Kolejna sprawa to szkoły. Tu to można by litanie napisać...
W podstawówkach brak konkretnych zajęć z serii Technika, Warsztaty. (dzieciak wiertła od wkrętu nie odróżnia.)
W liceach przygotowują tylko i wyłącznie do zdania matury. Nic ponad to.
W technikach/zawodówkach brak konkretnej kadry. CNC uczy informatyk który nie ma pojęcia o obróbce skrawaniem (stąd potem problemy młodego że nie ma pojęcia jaki posuw jakie obroty jakie przybranie). Nawet jak się trafi konkretny nauczyciel to znowu kwestia ludzi- jak nie chcą się uczyć to im nikt wiedzy łopatą do łba nie włoży. Z klasy do klasy przepchną bo z tego szkoła ma pieniądze (dostają za każdego ucznia). Potem taki tłuk wychodzi i się okazuje że pracy trzeba szukać bo głodny chodzi. Wymachując dyplomem ukończenia technikum (bo dyplomem zdania egzaminu technicznego mało który się może pochwalić) idą do przemysłu i Kolegów o siwe włosy przyprawiają

Na studiach nie lepiej. Omawiany materiał tyczy się szczegółów i niuansów. Z jednej strony to dobrze bo od tego studia są, ale z drugiej tylko niewielka część ludzi którzy tam przychodzi ma podstawy wiedzy technicznej która pozwoli zrozumieć delikwentowi o czym w ogóle jest mowa. Potem mamy inżyniera co tokarki od szlifierki do wałków nie odróżnia. A mikrometr dokręca aż śruba piszczeć na gwincie nie zacznie.
Przemysł próżni nie znosi, dlatego większość postępuje jak kolega:
ak47 pisze:Dlatego u nas po kilku takich falstartach jest inne podejście. Nowi nie ważne czy po studiach czy po czym trafiają na piłę, potem frezarkę i tokarkę (manualną).
Chłopaki nadrabiają warsztaty szkolne których w szkole nie mieli albo w ich czasie wódke z kolegami pili zamiast się czegoś nauczyć. To jest chyba jedyna droga gwarantująca uzyskanie na jej końcu pracownika z którego można mieć pożytek.
Pozdrawiam Marek