Jako pracujący w Niemczech oświadczam ci, że bardzo się mylisz. Firmy samochodowe chętnie zatrudnią młodych polskich inżynierów, jest tylko jeden warunek. Komunikatywna znajomość języka niemieckiego, o tak, żebyś na temat np. Kupplung umiał powiedzieć tak z 10 zdań.Zdolny1989 pisze:nie będziesz szedł od razu w kierunku projektowania podwozia samochodu (bo to tylko w niemczech, a na po studiach nie masz szans żeby się tam dostać).
Znaleziono 6 wyników
Wróć do „Wybór drogi kształcenia”
- 05 lip 2012, 18:59
- Forum: Informacji na temat...
- Temat: Wybór drogi kształcenia
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 3387
- 02 lip 2012, 18:40
- Forum: Informacji na temat...
- Temat: Wybór drogi kształcenia
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 3387
Gdyby w firmie pracował jeden inżynier, to oczywiście tak. Jednak najczęściej za wytworzenie detalu jest odpowiedzialny duet - konstruktor i technolog. Czasem również wykonawca detalu, pracownik, który zgłasza swoje pomysły i problemy w wykonaniu.
Moim zdaniem, to konstruktor ma myśleć o konstrukcji, a technolog sugerować ewentualne zmiany, w sytuacjach, kiedy konstrukcja jest nietechnologiczna. Czasem mogą to być drobiazgi, ot zamiast fazy 1x45 stopni na wałku, korzystnie może być zrobić fazę 15 stopni, jeśli w tym miejscu jest pasowanie np. z łożyskiem (łatwiej wejdzie).
Bo technolog zajmuje się nie tylko jednym detalem, ale całym zespołem współpracujących części i on wie, co jest w konstrukcji konieczne, a co ewentualnie, za zgodą konstruktora (odpowiedzialność) można zmienić. Czasem nie da się czegoś wykonać jedną technologią, to trzeba szukać innej, alternatywnej, jeśli jest to wymagane przez właściwości współpracujących elementów.
I o ile technolog ma obowiązek znać wszystkie narzędzia, obrabiarki, występujące w obróbce problemy, to już nie musi umieć liczyć detali, bo to nie jego działka. Za to od liczenia jest konstruktor, a zadaniem technologa jest właśnie wyłapywanie "baboli", żeby pracownicy na produkcji nie musieli się głowić, albo po prostu śmiać z konstruktora. W mojej firmie tak to działa, każda inicjatywa, dotycząca uproszczenia procesu produkcyjnego jest bardzo mile widziana, ale odpowiedzialność jest rozłożona po konkretnych ludziach.
Przy okazji - technolog zakłada często również w produkcji jednostkowej czasy wykonania elementu na poszczególnych operacjach, co jest potrzebne do kalkulacji. Właśnie dlatego technologowi praktyczna umiejętność obróbki jest bardzo przydatna (wie, kiedy parametry mają się nijak do katalogowych). Z drugiej strony może sobie technolog za to darować umiejętność poruszania się w programach do konstruowania, to znaczy on ma inne programy, jeśli jest np. technologiem-programistą, musi umieć wczytać rysunek i na jego podstawie wygenerować właściwe ścieżki dla narzędzi. Ale to już całkiem inna inszość i z rowerkiem, któremu kręcą się kółka niewiele ma wspólnego.
Moim zdaniem, to konstruktor ma myśleć o konstrukcji, a technolog sugerować ewentualne zmiany, w sytuacjach, kiedy konstrukcja jest nietechnologiczna. Czasem mogą to być drobiazgi, ot zamiast fazy 1x45 stopni na wałku, korzystnie może być zrobić fazę 15 stopni, jeśli w tym miejscu jest pasowanie np. z łożyskiem (łatwiej wejdzie).
Bo technolog zajmuje się nie tylko jednym detalem, ale całym zespołem współpracujących części i on wie, co jest w konstrukcji konieczne, a co ewentualnie, za zgodą konstruktora (odpowiedzialność) można zmienić. Czasem nie da się czegoś wykonać jedną technologią, to trzeba szukać innej, alternatywnej, jeśli jest to wymagane przez właściwości współpracujących elementów.
I o ile technolog ma obowiązek znać wszystkie narzędzia, obrabiarki, występujące w obróbce problemy, to już nie musi umieć liczyć detali, bo to nie jego działka. Za to od liczenia jest konstruktor, a zadaniem technologa jest właśnie wyłapywanie "baboli", żeby pracownicy na produkcji nie musieli się głowić, albo po prostu śmiać z konstruktora. W mojej firmie tak to działa, każda inicjatywa, dotycząca uproszczenia procesu produkcyjnego jest bardzo mile widziana, ale odpowiedzialność jest rozłożona po konkretnych ludziach.
Przy okazji - technolog zakłada często również w produkcji jednostkowej czasy wykonania elementu na poszczególnych operacjach, co jest potrzebne do kalkulacji. Właśnie dlatego technologowi praktyczna umiejętność obróbki jest bardzo przydatna (wie, kiedy parametry mają się nijak do katalogowych). Z drugiej strony może sobie technolog za to darować umiejętność poruszania się w programach do konstruowania, to znaczy on ma inne programy, jeśli jest np. technologiem-programistą, musi umieć wczytać rysunek i na jego podstawie wygenerować właściwe ścieżki dla narzędzi. Ale to już całkiem inna inszość i z rowerkiem, któremu kręcą się kółka niewiele ma wspólnego.
- 01 lip 2012, 19:07
- Forum: Informacji na temat...
- Temat: Wybór drogi kształcenia
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 3387
I z tym, jako człowiek, który kiedyś tam miał z Politechniką do czynienia się absolutnie nie zgodzę. Najpierw będzie musiał przeliczyć, jaki wpust będzie w tym miejscu potrzebny. Gdyby cię to interesowało, to zjarzyj tutaj: http://www.pkm.edu.pl/index.php/polocen ... sztalt-obl - jeśli chcesz iść na skróty, to proponuję, choć nie polecam od razu: http://www.pkm.edu.pl/index.php/polocen ... 7-01020101lolo2 pisze:jak przyjdzie mu wpust narysować, to będzie musiał poszukać jak to wygląda wymiary
I nie ma możliwości odejścia przy projektowaniu od liczenia. A pisząc "będzie musiał poszukać, jak wygląda", po prostu obrażasz prawdziwych inżynierów, którzy swojego tytułu nie kupili za czapkę gruszek.
Ale dzięki twojej dyskusji niektórzy dowiedzą się, czemu jeden zarabia kilka razy więcej od drugiego. Po prostu jeden wie, jak się wpust liczy, a drugi musi się dowiadywać, jak wygląda. Tylko kto takiemu dał tytuł bez znajomości wyglądu wpustu, to ja naprawdę nie umiem już ci odpowiedzieć.
- 01 lip 2012, 14:21
- Forum: Informacji na temat...
- Temat: Wybór drogi kształcenia
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 3387
Jeśli twojej piły używasz sam, to twój prywatny problem, ale jeśli ta piła pracuje w firmie i zatrudnionemu tam pracownikowi utnie palce, to możesz mieć kłopoty z powodu narażenia kogoś z tytułu braku odbioru technicznego twojej piły. Dokąd jest wszystko w porządku, to nikt nie zwróci uwagi na piłę, ale gdyby coś się stało, to badający sprawę inspektor może poprosić cię o certyfikat, kto obrabiarkę, w tym przypadku piłę, dopuścił do użytkowania. Paranoja, ale kilku się już na tym przewiozło.
Wiesz, jaka jest różnica, pomiędzy np. architektem, a konstruktorem? No właśnie taka sama jest pomiędzy designerem, a konstruktorem. Ten pierwszy robi projekt wizualny, a ten drugi usiłuje w tym projekcie zmieścić wszystko, co ma się we wnętrzu znaleźć. Kolega pytał o pracę konstruktora, a nie designera, stąd moja odpowiedź.
Poza tym, to designerzy są najczęściej po szkołach artystycznych. To się nazywa często obecnie Design Management, a po polsku po prostu "wzornictwo", czasem z przymiotnikiem "przemysłowe". A inżynier jest od liczenia, niestety w realnym świecie takie są realia.
Wiesz, jaka jest różnica, pomiędzy np. architektem, a konstruktorem? No właśnie taka sama jest pomiędzy designerem, a konstruktorem. Ten pierwszy robi projekt wizualny, a ten drugi usiłuje w tym projekcie zmieścić wszystko, co ma się we wnętrzu znaleźć. Kolega pytał o pracę konstruktora, a nie designera, stąd moja odpowiedź.
Poza tym, to designerzy są najczęściej po szkołach artystycznych. To się nazywa często obecnie Design Management, a po polsku po prostu "wzornictwo", czasem z przymiotnikiem "przemysłowe". A inżynier jest od liczenia, niestety w realnym świecie takie są realia.
- 30 cze 2012, 13:49
- Forum: Informacji na temat...
- Temat: Wybór drogi kształcenia
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 3387
I po co to komu? To może w reklamie się zatrudnisz i będziesz projektował filmiki, w których tabletka gasi zgagę w żołądku.SSK pisze:Spokojnie mógłbym wykonać powiedzmy ten rowerek i pobawić się jeszcze w "mechanism" coby ładnie się wszystko kręciło.
Bo problemem nie jest coś wymyślić, ale zrobić to w ten sposób, żeby to najlepiej, jak to tylko można działało. Ot przykład - projektujesz obudowę telefonu, z założeniami, że ma ona pomieścić mechanizm (określone gabaryty) i wytrzymać np. siłę zgniatania 80 kG. I nie może to być 200 kG, bo wówczas obudowa będzie za gruba, za ciężka, będzie na nią potrzeba za dużo tworzywa (koszty pracy wtryskarki, koszty materiału itd.). To tylko przykład, ale pokazuje, na czym polega praca konstruktora. Musisz liczyć, liczyć i jeszcze raz liczyć. To samo dotyczy np. produkcji nowej obrabiarki (liczysz napędy, przekładnie, łoże, korpusy, przewidując jakie obliczenia są w danym momencie konieczne).
Forma - a proszę bardzo, liczysz skurcze odlewnicze, zajmujesz się analizą płynięcia tworzywa (albo metalu) w formie, w końcu nie może zacząć krzepnąć przed całkowitym wypełnieniem formy, a z drugiej strony układ wlewowy musi być logicznie zaprojektowany.
Mam dalej pisać? Myślę, że nie potrzeba, bo załapałeś, na czym polega praca konstruktora. A co do UDT, to nie jest jakaś specjalna instytucja. Ot wydają pewne uprawnienia, bo ktoś musi je wydawać. W mechanice nie ma, jak w budownictwie uprawnień. Budujesz maszynę na własną odpowiedzialność, z założeniem, że umiesz to zrobić dobrze. A twój produkt, jeśli jest z określonej branży i tak będzie przed dopuszczeniem na rynek przejść certyfikację.
- 29 cze 2012, 20:14
- Forum: Informacji na temat...
- Temat: Wybór drogi kształcenia
- Odpowiedzi: 20
- Odsłony: 3387
"Za moich czasów" to młody człowiek na studiach zadawał sobie raczej pytanie, w której firmie chciałby pracować. Myślę że to dalej jest właściwa droga do określenia drogi kariery. Najpierw spróbuj znaleźć firmę, która będzie cię chciała, a później kształć się pod potrzeby tej firmy. Przecież już na etapie studiów można załatwić jakieś praktyki, zaklepać sobie miejsce. W przeciwnym wypadku możesz stracić tylko pieniądze, wydając je na kurs, który i tak ci się nie przyda.
Konstruktor w różnych firmach ma całkiem inny zakres obowiązków. Co innego jest liczyć mosty, a co innego obrabiarki, czy tylko obudowy do sprzętu AGD. Znów wszystko rozbija się o profil firmy, w której chcesz znaleźć zatrudnienie.
Ja myślę, że kurs tokarza dla inżyniera jest czymś, czego prawdziwy inżynier powinien się wstydzić. Inżynier ma się obróbki nauczyć na studiach, ewentualnie podczas praktyk, on ma wiedzieć, jak tokarkę skonstruować, a nie jak się ustawia na tokarce noże. Może jestem naiwny, bo dziś tytuł inżyniera niewiele w Polsce znaczy, ale to, że tytuł uległ dewaluacji nie oznacza, że powinniśmy takie trendy popierać.
I na koniec - są miejsca, gdzie za prawdziwą wiedzę i umiejętność podejmowania właściwych decyzji płaci się całkiem nieźle. Gdzie - tam, gdzie mógłbyś wykonywać pracę z zakresu, w którym jesteś naprawdę bardzo dobry. Problem, jak się przebić, ale to już pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam. W końcu radzenie sobie w życiu, to zawsze była umiejętność, której w pierwszym rzędzie uczono "za moich czasów".
Konstruktor w różnych firmach ma całkiem inny zakres obowiązków. Co innego jest liczyć mosty, a co innego obrabiarki, czy tylko obudowy do sprzętu AGD. Znów wszystko rozbija się o profil firmy, w której chcesz znaleźć zatrudnienie.
Ja myślę, że kurs tokarza dla inżyniera jest czymś, czego prawdziwy inżynier powinien się wstydzić. Inżynier ma się obróbki nauczyć na studiach, ewentualnie podczas praktyk, on ma wiedzieć, jak tokarkę skonstruować, a nie jak się ustawia na tokarce noże. Może jestem naiwny, bo dziś tytuł inżyniera niewiele w Polsce znaczy, ale to, że tytuł uległ dewaluacji nie oznacza, że powinniśmy takie trendy popierać.
I na koniec - są miejsca, gdzie za prawdziwą wiedzę i umiejętność podejmowania właściwych decyzji płaci się całkiem nieźle. Gdzie - tam, gdzie mógłbyś wykonywać pracę z zakresu, w którym jesteś naprawdę bardzo dobry. Problem, jak się przebić, ale to już pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam. W końcu radzenie sobie w życiu, to zawsze była umiejętność, której w pierwszym rzędzie uczono "za moich czasów".