brandnew pisze:Jak napisałem zacząłem od projektów 3D, i jak sądzę opanowałem solidne podstawy. Teraz chciałbym pójść o krok, a może nawet dwa kroki dalej i zmaterializować, to co stworzę wirtualnie. Ktoś może w tym miejscu zapytać, a po co? Po co pakować się w coś, co kosztuje tysiące, a na koniec może przynieść rozczarowanie? Trudno to wyjaśnić, ale z entuzjastami - hobbystami już tak chyba jest, że robią rzeczy, które patrzącym na nich z boku wydają się dziwne, żeby nie powiedzieć bezsensowne. To tak jak z himalaistami, zdobywają kolejne szczyty bo te po prostu są.
Ja też tak zaczynałem, niecałe 20 lat temu... Najpierw było rysowanie 2D, potem Photoshop, 3ds max...
Rysowałem różne rzeczy w komputerze i marzyłem, aby to mieć w rękach... Marzenie spełniłem, ale zajęło mi to kupę czasu. Praktycznie jestem wstanie wykonać większość rzeczy, które sobie ubzduram i to jest cudowne, to jak mówienie w innym języku. Ludzie wywalają się na zwykłych rzeczach, przerasta ich byle podkładka, tulejka, a Ty możesz w przeciągu bardzo krótkiego czasu, stworzyć to, co sobie w głowie wymyślisz (Oczywiście do pewnych granic, to ze sobie wymyśle Lamborghini, to wcale nie oznacza ze mogę takie zbudować, ale mogę chociaż na pocieszenie wyfrezować sobie mały model, postawić przed komputerem i pomarzyć

).
Chodzi o to, ze w CNC czekają na konstruktora różne pułapki o których młodzi nie zdają sobie sprawy...
To była moja druga "maszyna". Frezarko wiertarka ZOSIA.
Zbudowanie tego złomu, pochłonęło na tamte czasy około 7 - 8 tyś złotych, a starałem się kupować wszystko bardzo tanio. Dzisiaj samo wrzeciono 1,5 kW w Polsce kosztuje około 1500 zł, także to spore pieniądze jak dla początkującego. Wszystko się liczy, wszystko kosztuje, każda śrubka, każdy przełącznik, grosz do grosza i robią się sumy. Przypomniało mi się, ze za samą prowadnicę osi zet, zapłaciłem wtedy około 1000 zł.
Paradoksalnie ta maszyna była pseudo dokładna, dlaczego mówię pseudo? Tak na prawdę stół miał niezłe odchyłki wymiarowe, miał jakieś dołki... Jak się jeździło czujnikiem zegarowym po stole, to po przekątnej leciał jakieś 0,2 - 0,3 mm. Dla porównania w obecnej maszynie którą mam, można jeździć po całym stole i wszędzie jest 0,01 mm także to spora różnica.
Na Zośce dało się wykonywać, pozornie ładne i pasujące do innych elementów rzeczy, ale nie były one tak idealne, jak się na zdjęciach prezentują. Wprawne oko dobrego fachowca, wyłapie ze na drugim zdjęciu w okręgu jest pewne przesunięcie, ten otwór nie jest idealny geometrycznie i to widać nawet na zdjęciach.
Na Zośce dało się zarabiać, ale to była dla mnie droga przez mękę. Maszyna cały czas robiła jakieś numery... po każdej nawet najdrobniejszej pracy, musiałem dokonywać pomiarów luzu, bo maszyna nieustannie się rozluzowywała, taka była już jej konstrukcja. Ze względu na małą budowę wewnętrzną stolika krzyżowego, nie było możliwe zastosowanie śrub kulowych... Trzeba było wymienić cała maszynę, a tą sprzedać.
Zośkę kupiłem w stanie surowym za chyba 1500 zł, a sprzedałem ją za 800 zł, gdzie za same śruby napędowe zapłaciłem 300 zł. Więc osoba która to kupiła, miała gratis nowy napęd, plus metalowe bloki łożyskujące, pierwotnie były plastikowe...
Nie da się zarobić na maszynach sprzedając je, przy sprzedaży się tylko traci. Maszyna musi na siebie zarobić, potem używana, jest już traktowana jako złom użytkowy.
Pokaże Ci coś, dorabiałem przyjacielowi koła zębate do zegarka... Frezowałem to frezem 0,6 na zagłębieniu 0,05 mm na Zośce bym tego nigdy, ale to nigdy nie zrobił, bo zośka by się zwyczajnie zatarła. Na nowej maszynie, leciało to 4 godziny sztuka, Zośka po 4 godzinach to by się rozleciała

Albo rozwaliła by ten piękny mosiężny wałek... Zgubiła by kroki, dostała by luzów itp.
W tej chwili jest trochę łatwiej, bo bardziej dostępne stały się prowadnice liniowe oraz śruby kulowe, ale nadal potrzebny jest dobry korpus.
Jeżeli chcesz wykonywać drobne, ale precyzyjne elementy, to dobrą alternatywą jest pozyskanie korpusu z frezarki górno wrzecionowej do drewna. Niestety, ceny bywają różne a Polacy za kawałek złomu wołają majątek. (Bo przecież to maszyna po dziadku, to musi kosztować

)
brandnew pisze:Może nie zacznę od tokarki, ale od plotera, to w końcu w najprostszej wersji tylko jedna oś więcej, ale będzie to prostsza droga do frezarki, która jak sądzę będzie moim celem. Póki co jestem optymistą.
Zanim zaczniesz cokolwiek budować, fajnie by było, aby ktoś pokazał Ci, jak taka amatorska frezarka pracuje w praktyce, wtedy mógłbyś ocenić czy taki "twór", spełnia Twoje wymagania...
Ja Kiedyś zamontowałem byle jak detal na super frezarce i poszedłem sobie spać, jak wróciłem, nie dało się na to patrzeć, maszyna była super, program też, ale błąd leżał w montażu... Tylko ze Ja dokręciłem kolejną sztukę, jak się należy i problem znikł, w przypadku "bujającego" się plotera tak nie będzie...
Poleciłem Ci przeróbkę amatorskiej tokarki nie bez powodu, zapoznaj się dokładnie z tokarkami, nie lekceważ tej obrabiarki, bo można na niej na prawdę wiele zrobić
Złapałeś bakcyla, fajny by było, jakbyś dołączył do nas i się nie poddał w swojej drodze... Przyszedł do mnie chłopak na przyuczenie, jak zobaczył ile trzeba się uczyć, to bardzo szybko zapał mu minął, a początkowo mówił tak jak Ty.
Przede wszystkim musisz zadać sobie pytanie, co Ty chcesz w ogóle zrobić? Bo jak chcesz tylko trzymać w ręce, to co wymodelujesz to macie teraz do tego celu drukarki 3D, które są coraz to bardziej dokładne...
Na razie możesz zacząć od połączenia drukarki 3D z tokarką CNC, na tokarce też możesz małe elementy frezować, wiercić.
Tokarka to podstawowa obrabiarka w warsztacie...
Chyba ze zamiast frezarki, zbudujesz sobie przecinarkę do styropianu, tak jak zasugerował to kolega Bartek.
https://gadzetomania.pl/61011,wystarczy ... materialow
Tu nie ma aż takich wymagań jak przy frezowaniu...