
Co do chłodnicy:
ostatecznie rozwiązałem problem tak: z oryginalnego radiatora z modułu chłodzącego (lekko licząc 3 kg aluminium z dużym użebrowaniem) usunąłem ogniwa Peltiera (zużywają dużo energii i stwarzają niebezpieczeństwo obniżenia temperatury chłodziwa poniżej temperatury otoczenia - co, jak mniemam, mogłoby mieć zły wpływ na pracę łożysk wrzeciona), splanowałem powierzchnię styku elementów oraz podebrałem materiał w miejscu kolanek (wystawały ponad płaszczyznę styku). Następnie połaczyłem elementy śrubami z pośrednictwem pasty termoprzewodzącej.


"Rakieta" gotowa do startu:

Jeżeli okaże się, że sam radiator sobie nie radzi, zamontuję na żeberkach wentylator. Myślę, że teraz będzie dobrze

Przy okazji - pomysł na przepchanie wężyków przez prowadniki kablowe. U mnie mieściły się na styk, co skutecznie uniemożliwiało ich przewleczenie. Pomogło "zaspawanie" na płasko jednego z końców lutownicą i podpięcie drugiego końca do starego agregatu z lodówki (po stronie "ssącej"). Odpompowanie powietrza spłaszczyło wężyk umożliwiając to, co wcześniej było niemożliwe

