Znaleziono 5 wyników

autor: diodas1
04 kwie 2014, 00:04
Forum: Na luzie
Temat: Powiedzonka naszych dzieci
Odpowiedzi: 29
Odsłony: 2814

To prawda że we Wrocławiu nadal przeważają potomkowie ludzi wysiedlonych z Kresów Wschodnich którzy mimo, albo z powodu losów które przeszli są na ogół pogodni i dość przyjaźni.
Ponadto jest tu wiele wyższych uczelni. To powoduje że miasto wydaje się młodsze bo studiują nie tylko Wrocławianie ale i młodzież przyjezdna. Wrocław ma wiele walorów pozytywnych, zwykle jest tu cieplej niż w innych regionach Polski. W moim ogrodzie rośnie i owocuje drzewo migdałowe, figa i inne ciepłolubne rośliny. Ma też niestety wadę o której wiedzieli także Niemcy, mianowicie ma dość podmokły grunt. To powoduje że tutaj częściej pojawiają się schorzenia reumatyczne. Podobno Niemcy zalecali ciągłą rotację mieszkańców czyli pomieszkać kilka lat i przeprowadzić się do innego miasta. Ja tu już żyję długo. Kolana trochę trzeszczą ale ogólnie nie narzekam. Tylko budując dom musiałem wylać ogromną ilość betonu i stworzyć monstrualnie szeroką ławę fundamentową żeby zapobiec jego zbyt szybkiemu osiadaniu. Szczęśliwie zagnieździłem się daleko od centrum miasta więc codzienność nie jest taka uciążliwa.
Wiem że TVN24 na wielu ludzi działa jak płachta na byka ale mnie to akurat nie przeszkadza. Tu po prostu mogę włączyć kanał wtedy kiedy akurat mam chwilę wolną i otrzymuję w miarę aktualny serwis informacyjny. Na innych kanałach trzeba się wstrzelić w konkretną godzinę. Żeby mieć ogólne pojęcie, z której strony wieje wiatr, z doskoku śledzę też przekazy w internecie, przy czym nie zaśmiecam sobie głowy gotową, przeżutą papką wraz z komentarzami redakcyjnymi. Od myślenia i budowania własnego światopoglądu mam jeszcze parę sprawnych szarych komórek pod swoim beretem. Sam widzę jak jest, słyszę wszystko z prawa i z lewa. Nikt nie musi mi mówić co będzie mi smakowało. Nie jestem wyznawcą żadnej "jedynie słusznej" linii. Wiem że prawda leży gdzieś pośrodku, czyli tam gdzie dokładnie wszystkim przeszkadza. Wyciąganie wniosków z różnych doświadczeń to podstawowa umiejętność którą posiadłem na studiach. Przydatne w pracy i w życiu. Nie noszę okularów czarnych ani różowych. Przez czyste szkła więcej widać.
autor: diodas1
03 kwie 2014, 22:00
Forum: Na luzie
Temat: Powiedzonka naszych dzieci
Odpowiedzi: 29
Odsłony: 2814

trzasu, Jeżeli będziesz miał możliwość to dokumentuj zdjęciami rozwój córci. Szczególnie w pierwszych miesiącach dziecko szybko rośnie. Niedawno doczekałem się wnuczki i sam byłem ponownie zaskoczony tym, co zobaczyłem po jej odebraniu z porodówki. Usteczka wielkości jednogroszówki a palce o grubości zapałek. Po 9 miesiącach te "detale" rozrosły się czterokrotnie. Każdego kolejnego dnia widać zmiany w wyglądzie i zachowaniu. Moja wnuczka nie ukrywając przepada za dziadkiem i interesuje się kabelkami oraz wszelkimi mechanizmami. Będą z niej ludzie :mrgreen: Na słowo "berkut" reaguje szukając wzrokiem telewizora. Na razie nikt jej bajek nie czyta, tylko dziadek opowiada jej różnie banialuki i razem oglądamy wiadomości na TVN24. Dlatego szybciej poznała Putina niż misia Puchatka. Odkryłem że ma jakiś ukryty włącznik pod pachami. Kiedy ją tam chwytam to zaczyna podskakiwać niczym młot pneumatyczny. Robi to tak intensywnie że jesienią chyba ją wykorzystam do udeptywania kapusty w beczce.
autor: diodas1
03 kwie 2014, 19:54
Forum: Na luzie
Temat: Powiedzonka naszych dzieci
Odpowiedzi: 29
Odsłony: 2814

Bardzo przydatne, na przykład w charakterze toastu, kiedy wyczerpie się już lista godniejszych zawołań.
Kiedyś nauczyłem też tego powiedzonka Holendra który chciał po powrocie do domu z delegacji w Polsce zaimponować swojej babci polskiego pochodzenia. Dopiero kiedy nauczył się zwrotu perfect powiedziałem mu co to znaczy. Uznał mimo to że dla babci się nadaje
autor: diodas1
03 kwie 2014, 12:11
Forum: Na luzie
Temat: Powiedzonka naszych dzieci
Odpowiedzi: 29
Odsłony: 2814

Dziecko wychowywało się w domu gdzie oboje rodzice intensywnie pracowali i nie mieli czasu na dziecinne bla, bla. Pracowaliśmy w domu- działalność gospodarcza wielobranżowa o często zmienianym profilu. Raz było to malowanie obrazów na konkretne zamówienie, innym razem szycie kolekcji unikatowej odzieży, jakieś zabawki, abażury, odlewanie figur, naprawa skrzyni kalkulatorów i innych liczydeł dla sporej firmy... Aż trudno przypomnieć sobie wszystkie zlecenia. W takim tandemie humanistyczno- politechnicznym podejmowaliśmy się zadań "niemożliwych" Jednocześnie z doskoku, w chwilach wolnych trwało wykańczanie części budynku w którym już się zainstalowaliśmy. Między tym wszystkim dziecko które wszystkim się interesowało i zadawało tysiące pytań. Siadał koło mnie i po swojemu- a co to? Jakoś całkiem bezwiednie odpowiadaliśmy mu jak dorosłemu więc zapamiętywał różne pojęcia i nazwy. Mówiliśmy koło niego i do niego a on słuchał. Gdzieś tak przed ukończeniem drugiego roku życia "włączyło mu się gadanie" i wtedy było już z górki. Starałem się oczywiście zadbać o jego bezpieczeństwo, nie pozwalałem samemu włączać maszyn, miał swoje okulary ochronne :mrgreen: ale zawsze był gdzieś w pobliżu. Dzieci uczą się przez naśladowanie. Widział jak mieszałem w kaszcie zaprawę murarską i spodobało mu się. Nazwał to "błotkowaniem" Poszedł do żony, która akurat ślęczała nad swoją dłubaninką (malowała jakąś miniaturę) i pyta czy może sobie zrobić błotko w swoim pokoju. Żona nie odrywając wzroku od pracy mówi, możesz. Po pół godzinie zajrzała do niego bo zrobiło się cicho. Na środku pokoju na linoleum pokrywającym posadzkę (nie było jeszcze podłogi) synalek pracowicie małym wiaderkiem naniósł piasku i wody i zawzięcie miesza... Różnie bywało. Czasem praca w skupieniu, czasem grubsza rozróba, przyszli znajomi lub klienci a bąbel wciąż pod ręką więc się nasłuchał. Trzeba było pewnego razu pójść z nim do przychodni , bodajże na "bilans trzylatka" gdzie lekarz oceniał prawidłowość rozwoju dziecka. Obmierzył, obejrzał, obsłuchał i zaczął się wywiad. Maluch siedzi na podłodze koło żony, wyjątkowo cichutki. Lekarz zadaje pytania i coś notuje w formularzach. Pytanie- czy dziecko w ogóle mówi? A maluch spod biurka " kto pije i pali, ten nie ma robali" Lekarz wytrzeszczył oczy i od razu wypełnił kilka rubryk. W pokoju była też pielęgniarka. Wychodzimy, jeszcze nie zamknęliśmy drzwi a synalek na cały głos, z dziecinną szczerością- "ale ta pani brzydka!!!" Dużo wolniej rozwija się dziecko, które matka wrzuca do kojca, przysypie zabawkami i zostawia samo sobie, dopóki nie zacznie głośno płakać. Mały człowieczek potrzebuje ciągłej stymulacji. Trzeba do niego mówić i angażować w różne zajęcia. My swojemu nie kupowaliśmy tysiąca samochodzików i misiów. Dzięki temu rozwinął kreatywność a używał tego co mu w ręce wpadło.

Dwa maluchy w piaskownicy: Co jesz? Mięsko. Skąd masz? Samo przypełzło.
autor: diodas1
02 kwie 2014, 13:41
Forum: Na luzie
Temat: Powiedzonka naszych dzieci
Odpowiedzi: 29
Odsłony: 2814

Wracaliśmy już do domu kiedy zaczął niespodziewanie padać deszcz. Kupiliśmy więc migiem w kiosku naszemu maluchowi żółtą foliową pelerynkę. Idziemy sobie spokojnie a obok drepcze maluch w nowym fantazyjnym wdzianku, dumny jak paw. W pewnym momencie wyprzedza nas omijając kałuże pokurczony rowerzysta w przemokniętej podkoszulce. Nasz bąbel nie mógł przegapić takiej okazji i krzyczy za nim- " a ja mam akurat deszcz przeciwpłaszczowy!"

[ Dodano: 2014-04-02, 14:44 ]
W czasach słusznie minionych wracałem z rodzinką z wypadu na zakupy. Tramwaj, godziny szczytu, ludzie wracają z pracy albo jak my, z polowania na byle co w sklepach. Ktoś zlitował się i ustąpił nam miejsce siedzące. My deko skonani wyprawą a synek (2.5 roku) cały w skowronkach. Żona z tobołkami na kolanach a ja walczę z "żywiołem".Nudzi mu się więc szuka afery. Zaintonował "Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów- Tylko we Lwowie!" Parę osób podjęło wątek ale za chwilę znowu cisza- ludzie zmęczeni. Jakiś lekko podchmielony jegomość za nami narzeka że mu się podeszwa oderwała. Synek nabrał powietrza w płuca i mówi- trzeba skleić. Klejem. Najlepiej żywicą epoksydową. Zrobiło się ciszej, ludzie nadstawili uszy, co też bąbel jeszcze powie. Jakaś kobieta przed nami parskliwie kichnęła a ten z satysfakcją w głosie :Pomyślnych wiatrów!! Niektórzy się uśmiechnęli, nieszczęsna kobieta zarumieniła się i jedziemy dalej. W pewnym momencie zaniepokoiło mnie że synalek stracił wenę twórczą i siedzi wyjątkowo spokojnie. Przyglądam mu się a on coś żuje rzadkimi jeszcze ząbkami. Okazało się że obok naszego siedziska stał jakiś robotnik w kombinezonie i z pokaźną torbą zwisającą z ramienia. Tramwaj kołysał się na nierównych torach a torba synchronicznie zbliżała się i oddalała od naszego siedzenia. Z torby wystawała dumnie "zdobyczna" kiełbasa którą ten człowiek pewnie wystał w kolejce sklepu mięsnego. Była już znacznie nadgryziona... Ostatni odcinek drogi przebyliśmy na piechotę bo rozsierdzony maluch zaczął dopominać się następnego "gryza"

Wróć do „Powiedzonka naszych dzieci”