Jest off top, ale wywołano mnie do tablicy.

Adrian M. pisze: Są to tak zwane konferencje kół naukowych, gdzie również są osoby związane z przemysłem. Wydawane są z takich konferencji publikacje.

To nie są publikacje, takie coś określa się mianem komunikat.

Adrian M. pisze:Ale miałem okazję przeglądać publikację z międzyuczelnianej konferencji kół naukowych spawalników, całość to była ładnie oprawiona książka z ok. 200 stronami.

Pokłosie PRL - lepiej jak jest więcej. Krążyła kiedyś taka historia o studencie matematyki, który pracę magisterską zawarł na trzech stronicach: strona tytułowa, treść pracy i wykaz literatury. Miały być cztery strony, ale głupio było dołączać spis treści do takiego czegoś.

Adrian M. pisze:Jeżeli chodzi o publikacje referatów to sam posiadam dwie. Na konferencji je streszczałem tylko, całość do wglądu w wydrukowanej wersji.

Gratulacje! O ile byłeś jedynym autorem lub współautorem wymienionym na pierwszym miejscu listy autorów.

Adrian M. pisze:Co do darmowej siły roboczej tak jest. Niestety studentów jest sporo, pracy mniej, każdy chce wykorzystać, szukając praktyki, stażu trzeba się namęczyć aby trafić w ciekawe miejsce a nie do kserowania papierów. Jest to bolesne, ale tak jest.

Nie zrozumiałeś. Pani rektor mówiła o darmowej sile roboczej w tym sensie, że głównym zadaniem studenta w trakcie studiowania jest wyrobnictwo na rzecz "łańcucha pokarmowego" - doktorantów, doktorów, doktorów habilitowanych, profesorów. Edukacja w tym wszystkim to jest lipa, a uczelnia dla kadry "nauczającej" to jest bezstresowa maszynka do zarabiania pieniędzy - bierze się od łepka, a bezstresowo bo kasa idzie z budżetu.

Również pozdrawiam.

Grzegorz

Adrian M. pisze:(...)trzeba aktywnie brać udział w życiu uczelni, udział w kołach naukowych, prezentowanie na konferencjach, pisanie artykułów naukowych(...)pewnie jesteś na 2- 3 roku.
Adrian M.

Jeszcze student, a już tylko teoretyk.

Nie spotkałem się z sytuacją, kiedy studentowi dane było coś prezentować na konferencji, a tym bardziej publikować, a tym bardziej studentowi 2-3 roku. Znam jeden przypadek, kiedy studenta dopisano do listy współautorów publikacji. A latem zeszłego roku pewna pani mająca dodatkową fuchę w zakładzie, w którym pracowałem, będąca byłym rektorem jednej z polskich uczelni technicznych bez krępacji powiedziała: student to jest dla nas darmowa siła robocza.