Adam Fx pisze:oooo kolego niewątpliwie jesteś spawaczem wymiataczem


Dlatego właśnie stosuję te wszystkie tigowe bajery


Prawdziwym wymiataczem jest niewątpliwie kolega vv3k70r

Przynajmniej ja z wielką uwagą czytam jego posty

Ale skoro tak miło skomplementowałeś moje wypociny, to "uraczę" Cię jeszcze garstką uwag

Co do tego impuls tiga, to zdaje się, że pominąłem pewien ważny etap

zapalenie łuku...
Wiemy już, że korzystne jest rozpoczynanie spawania od małej wartości prądu, która
powinna płynnie narastać do wartości nastawy prądu spawania...
Znaczy trzeba zapalić łuk przy małym prądzie, co wcale nie jest takie łatwe

Oczywiście możemy powiedzieć, że sprawę doskonale rozwiązuje tzw "jonizator", czyli
generator impulsów wysokiego napięcia o polaryzacji zgodnej z polaryzacją prądu spawania...
Który doprowadzi do przeskoku iskry między elektrodą nietopliwą a materiałem spawanym,
a to z kolei doprowadzi do zainicjowania łuku

Prawda, że proste ?


Jeżeli w poprzednim poście przekonałem Cię, że sam fakt zastosowania impulsatora
w spawarce tig nie dowodzi jeszcze, że spawarka stanie się przez to bardziej użyteczna...
To tutaj jest dokładnie tak samo

Zastanówmy się przy jakiej minimalnej wartości prądu możemy zapalić łuk używając jonizatora...
Oto po długim procesie "tentegowania w głowie"

Napięcie potrzebne do zapalenia łuku z jonizatorem ( a co za tym idzie minimalny prąd
przy jakim możemy zapalić łuk ) jest odwrotnie proporcjonalne do energii pojedynczego impulsu jonizatora

Znaczy się, im większa energia ( napięcie lub czas trwania ) pojedynczego impulsu, tym
mniejsza wartość minimalnego prądu przy jakim możemy zapalić łuk

Oczywiście wykonanie jonizatora, który będzie wytwarzał impulsy o dużej energii...
A konkretniej wszystkie kolejno generowane impulsy będą miały jednakową i dużą energię..
Jest o wiele droższe od wykonania jonizatora, który dawał będzie impulsy o małej energii,
jednak doskonale widoczne gołym okiem spawacza

Dodatkowo wykorzystamy tutaj dwa zjawiska...
Pierwsze to to, że wyładowanie w otoczeniu argonu będzie miało większą długość, niż
wyładowanie przy tym samym napięciu w powietrzu

Drugie polega na tym, że łatwiej zapalić łuk z jonizatorem nad rozgrzanym materiałem,
niż nad zimnym...
Dodatkowo ustawmy minimalny prąd źródła prądu spawania na wartość 30 A ( jak w dedrze ) I mamy cacko jak ta lala

Inwerterowy Tig z jonizatorem HF

Wprawdzie z nieprzyzwoicie wysokim minimalnym prądem spawania. I trochę trudno zapalić łuk nad zimnym materiałem... Ale za to niedrogi

No i co najważniejsze...Bez niespodzianek

Wiesz zapewne, że jonizator zwykle automatycznie wyłącza się po zapaleniu łuku...
I oczywiście automatycznie załącza, kiedy łuk z jakiejś przyczyny zostanie przerwany,
przed ukończeniem spawania ( przed wyłączeniem przyciskiem na uchwycie )...
Jeśli przez nieuwagę zbyt daleko oderwiesz elektordę, a w drugiej ręce trzymasz akurat drut, który podajesz do spoiny...
To może nastąpić przeskok iskry nie do materiału, ale do trzymanego w dłoni drutu...
W przypadku chińskiego tiga, poczujesz co najwyżej lekkie szczypanie w paluchy

A jeśli ręka trzymająca drut uzbrojona będzie w rękawicę, to nie poczujesz nic

W przypadku jonizatora w tigu z prawdziwego zdarzenia, to może być początek końca

Oto jonizator "wali" do drutu, Ty dostajesz porządnego kopa i mając gwiazdy przed
oczami podskakujesz wrzeszcząc w niebogłosy "Łojezuuu" ( czy coś podobnego

W międzyczasie drugi koniec trzymanego w dłoni drutu dotyka do masy ( stołu spawalniczego )

A w ślad za wyładowanie jonizatora, "na pewniaka" zapala się łuk i zaczyna płynąć prąd
spawania


byś, mimo rękawicy musiał smarować paluchy kremem na poparzenia, przez najbliższy tydzień

Myślisz, że żartuję ?

Mam kolegę, który był kiedyś dobrym spawaczem... Zanim zaczął pić

Niestety spawając po pijaku kilkukrotnie doświadczył opisywanych przed chwilą niespodzianek

A trzeba Ci wiedzieć, że spawał w miarę dobrą maszyną ( FALTIG 160 ) z porządnym
jonizatorem...
Po kilku takich wpadkach otrzeźwiał i wynalazł metodę o tyle prostą co genialną

Po prostu wyłączył jonizator i zapalał łuk przez "potarcie", jednak...
Nie niszcząc przy tym geometrii elektrody !
Co oczywiście świadczy o niebywałych umiejętnościach mojego kolegi pijaka

Oczywiście nieprawda

Jeżeli spawarka ma dobry jonizator, to pozwala na zapalenie łuku przy małym prądzie...
Jeśli zatem przyłożę naostrzoną elektrodę prostopadle do materiału spawanego, wyłączę
jonizator i wcisnę przycisk przy uchwycie, to...
Zacznie płynąć prąd o małej wartości ( rzędu kilku amper ) który będzie nagrzewał elektrodę...
Oczywiście prąd ten będzie płynnie wzrastał, ale... Równie płynnym ruchem podnoszę elektrodę...
Oto ciepło (energia cieplna) wytworzone podczas jej nagrzewania wystarczy do
zjonizowania małej przestrzeni między zaostrzoną elektrodą a materiałem i podnosząc
elektrodę mam już zapalony łuk
i to przy małym prądzie

Rzecz jasna można to zrobić tylko w tigu który pozwala na zapalenie łuku przy małym prądzie...
Taki tig jest praktycznie zawsze wyposażony w dobry jonizator

Czy można zatem zapalić łuk nie używając jonizatora i nie niszcząc geometrii elektrody ?
Można, ale... Tylko w tigu wyposażonym w dobry jonizator

Fajny paradoks - prawda ?

Jasne



I tego, że w dobrym tigu jonizator nie jest jedyną metodą zapalenia łuku bez uszkodzenia elektrody

Możemy to zrobić równie łatwo wykorzystując charakterystykę źródła prądu spawania

Która, co widać teraz wyraźnie, musi być inna jak w dobrej spawarce mma

I to by było na tyle tego "wykładu"

Mam nadzieję, że zasnąłeś smacznie nie czytając do końca

Gdybyś był jednak ciekaw co jakie zjawiska poprawiają sprawnośc jonizatora w badziewnych chińskich inwerterach
I dlaczego łatwiej zapalić nimi łuk niż np starym MONTIGiem, to "powiedz tylko słowo "

O tigach to ja mogę nawijać przez miesiąc bez przerwy

Tylko coraz mniej słuchaczy mam



Pozdrawiam
Marek