Moja wiedza wynika z kursów, przeprowadzonych przez pracowników TÜV Rheinland po którym musiałem zdać (po niemiecku) egzamin. Potrzebne mi są uprawnienia, bo Niemcy bez tego nie dopuszczą cię do niczego, a czasem trzeba element podwieźć, czy założyć suwnicą. Nie wiem, skąd bierzesz ty wiedzę, ale pomyśl. Skoro nie oddaje się do sieci energii z hamowania obrabiarek (trzeba by było przerobić tą energię na trzyfazowy prąd, na dodatek zgodny fazowo), to jaki sens byłby stosować to w suwnicach, które pracują bardzo okresowo? Wybacz, ale twoje słowa o falowniku nie są dla mnie zrozumiałe. Ten falownik to niby energię, uzyskiwaną z opuszczania elementu na stół maszyny miałby przetwarzać na prąd trójfazowy i zwracać do sieci? Nie ogarniam. A w firmie jest około 60 małych bądź większych dźwigników i suwnic (największa ma udźwig 60 ton). Najnowsza suwnica jest z tego roku. To znany producent dużych obrabiarek, więc raczej stać go na nowoczesną technologię.
Najstarszy wózek w firmie, właśnie elektryczny jest z 2014 roku. Wymagania BHP, czasem warto odsprzedać stary i kupić nowy. Wózki ostatnio kupujemy od Toyoty. Fajnie się to obsługuje, oczywiście wszystkie ruchy (łącznie z napędem) na siłownikach i silnikach hydraulicznych.