Zasilacz już przeszedł próby-pozytywnie. 8 godzin był podłączony bez żadnego obciążenia (zapomiałem wyłączyć ) Przy znamionowym obciążeniu nie zauważyłem aby się grzał i nawet mi się to podoba. Gorzej z mierzeniem poboru prądu, Zasilacz obciążony jest stabilizatorem 12V który lekko ciepły zasila odbiornik zdalnego sterowania 40 mA i moim cyfrowym miernikiem za cholerę tego zmierzyć nie mogę cały czas pływa między 1 a 25 mA.

Zdecydowałem się jednak na impulsowy, ale raczej z ciekawości i gabarytów. W odwodzie mam różne szpeje elektroniczne i zawsze mogę na szybko coś poskładać. Też jestem zwolennikiem transformatorów, ale świat idzie do przodu, czas wszystko zweryfikuje.

No właśnie że różnice w cenie są niewielkie, zasilacz impulsowy Mean Well RS-75-24 to koszt ok 75 zł, a porządny transformatorowy także niewiele mniej. Z racji tego że głównie taki zasilacz jest na czuwaniu interesuje mnie różnica w "konsumpcji" prądu w takim stanie.

Muszę kupić zasilacz 24V 3A który będzie zasilał automat bramowy i zwracam się do fachowców z pytaniem - tradycyjny czy impulsowy?? Nie miałbym problemów gdyby ten zasilacz był eksploatowany ciągle, ale z racji zastosowania - kilka, kilkanascie cykli na dobę po 20 sekund, reszta czuwanie z poborem 10 mA i nasuwa sie pytanie , który mniej zuzywa w trakcie tak małego poboru prądu??