Nie wpadłbym na to. Takie wyjaśnienie jest logiczne. Faktycznie mój jonizator sypał jonami ujemnymi, biegun dodatni wytwornicy WN był uziemiony. Ciekawe natomiast że ten "warsztatowy" z kolei wymaga częstego serwisowania. Wygląda że ma dwa zasilacze wysokiego napięcia albo dwa powielacze napięcia odwrotnie spolaryzowane, napędzane z jednego transformatora i to powoduje że ich złe zrównoważenie tworzy niezbilansowaną mieszankę jonów. Wystarczy że padnie kondensator w powielaczu i robi się kuku. Przerabiałem to ostatnio budując paralizator na muszki owocowe
Mój jonizator na dodatek miał naprawdę wysokie napięcie zasilania i pojawiało się wyładowanie koronowe a wraz z nim wyraźny zapach ozonu. Prawdopodobnie to ozon wywołał u nas taką nadwrażliwość na zapachy. Wieść gminna niosła że dla optymalnej jonizacji w dużym pokoju trzeba conajmniej 30 kV. Ja dałem dwa razy więcej
Pewnie też nie ma u Was zjawiska "znikania" dymu i kurzu z powietrza. Mój znajomy który zbudował sobie podobną zabawkę i używał jej bez przerwy, przyznał się że musiał wielokrotnie częściej malować pomieszczenie. Dużo palił papierosów w ciasnej klitce. Zwykle miał otwarte okno ale po zastosowaniu jonizatora cały dym zamiast ulatywać na zewnątrz, szukał najbliższego miejsca gdzie mógł się rozładować więc obklejał mu sprzęt i ściany. Korzystne było to że komary go unikały. Owady w ogóle czuły się u niego jakoś niepewnie

Chyba też nie przepadają za wyładowaniami elektrycznymi.
[ Dodano: 2012-10-22, 23:59 ]
RomanJ4, widzę że się podjarałeś
Faktycznie to skakanie wszelkich okruszków było widowiskowe, podobnie jak wyładowania elektryczne skaczące na odległość kilku a czasem kilkunastu mm kiedy się dotykało innej osoby albo metalowego przedmiotu. Niemiłe raczej odczucie. W każdym razie mój kot zaczął mnie unikać. Z ekranu jonizującego (siatka z drutu najeżona igłami) czuło się wyraźny przyjemny wiaterek ale po chwili takiej inhalacji prosto w twarz wszystkie włosy się jeżyły i to był sygnał że trzeba odsunąć się od ekranu zanim wstanę i czegokolwiek dotknę. Podnosiły się i łaskotały nawet takie włoski o których nie miałem pojęcia że istnieją.Te wszystkie zjawiska były silnie zależne od pogody. Przy dużej wilgotności powietrza słabły. Na wszelki wypadek zacząłem wtedy nosić na palcu duży metalowy sygnet i zanim opuściłem pomieszczenie, przy jego pomocy rozładowywałem się na metalowej ościeżnicy drzwi.
Kto wie, może znowu powrócę do wysokiego napięcia bo zainteresowała mnie technologia flokowania służąca do tworzenia ozdobnej puszystej powłoki na różnych przedmiotach a sprzęt firmowy jest drogi.