METALLEN pisze:gdybyśmy zawsze kupowali stare to nigdy by nie było modernizacji....

No tak, dlatego posłużę się Kopernikiem, który pięć wieków temu odkrył, że gorszy pieniądz zastępuje lepszy pieniądz. Kto odkrył, że gorsza maszyna zastępuje lepszą maszynę nie wiem, ale coś w tym jest. Tam gdzie były tulejki żeliwne, czy z brązu pojawia się plastik, tam gdzie były łożyska toczne, pojawiają się ślizgowe, jak się da. Wreszcie tam, gdzie były przekładnie mechaniczne, pojawia się silnik prądu stałego z elektroniką.
Do tego tam, gdzie było skręcone mamy teraz zaklejone, bądź zagniecione, żebyś wymienił całe wrzeciono, a nie tylko łożysko w nim.
Tak jak z samochodami. Kiedyś mercedes 124 robił sporo ponad milion przebiegu i to na taksówce. Dziś niektóre samochody do 200 tys. nie mogą dociągnąć. producent zrozumiał, że on ma to tanio zrobić, ty to masz tanio kupić, później tuż po gwarancji ma się tak zepsuć, żeby naprawa była nieopłacalna, a ty masz kupić następny egzemplarz, żeby on znów mógł zarobić. Aha, jeszcze w międzyczasie masz dać zarobić jego serwisowi.
Ale tak ostatecznie, to dla mnie liczy się, do czego maszyna będzie wykorzystywana. Jeśli okazyjnie, w hobby, to chińczyk wystarczy. Jeśli ma pracować częściej, to szukałbym czegoś starszego i doprowadził do porządku. Przyczyna podstawowa, to stara maszyna będzie mieć rozbudowaną skrzynkę posuwów i prędkości. Bo jeśli masz przekładnię, to moment obrotowy zwiększa ci się, jeśli zmniejszasz prędkość i możesz duże średnice toczyć, czy gwintować. Jeśli masz prędkość wrzeciona regulowaną elektronicznie (tak taniej), to przy niewielkim silniku, jedynie niewielkie średnice obrobisz, bo moment obrotowy cały czas jest taki sam.
A może lepiej nie kupować maszyny, tylko okazyjnie dać zarobić jakiemuś tokarzowi? Bo maszyna powinna zarobić trochę. Masz na tak małą maszynkę detale do obrobienia w wystarczającej ilości, żeby to się opłaciło.
Ech ale sie rozpisałem...