Jako, że elementy były małe aby obejść je na swojej frezarce to po prostu przygotowałem sobie palenisko robiąc tak: wykopałem sobie dziurę w ziemi (niezbyt głęboką

). Na dwóch bokach cegłówki. Na cegłówkach płyta metalowa z dziurami (kiedyś miał być z tego stół montażowy ale z racji użytego materiału i jego grubości dałem sobie spokój). Podsypałem na płytę węgla z miałem, ułożyłem elementy do wyżarzania, obsypałem znowu węglem i miałem aby nic nie wystawało. Na to jakieś gałęzie itp i odpaliłem

Powietrze wchodziło od dołu więc ładnie się rozpaliło (pomagałem jeszcze powietrzem z butli). Jak się rozgrzało do czerwoności to po 24 godzinach jeszcze gorące było i ręką nie mogłem dotknąć. Wiem, że w piecu byłoby jak trzeba, ale wolałem takie coś niż nic. Elementy z racji ilości węgla i miału oraz dostępu powietrza od dołu powinny nagrzać się identycznie. Po rozgrzaniu też stygły powoli. Buduję już długo swą maszynkę i nie stwierdziłem zwichrowania tych elementów.
Mój sposób na pewno będzie trudny do przeprowadzenia dla dużej konstrukcji w jednym kawałku, ale jak ktoś ma miejsce

i 4 tony miału

to czemu nie - tylko oby okolicznych wsi nie zhajcować
