Brud w warsztacie, sprzątanie - jak sobie radzicie?
: 01 lut 2016, 15:09
Pytam, bo ja sobie po prostu nie radzę
Sporo jest warsztatów-aptek, gdzie większość czasu spędza się na sprzątaniu albo tak wyspecjalizowanych, że nie pojawia się pył i kurz ponad normę mieszkalną. Oczywiście dochodzi tu też kwestia charakteru użytkownika. Chwała im i zazdrość.
Reszta to róznego rodzaju kompromisy - garaże, piwnice, ciasne, sąsiadujące z kotłownią, obsługujące każdy rodzaj prac poza - oczywiście - lakierniczymi
Tak jak u mnie - na środku warsztatu stół spawalniczy-wyspa, na którym odbywa się wszystko, a najgorsze jest użycie szlifierki kątowej i plazmy, po której mimo znakomitego odciągu, zostaje paskudny pył. I imadło, w którym odcinam i oszlifowuję materiał. Zarówno ze stołu jak i z imadła lecą we wszystkich kierunkacj "iskier kaskady" i pył stalowo-ścierny.
Część narzędzi jest w szafkach, schowkach, wiertła itp w "chlebownikach" drewnianych, otwory zasysające powietrze do silnika wiertarki i innych sprzętów wyposażone w filtry, na wlotach w spawarkach również filtry, materiały poza stalą w kartonach. Na pysku niemal wiecznie maska - podczas prac i zamiatania równie obowiązkowa jak gogle. Ale detale pomieszczenia po prostu potrafią załamać. A jeszcze do warsztatu idzie się przez kotłownię...
Gniazdka, szafki, półki, narzędzia wiszące na tablicy, krótki materiał stalowy w skrzyniach - zawsze pokryte delikatną warstewką pyłu. Chcę rozgrzebać np. silnik motocykla? Przerąbane... Sprzątanie, przedmuchiwanie, odkurzanie, zamiatanie i nadany sobie zakaz wykonywania jakichkolwiek innych prac w tym czasie. Gdyby nie maleńkie pomieszczenie na tokarkę i śruby, to bym już dawno tokarki nie miał, bo zginęłaby na pylicę cierną.
A właśnie zbliża się moment, gdy trzeba się będzie z nią wynieść z małej dziupli i wstawić do głównego pomieszczenia...

Sporo jest warsztatów-aptek, gdzie większość czasu spędza się na sprzątaniu albo tak wyspecjalizowanych, że nie pojawia się pył i kurz ponad normę mieszkalną. Oczywiście dochodzi tu też kwestia charakteru użytkownika. Chwała im i zazdrość.
Reszta to róznego rodzaju kompromisy - garaże, piwnice, ciasne, sąsiadujące z kotłownią, obsługujące każdy rodzaj prac poza - oczywiście - lakierniczymi

Tak jak u mnie - na środku warsztatu stół spawalniczy-wyspa, na którym odbywa się wszystko, a najgorsze jest użycie szlifierki kątowej i plazmy, po której mimo znakomitego odciągu, zostaje paskudny pył. I imadło, w którym odcinam i oszlifowuję materiał. Zarówno ze stołu jak i z imadła lecą we wszystkich kierunkacj "iskier kaskady" i pył stalowo-ścierny.
Część narzędzi jest w szafkach, schowkach, wiertła itp w "chlebownikach" drewnianych, otwory zasysające powietrze do silnika wiertarki i innych sprzętów wyposażone w filtry, na wlotach w spawarkach również filtry, materiały poza stalą w kartonach. Na pysku niemal wiecznie maska - podczas prac i zamiatania równie obowiązkowa jak gogle. Ale detale pomieszczenia po prostu potrafią załamać. A jeszcze do warsztatu idzie się przez kotłownię...
Gniazdka, szafki, półki, narzędzia wiszące na tablicy, krótki materiał stalowy w skrzyniach - zawsze pokryte delikatną warstewką pyłu. Chcę rozgrzebać np. silnik motocykla? Przerąbane... Sprzątanie, przedmuchiwanie, odkurzanie, zamiatanie i nadany sobie zakaz wykonywania jakichkolwiek innych prac w tym czasie. Gdyby nie maleńkie pomieszczenie na tokarkę i śruby, to bym już dawno tokarki nie miał, bo zginęłaby na pylicę cierną.
A właśnie zbliża się moment, gdy trzeba się będzie z nią wynieść z małej dziupli i wstawić do głównego pomieszczenia...