[/quote]
Pobożne życzenie. Produkty z których komponuje się posiłki przesiąknięte chemią, woda w której gotuje się tak samo. Wieprzowina o zapachu ryby, owoce zalatują azotoxem i pleśnią. Możesz sam sobie znieść ekologiczne jajko albo w ogóle zrezygnować z jedzenia- taki masz wpływ.[/quote]
Gruba przesada. Wciąż i to bardzo łatwo dostępne są produkty od rolnika - kury i kaczki biegające po podwórku na przykład. Owoce zalatujące pleśnią ? Może warto zmienić sklep ?
Ciekawe zjawisko
-
- Sympatyk forum poziom 1 (min. 40)
- Posty w temacie: 3
- Posty: 49
- Rejestracja: 15 lip 2013, 22:39
- Lokalizacja: że znowu
Tyle ze to juz się kończy. Bo łatwiej kupić za kilka złoty niż hodować. A jesli to I tak dla siebie. A jak na sprzedaż to już trzeba karmić pasza po kktórej mięso jest wyraźnie inne. Przynajmniej dla mnie. Kiedyś pamiętam jak kury u babci jadły styropian bo było nasmiecone po podwórku po remontach. Mięsoz tych kur wwaliło jak stary telewizor i podobna nutkę wyczuwam w kupnych. Albo dużo albo dobrze. Trochę się nnapatrzylem I szczerze wwolałbym nie wiedzieć. Ale cóż takie czasy. Nikt nam zwykłym ludziom tego nie wciska. Sami rzucilismy się na to bo wygodnie i tanio ale za cenę zdrowia i szacunku do samego siebie. A nniedługo, oby nigdy, ale możemy już nie mieć wyboru.
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 2
- Posty: 11925
- Rejestracja: 17 mar 2009, 08:55
- Lokalizacja: Skępe
Pamiętam, że zduni kiedyś do gliny dodawali sól kamienną, co powodowało, że stawała się szklista po wypaleniu i nie pękała tak łatwo...Orzel666 pisze:Cegly szamotowej tam nawrzucaj, glina zalep i bedzie dzialac wystarczajaco dlugo.
Sam widziałem jak jedna gospodyni sporego gospodarstwa rolnego (którą znam) kupowała bodaj ze dwadzieścia chińskich zupek na obiad...segment pisze:Tyle ze to juz się kończy. Bo łatwiej kupić za kilka złoty niż hodować
Nic dodać...

pozdrawiam,
Roman
Roman
-
- Specjalista poziom 1 (min. 100)
- Posty w temacie: 1
- Posty: 109
- Rejestracja: 12 kwie 2012, 20:56
- Lokalizacja: A12
Kiedyś plantatorowi truskawek zwróciłem uwagę, że pryska chemikaliami dojrzałe truskawki tuż przed zbiorem... odparł profesjonalnie:RomanJ4 pisze:Sam widziałem jak jedna gospodyni sporego gospodarstwa rolnego (którą znam) kupowała bodaj ze dwadzieścia chińskich zupek na obiad...
Nic dodać...
"one nie są do jedzenia , one są na sprzedaż!"
smacznego!

-
- Specjalista poziom 2 (min. 300)
- Posty w temacie: 2
- Posty: 419
- Rejestracja: 25 kwie 2012, 17:30
- Lokalizacja: K-K
Kiedyś byli zduni, dziś jest ich mniej. Ja bawiłem się z własnoręcznie kopaną, szlamowaną i suszoną gliną przy uszczelnianiu wpustu rury kominowej przez ścianę. Też dawałem sól.RomanJ4 pisze:Pamiętam, że zduni kiedyś do gliny dodawali sól kamienną, co powodowało, że stawała się szklista po wypaleniu i nie pękała tak łatwo...
Ale jak przyszło mi do gruntownego remontu pieca, to szamotki pokleiłem na gotowej zaprawie szamotowej ze składu budowlanego. W całej tej operacji istotne jest to, aby to dobrze przesuszyć a potem stopniowo przepalić - stary fachman ze wsi radził mi tak: lekko słomą, potem drewnem. Słomy nie miałem, więc użyłem gazet, potem drewna. Piec stoi do dziś.
Albo coś pokićkałeś, albo to nie była gospodyni. In minus dla prozdrowotności powiem, że nawet w moim ostatnim bastionie ekologii, czyli wiosce, z której pochodzi mój ojciec i w której została tam na gospodarstwie ostatecznie jego siostra, która dalej nie rozumie rachunku ekonomicznego typu to tańsze jest w Lidlu i uparcie hoduje różne zwierzęta i która tym zwierzętom daje różne pasze łącznie z gotowanymi i krojonymi w kosteczki jajkami pomieszanymi z mozołem zbieranym i również krojonym z mozołem krwawnikiem (to takie zioło), to i tak daje tym zwierzętom do jedzenia jakieś odzywki kupowane w dwudziesto kilogramowych workach kupowane w najbliższym składzie typu wszystko dla rolnika. A wiem to stąd, że miałem nieprzyjemność wozić te wory w bagażniku mojego samochodu. Prawie zawsze były one nieszczelne a ta nieszczelność skutkowała nieprzyjemnym zapachem.RomanJ4 pisze:Sam widziałem jak jedna gospodyni sporego gospodarstwa rolnego (którą znam) kupowała bodaj ze dwadzieścia chińskich zupek na obiad...
Nic dodać...