I to by była prawda, gdybyśmy mieli pisać teoretyczną pracę. Czyli gdyby te silniki po prostu pracowały odkręcone od tokarek i były obciążone jakimś teoretycznym obciążeniem. W rzeczywistości silnik nawet na biegu jałowym ma do pokonania dość spore opory. Przekładnie pracują, a wówczas różnice będą dużo mniejsze.Tomciowoj pisze:Silnik 7,5 kW (taki jest prawdopodobnie w tokarce) nawet bez żadnego obciążenia będzie pobierał około 6-7A, przy pełnym obciążeniu 15-17A (zależy od wykonania), natomiast 4kW "na luzie" będzie pobierał ok 3,5-4 A, obciążony 8-9A
A drugiej strony opory skrawania są podobne, a więc czy silnik mniejszy, czy większy będzie potrzebował podobnej mocy do ich pokonania. Silnik mniejszy będzie pobierał wyższą wartość prądu, a poza tym będzie się grzał.
Bo zasada zachowania energii zachowana być musi. Czyli z jednej strony moc dostarczona (przez silnik, obojętnie jaki) będzie odebrana na wykonanie tej samej pracy, składającej się z pokonania oporów obrabiarki (przekładnie, łożyska) i skrawanie materiału.
Znam kilka osób, które podobnych zamian dokonały i wcale im to nie pomogło. Owszem, silnik przestawał się kręcić przy dużo mniejszym wiórze, ale w tym momencie bezpiecznik i tak wybijało. Zasada zachowania energii wygrała z teoretycznymi zasadami, jakimi powinien podlegać silnik. A co do mocy biernej - może wówczas warto dołożyć do silnika kondensatory? Może to by pomogło? Choć moim zdaniem ogranicznik prądu (można pomyśleć samemu na triakach zbudować) sprawę załatwi w tym przypadku najlepiej. Po prostu w żadnym momencie większego prądu, niż "wybijający bezpieczniki" układ nie przepuści.
A właściwie, czemu nie dołożyć elektrosprzęgła i dużego koła zamachowego? Tylko że wówczas potrzebna byłaby jakaś nawrotnica do toczenia gwintów. No ale jeśli gościu gwintów toczyć nie chce?