Panowie, przejrzałem wątek, ale nie rozumiem, co z tego wynika. Naprawdę nie rozumiem! Mam do czynienia z precyzyjnymi obrabiarkami, gdzie twardość łoża ma znaczenie drugorzędne. Najważniejsze, żeby film olejowy, który tworzy się pomiędzy dwoma współpracującymi powierzchniami (na przykład łożem i suportem) był ciągły. Wtedy pomiędzy łożem i suportem mamy jazdę, jak między łyżwą i lodem.
Dla mnie istotne jest, czy smarowanie tych tokarek jest wystarczające. Jak jest rozwiązany problem zapewnienia ciągłości filmu olejowego.
Może się mylę, ale dla mnie, jeśli nie ma smarowania, to możliwość zatarcia występuje niezależnie od twardości powierzchni. Nie wiem, czy mogę wierzyć tabelce ze strony:
https://www.engineeringtoolbox.com/fric ... d_778.html
Tam jest podany współczynnik tarcia "Clean and Dry Surfaces", czyli czyste i suche powierzchnie i "Lubricated and Greasy Surfaces", czyli powierzchnie smarowane i tłuste.
Na dole tabelki znalazłem "Cast Iron" po "Cast Iron", czyli żeliwo po żeliwie. Na sucho współczynnik tarcia 1.1, 0.15 (ten drugi kinetycznego, jak już ruszy). Smarowane, to 0.07!
No to jeszcze stal po żeliwie - Cast iron - Mild Steel na sucho 0.4, 0.23 (drugi kinetycznego) i po posmarowaniu 0.21, 0.133.
Kto smaruje, ten jedzie. Czy nie jest przypadkiem błędem zachwycanie się twardością łoża, zamiast skontrolowanie, jak zostało rozwiązane smarowanie prowadnic i czy czasem tutaj nie powinno się coś poprawić.
Osobną sprawą jest dopasowanie prowadnic, czy stykają się one na całej powierzchni, może warto byłoby je poskrobać, żeby uzyskać naprawdę dobrą, małą tokarkę. Nie wiem, nie używam takich tokarek, nie znam ich i może racji w swoich wątpliwościach nie mam, ale dla mnie to mierzenie twardości ma sens, jeśli założymy, że potrzebny nam twardy materiał, a nie dobre smarowanie w tym miejscu, które rozwiąże sprawy zużycia. Wielu producentów łóż nie hartuje, nie dlatego, że nie potrafią, przy dobrze zaplanowanym smarowaniu (pompa, przecież nie kalamitki) hartowanie jest niepotrzebne.
Tym bardziej, że zaletą miękkiego żeliwa jest występowanie grafitu, który zmniejsza współczynnik tarcia. Jeśli ten grafit zmusimy, żeby rozpuścił się (podczas hartowania) w żeliwie, tworząc martenzyt, to automatycznie eliminujemy jego własności smarne z zahartowanej powierzchni. Paradoks, zamiast polepszyć, można sobie zaszkodzić, jeśli jest za twarde.
Może dałaby coś analiza zgładu, czy mamy tam grafit i w jakiej postaci (sferoidalny, płytki grafitu?). A czy na pewno są to prowadnice żeliwne? Czy czasem mądry chińczyk nie wymyślił, że taniej będzie całość pospawać, wstawiając hartowane prowadnice stalowe?
Z mojej tabelki Steel-Steel: 0.5-0.8 na sucho, 0.16 ze smarowaniem. No cóż, dla mnie wnioski są jasne.
Powtarzam, nie mam takiej tokarki, chcę tylko zwrócić uwagę, że skupianie się na twardości prowadnic nie doprowadzi do niczego.