesz, masz szanse na dobrze płatną pracę. Przydałoby się skończyć studia "obróbka skrawaniem" i potrenować trochę na praktykach w firmach, które mają rozwiniętą produkcję. Inżynier z praktyką wzbudza zaufanie. Czy ktokolwiek bez praktyki,
po jakimś kursie ma takie same szanse? Chyba nie. W końcu kto prowadzi te kursy? Dorabiający sobie tam nauczyciele z okolicznych techników? Skierowanie z biura pracy chyba wypada lepiej, w końcu, jeśli będą potrzebowali fachowca, to go przeszkolą, bo to w ich interesie. Tylko czy dobre firmy szukają fachowców w biurach pracy? Nie mogą znaleźć gdzie indziej? W końcu dobra firma ma renomę i ludzie sami się do niej pchają, jeśli warto tam pracować.
drzasiek90 pisze: ↑03 mar 2023, 21:57
Mała maszynka CNC w domu na pewno wiele cię w temacie może nauczyć
Ale w jego sytuacji, to będą wyrzucone pieniądze. On chce iść do pracy na obrabiarkę z Sinumerikiem, czy Heidenhainem, najpierw trochę porobić, a później awansować. W sumie zamiast tej maszynki, może pobawić się symulatorem, tylko czy warto? W przemyśle, gdzie zarabia się pieniądze, musisz dać gwarancję, że nie popsujesz półproduktów, czy narzędzi. Czyli
musi być ktoś, kto zaświadczy, że czegoś się nauczyłeś.
W końcu można też kupić np. drukarkę. Przynajmniej zabawek sobie narobi, tylko efekt, w postaci możliwości pochwalenia się czymś w CV taki sam.
CFA pisze: ↑03 mar 2023, 22:52
Nigdzie nie można nic sensownie podzlecić, bo pracują przypadkowi ludzie.
Jako że firma, w której pracuję, ma czasami trochę więcej do roboty, niż może przerobić, szukano podwykonawców w Polsce. Kilka firm wzięło robotę i później się dziwili, że nasza kontrola wymaga tego, co jest na rysunku. "No bo oni przecież robotę zrobili". A że otwory nie były w tolerancji JS5? "A panie, co to za tolerancja, są zrobione w H7, bo taki mieliśmy sprawdzian". Autentyczne!