Wszystko fajnie ale nie stawiał bym wyższości zegaru nad tradycyjnym gwintowaniem przy pomocy cofania.
Masz na pewno sporo racji ale:
Kwestia zużywania śruby jest raczej marginalna i w tym przypadku nie wiem czy nie gorzej niszczy cały układ załączanie nakrętki podczas pracy śruby, nikt nie jest idealny i raz się trafi lepiej a raz mniej a mimo wszystko dość sporą siłę musimy wywrzeć na dźwigni włączania.
Kwestia czasu poświęconego na powrót suportu na początek również jest dyskusyjny ponieważ przemyślane maszyny posiadają lewe obroty sporo szybsze od prawych co bardzo przyspiesza samo gwintowanie.
Kwestia czasu jest tym bardziej dyskusyjna że normalnie interesują nas tylko dwie dźwignie, posuw poprzeczny i lewe-prawe obroty gdzie po wyjechaniu noża z gwintu spokojnie po przełączeniu obrotów możemy sobie dobrać odpowiednią wartość w "biegu". W przypadku zegara mamy posuw poprzeczny, włączanie śruby, przejazd suportem na początek gwintu i czekanie na odpowiednią cyferkę na zegarze. Przy tak krótkim skoku gwintu dłużej zajmuje czekanie na odpowiednią cyferkę niż przejazd noża po materiale.
W dodatku myślę że zegar sporo zwiększa możliwość ewentualnej pomyłki podczas gwintowania oraz nie oferuje możliwości dla każdego dostępnego gwintu na maszynie.
Jest to na pewno inna metoda niż standardowa na zapiętej ciągle śrubie ale dla mnie nie ma ona żadnych plusów w porównaniu do klasycznej metody i chyba dlatego nie widziałem tokarza który by robił gwint zegarem
Swoją drogą polecam zerknąć na śrubę w czasie 11:40 filmu. Luzy jak by miała z 60 lat gwintowania za sobą
