Mam podobne urządzenie, lecz wyprodukowano je chyba w czasach kiedy Marconi śnił dopiero o falach

(nie: mikrofalach, a kuchenek mikrofalowych do przeróbki nie było) i podgrzewanie jest realizowane dzięki łukowi elektrycznemu, zapalanemu między dwoma węglowymi elektrodami tuż pod lutowanym odcinkiem piły. Zasilanie bezpośrednio z sieci, do zapalania łuku i rozsuwania elektrod jest tam zastosowany prosty układ mechaniczny, a do ograniczenia prądu drutowe rezystory dużej mocy.
Bardzo dawno temu mój Staruszek kupił piłę taśmową (chyba ponad 100-letnią, Teichert & Sohn) i w komplecie była owa "lutowarka". Korzystałem z niej trochę, postępuję podczas lutowania podobnie i doświadczenia mam podobne do
grawera. Nie ma tam docisku, oba lutowane końce są dość precyzyjnie spozycjonowane, "siadają" na sobie gdy lut popłynie. Używam lutu o wysokiej temperaturze topnienia, a podczas odpuszczania lutowanego fragmentu piły nie grzeję wysoko, nie rozhartowuję (wiśnia to "prawie" rozhartowanie), a podgrzewam małym płomieniem do szarego koloru co odpowiada temperaturze w okolicach 400°C. Były to zawsze piły do drewna, szerokości od 15 do 30mm - jednak ostatnio kupowałem wysyłkowo gotowe spawane.
Nie były drogie, bo w okolicy 40zł - długość ok. 4,5-5m (piła ma koła o średnicy 80cm), jedną chyba zresztą już lutowałem po zerwaniu.