Znaleziono 1 wynik

autor: Alvar4
23 paź 2018, 18:23
Forum: Toczenie / Tokarki Konwencjonalne
Temat: Nieco egzotyki - tajwańska tokarka z norweskim akcentem
Odpowiedzi: 49
Odsłony: 4903

Re: Nieco egzotyki - tajwańska tokarka z norweskim akcentem

Hej. Super ten opis. Gratuluje maszyny. Ja w swoim życiu tez miałem kila przygód z rożnymi tokarkami i wiem że na pierwszym miejscu zawsze stawiam stan łoża i wrzeciona. To są te dwie rzeczy dzięki którym uzyskamy dokładność toczenia a na tym najbardziej mi zależy. Cała reszta to sprawa drugoplanowa aczkolwiek również istotna. Gwinty to też podstawa do uniwersalności i przydatności choć ja nie zawsze mam czas się bawić w gwintowanie nożem i jak mam tylko możliwość to używam gwintowników /narzynek bo gwint wychodzi ładnie i szybko. Przelot wrzeciona każdy by chciał mieć jak największy ale to ogranicza obroty maksymalne i podraża mocno zakup maszyny. Toczenie grubszego pręta w uchwycie przecież nie jest jakimś problemem wielkim. Po prostu trzeba sobie doliczyć te 30-50 mm więcej materiału żeby mieć za co chwycić w szczeki. Tak na prawdę w warsztacie trzeba mieć dwie tokarki. Małą do drobniejszych i średnich robót i dużego luja z wielkim uchwytem, przelotem i prześwitem aby móc złapać czasem tarczę od auta czy nawet felgę. Tak na prawdę to ile warsztatów to tyle zdań na temat jaka maszyna potrzebna..... można tak gadać do rana i tematu się nie wyczerpie :P
Pierwsza moja tokarka to OUS1. Coś tam trochę nawet toczyła ale przy większych wałeczkach to drgania, upierdliwość w obsłudze i małe przybieranie wióra działały mi na nerwy. Sprzedałem to w ciul za 600zł i kupiłem za 800 zł z okolicznego Geesu starą wysłużoną 1.5T rewolwerówkę z poziomo obracanym rewolwerem RV40 produkcji Cegielskiego. Ło Panie.... toż to już maszyna była. Gwintów nie miała, obroty wrzeciona tylko 4 najwolniejsze biegi od chyba 30 do 360 obrotów (wysoki zakres obrotów miał uszkodzone sprzęgło) ale za to przelot 40mm i uchwyt 200mm to już klasa. Stożka to ciągała chyba ze dwie dychy przy uchwycie ale nie ważne.... Na tym już kupę roboty mogłem zrobić i robiłem. Poczyściłem ją jak umiałem, odmalowałem na biało.... wreszcie warsztat miał większe możliwości obróbki i klienci wiedzieli do kogo przyjść i że na pewno zrobię im coś. Z czasem jak pojawiały się coraz dokładniejsze roboty to doskwierał brak gwintów/ obrotów i stan łoża.
Przypadek sprawił że kolega kupił TUM 25A w bardzo dobrej cenie i nie miał jej gdzie trzymać więc wymyślił że mi ją pożyczy na rok czy dwa do puki nie przeniesie się ze swoim warsztatem do nowej hali. Ależ to było już cacuszko.... Obroty jak dzikie, gwinty, nowy uchwyt tokarski 160 ROHM z kompletem szczęk. Jak ona cicho pracowała..... bajka.... stożka ciągła przy samiutkim uchwycie 5 setek około.... ale to na 20-30 milimetrach przy samym uchwycie.... dalej już równo robiła.... I nastał ten nieszczęsny dzień.... musiałem w końcu po dwóch latach oddać tą maszynę. Jak to bolało..... nic nie można było w warsztacie zrobić przez brak maszyny.... oczywiście była stara babcia RV40 ale jej już nie tykałem prawie tylko Braciak na niej coś tam toczył od czasu do czasu. Zaczęły się mocne poszukiwania dobrej tokarki do warsztatu. Obejrzałem chyba dwie.... obie mi podkupili.... ale nie byłem w pełni zdecydowany na nie więc trudno się mówi.... Aż po sąsiedzku znalazłem TUB25 która pracowała na dziale utrzymania ruchu w Polfie. Miała już robiony remont w latach 80-tych i prezentowała się całkiem nieźle. Poszedłem do sąsiada w kawałkiem stali na testy toczenia co by obmierzyć ile stożka ciągnie..... i to było to .... przy samym uchwycie może setka czy dwie uciekały.... musiałem ją kupić! Juz kasa umówiona (7000) i za dwa dni odbiór miał być. A tu po dwóch dniach sąsiad przyjechał i mówi że mi jej nie sprzeda, że żona coś tam się nie zgadza, że syn coś tam..... Kurde cwaniak jak zobaczył jak dobrze toczy to po prostu nie chciał jej oddać. A stała ona u niego chyba ze 3 lata... kupili i nawet nie sprawdzili jak toczy.... włączyć jej nawet nie umieli.... ja tez nie ale jakoś ogarnąłem wajchologię (kto ma taką ten wie). Sąsiad ma automaty tokarskie CNC i z nich się utrzymuje a tego TUB-a kupił od znajomego i miał plan używać ale że mają jeszcze TUS25 to ta stała tak po prostu w kącie i się nie przydawała. Koniec końcem po tygodniu pertraktacji jednak zgodził się sprzedać bo dalej stała nie dotykana. Także takoż teraz mam TUB25 i jest w sumie całkiem fajna i łoże jeszcze zdrowe. Jedyny mankament to wycie pompy oleju od smarowania wrzeciennika i dość głośna praca skrzyni biegów ale wybaczam jej te mankamenty bo toczy bardzo ładnie jak na moje potrzeby a jak już mówiłem to jakość toczenia jest dla mnie priorytetem. Słuchawki na uszy i wióry się sypią! Trochę się rozpisałem no ale może się na mnie nikt nie obrazi jakoś bardzo. Do towarzystwa kupiłem jej TUE35 w wersji z krótkim łożem za 1500 zł. ale jakoś stoi i czeka na nowy uchwyt tokarski i wymianę pasków.... jakoś nie mam chęci i czasu na jej wskrzeszenie. Jak spadnie śnieg to pewnie zaszyję się w warsztacie i ją odremontuję trochę i niech się też przydaje w warsztacie. Także pozdrawiam i nie przedłużam. :)

Wróć do „Nieco egzotyki - tajwańska tokarka z norweskim akcentem”