No w końcu trzeba było się zabrać za tą wymianę. Udała się połowicznie.
1. Spędziłem 2h na rozgryzaniu tego układu i... nie udało mi się

2. Znalazłem bardzo przydatny dokument -
https://www.cnczone.com/forums/attachme ... 306.attach - który w większości się zgadzał, niestety oprócz tego, czego nie udało mi się rozgryźć - czyli stycznika. Nie do końca wiem do czego on dalej służy, ale ma być może związek z włącznikiem, który oprócz 1/0 ma też jeszcze lampkę pośrodku.
3. Połączyłem wszystko zgodnie z moim wyobrażeniem, jak to powinno być, bez uwzględnienia włącznika 1/0 oraz stycznika. Także L poszło przez e-stop do przełącznika L/0/R (kierunek obrotów), przez niego do sterownika, a N bezpośrednio do sterownika.
Z jakiegoś powodu niestety działa mi tylko jeden kierunek, mimo, że podpiąłem identycznie, jak było. Jak wrzucam drugi to słyszę tylko klikanie i obrotomierz pokazuje mi jakiś wynik, nieduży, ale niezerowy. Nie za bardzo wiem, dlaczego tak się dzieje, sprawdziłem czujnikiem jak działa ten przełącznik i rzeczywiście zamienia kolejność przewodów, więc trochę jestem bez pomysłu dlaczego tak jest.
Druga sprawa to taka, że wyświetlacz zasilany jest z płytki cesx 1101-28, na której jest poprowadzone wejście AC, przez cewkę i kondensatory do wyjścia AC, filtracja jakaś jak mniemam. Wcześniej miałem tak, że póki nie wcisnąłem przycisku start to nie włączał się wyświetlacz. Teraz jednak, zgodnie ze schematem, wszystkie rozłączenia dla fazy (L) znajdują się między wyjściem L z cesx a sterownikiem. Mi to w zasadzie nie przeszkadza, że wyświetlacz się świeci, chyba nie powinno być to problemem.
Trzecia to taka, że z braku miejsca musiałem zamocować ten nowy sterowniczek w taki sposób, że gałkę mam z tyłu obudowy wystającą, a nie na tablicy

Nie chciałem już kombinować z wylutowywaniem potencjometru i robieniu przedłużenia, więc na razie tak zostanie, w sumie i tak niespecjalnie mi to przeszkadza.
Czwarta to taka, że jednak trzeba być potrójnie czujnym, a nie podwójnie. O ile przez cały czas zabawy i testów wyłączałem z prądu frezarkę zupełnie, trzymałem dystans do bebechów jak musiałem włączać na otwartych, żeby sprawdzić, czy na starym sterowniku jakaś kontrolka się nie świeci, to w momencie jak wszystko podłączyłem i przetestowałem, taki byłem zaaferowany tym, że mi odwrotny kierunek nie zadziałał, że... zapomniałem wyłączyć z prądu. Odkręcam sobie spokojnie przewód ze złącza w skrzynce i... niespodzianka

pisnąłem jak panienka, przepełniony poczuciem zdrady ze strony frezarki, bo w jakiś sposób zamknąłem obwód i frezarka magicznie się włączyła i zaprosiła mnie jednocześnie do tańca

Nie mam pojęcia co się stało, dlaczego silnik się włączył, skoro na samym sterowniku było ustawione 0... no ale jednak. W sumie i tak chyba miałem szczęście, bo jedynie trochę mnie połaskotało po rękach, ale jednak do frezarki przez jakiś czas jeszcze będę podchodził z pewną dozą podejrzliwości.
Swoją drogą, jeżeli frezarka jest uziemiona (nie ruszałem tych przewodów nawet), to chyba niezależnie co by się nie stało w tej skrzynce elektrycznej (poluzowany przewód, czy coś), jeżeli doszłoby do zwarcia fazy z obudową to wszystko poszłoby przez uziemienie, wywaliło korki i tyle, tak? Gdybym akurat coś frezował i trzymał korbę albo opierał się o obudowę to bym nawet nie poczuł? Pytanie może głupie, ale nie chcę się bać własnej frezarki

Na chłopski rozum wydaje się, że po to jest uziemienie. No i raz kabel mi się przetarł na krańcówce od osłony, doszło do zwarcia z obudową i właśnie wywaliło momentalnie korki, więc chyba tak jest?