To co stworzyłeś to jest typowe zadanie uczelniane.
I nic dziwnego że raczej tylko osoby po studiach są w stanie je rozwiązać w takiej postaci.
Przynajmniej jeżeli chodzi o osoby studiujące dzisiaj, ale o tym dalej*.
Natomiast zadanie jest proste ze względu na przyjęte parametry.
Nie podałeś szybkości rozprzestrzeniania się fali w linii (chyba że celowo, żeby zadanie przy okazji sprawdzało czy ktoś to wie) więc przyjmę średnie 200 000 000 m/s co daje prędkość propagacji około 5ns/m.
Stąd wniosek że impuls w ciągu 2ns nie zdąży nawet dotrzeć do punku o którym mówi zadanie. Nie trzeba więc nawet rozważać co się stanie na końcu linii (czy się sygnał odbije i jak się odbije). Tak samo niedopasowania linii po stronie generatora też nie trzeba rozważać.
Dobrze rozumuję?
To co do zadania teoretycznego.
Natomiast w pracy praktycznej inżynier rozwiązuje praktyczne problemy inżynierskie.
Mogą być one zgodne z tym co przedstawiłeś, ale jest jednak ważna różnica.
Bo dostaje się jakiś ogólny problem i musowo go przede wszystkim rozpoznać.
Chodzi mi o to że to nie jest konkretne zadanie z treścią, tylko sytuacja.
Nie ma tam pytania zawartego bezpośrednio. Trzeba je dopiero stworzyć.
Czyli nie można po prostu wkleić pytania do googla czy gdzieś w książkach poszukać odpowiedzi.
Osoba nie mająca odpowiedniej wiedzy nie będzie w stanie tego zrobić, bo nawet nie uda jej się sformułować pytania do napotkanej sytuacji.
Taką sytuacją mogło by być coś takiego:
Na płytce PCB jest interfejs SPI z wieloma odbiornikami w rożnych punktach magistrali.
Master SPI jest jeden. I on ma terminator typu szeregowego na linii SCK (czyli przy nadajniku).
Ktoś podłącza oscyloskop do ostatniego odbiornika na linii, i jest spoko. Prostokątny przebieg SCK.
Podłącza do odbiorników na środku linii i widzi krzaki. A oczywiście pasuje żeby każdy odbiornik SPI miał ładny prostokątny przebieg SCK.
I inżynier ma zadanie rozpoznać problem i coś z nim zrobić.
Nie ma podanych danych. Nie wiadomo bezpośrednio nic (nic w formie tekstu, pytania, itp.).
I zapewniam Cię że na dzisiejszych studiach konkretnie takiego problemu nie poruszano.
Było o liniach, o odbiciach, ale mówiono wtedy o linii. Nikt nie wspominał jakie elementy należy uznać za linie. Studenci w większości po prostu zakładali że taka linia nie wiem, będzie podpisana. Będzie na niej pisało "linia długa".
A problem jest zgodny z Twoim zadaniem. Są impulsy, jest linia przesyłowa, są odbicia od końca linii, itp.
Chodzi jednak o to żeby w ogóle stworzyć tutaj pytanie.
Trzeba więc wiedzieć że ścieżka na PCB może w ogóle być linią.
I że następują na niej odbicia.
Co to jest terminacja szeregowa i jak działa.
Itp.
Krótko mówiąc musowo widzieć styk teorii z praktyką.
Ta sprawa SPI była dla mnie kiedyś zagadką.
Nie miałem problemów z działaniem SPI w moich urządzeniach, ale jednak dziwiłem się że przebiegi nie są całkowicie prostokątne.
Wiedziałem jednak że szybkie linie się terminuje, więc poczytałem materiały Texas Instruments i jakieś inne na ten temat. I problem się rozwiązał.
Czyli najpierw był problem, potem poszukiwanie rozwiązania, a na koniec naukowe rozwiązanie. Przy czym żeby szukać rozwiązania to jednak trzeba mieć trochę wiedzy już wcześniej.
Przynajmniej dla mnie było to bardzo motywujące do nauki czy czytania.
Bo szukam rozwiązań do problemów które miałem. Widziałem więc że to ma jakiś sens, bo mi przyniesie rozwiązanie problemu.
Z kolei na studiach jest odwrotnie do mojej sytuacji (co nie znaczy że gorzej, w zasadzie teoretycznie tak jest lepiej). Najpierw się uczy teorii obwodów żeby to się potem przydało do rozwiązywania problemów.
Ma to oczywiście sens w tym sensie że podczas wystąpienia problemu od razu mamy potrzebną wiedzę do jego rozwiązania.
Niestety widziałem jak to działa w praktyce.
Studenci z odpowiednią wiedzą (prawdziwą, a nie tylko z wysokimi ocenami uzyskanymi za pomocą ściąg) nie potrafili po prostu połączyć posiadanej wiedzy z rozwiązywaniem problemów.
Nie wiedzieli po prostu która część wiedzy ma mieć zastosowanie przy danym problemie.
Domyślam się też dlaczego uważasz że osoba bez studiów sobie nie poradzi. Bo założyłeś pewnie (całkiem słusznie) że mowa o osobie która nie ma w ogóle wiedzy a idzie do pracy.
Czyli dopiero w pracy napotykając problem będzie szukała rozwiązania (a znalezienie rozwiązania się uda albo i nie). No to wtedy faktycznie jest nieciekawie.
A mi chodziło o nietypowy przypadek który dotyczył mnie. Czyli osoby która się sama uczyła już wcześniej. Czyli po prostu była samoukiem.
Ja swoje pierwsze układy elektroniczne i to na układach scalonych robiłem już w 4...5 klasie szkoły podstawowej (co i tak nie jest wcześnie, wiele osób robiło jeszcze wcześniej). Czyli zanim w ogóle się pojawiła fizyka w programie nauczania (była od 6 klasy).
Tym sposobem wiele problemów miałem rozpracowane jeszcze przed końcem liceum (czyli przed ewentualnymi studiami).
W każdym razie przed pójściem do pracy.
Ale to nie wszystko. Najważniejsze że był kontakt z praktyką, więc nawet jak czegoś nie wiedziałem to wiedziałem przynajmniej gdzie i jak szukać odpowiedzi i rozwiązań na napotkane problemy.
Może nie wszystko rozumiałem od strony naukowej, ale znałem różne haczyki mogące wystąpić w różnych przypadkach. Zawsze więc można było próbować się doszkolić, bo już było przynajmniej wiadomo w jakimi kierunku.
Po prostu nie dotknęła mnie dysgooglia i dysmózgia.
Wcale nie trzeba być geniuszem. I ja też nim nie jestem.
Wystarczy nie mieć dysmózgii
* I tu wracamy do programu studiów.
Stwierdzam że studiowałeś ciekawe tematy. W ogóle dawna elektronika była ciekawsza bo dotyczyła rozwiązywania trudnych problemów za pomocą prostych środków.
Dzisiaj jest odwrotnie. Stosuje się skomplikowane środki do rozwiązywania prostych problemów.
Nawet do programów studiów się to wkradło.
Wiem bo miałem z tym styczność.
Nie mam więc nic przeciwko studiom w ogóle.
Chodzi mi jednak o dzisiejsze studia, które się dostosowały go dzisiejszych realiów.
Oraz o podejście studentów do studiowania (gdy 90% osób po elektronice nie pracuje w zawodzie z własnego wyboru, a nie z powodu trudności w znalezieniu pracy).
Więc może wyprostuję moją wcześniejszą opinię że bez studiów można żyć.
Teraz powiem tak:
Trzeba sprawdzić czy się jest osobą ambitną i od kiedy się interesuje danymi tematami (np. CNC).
I dopiero gdy ktoś stwierdzi że robi to od dawna, i ma parcie na samodzielne doszkalanie się (nie tylko na majsterkowanie, ale też na czytanie książek z teorią naukową na tematy mechaniki czy CNC), to może próbować coś zdziałać bez studiów.
Inaczej to raczej nie.