jasiu... pisze:
I to by była prawda, gdybyśmy mieli pisać teoretyczną pracę. Czyli gdyby te silniki po prostu pracowały odkręcone od tokarek i były obciążone jakimś teoretycznym obciążeniem. W rzeczywistości silnik nawet na biegu jałowym ma do pokonania dość spore opory.
To akurat moje obserwacje z praktyki. A im większy silnik tym większy prąd potrzebny na prawienie większego wirnika w ruch.
jasiu... pisze:Przekładnie pracują, a wówczas różnice będą dużo mniejsze.
Tu się zgodzę, że do ich ruszenia potrzeba takiej samej siły. Choć mniejszy silnik będzie miał większy problem z "rozkręcaniem" obrotów np. uchwytu, i czas rozruchu będzie większy.
jasiu... pisze: A drugiej strony opory skrawania są podobne, a więc czy silnik mniejszy, czy większy będzie potrzebował podobnej mocy do ich pokonania.
Cudów nie ma i nie ma co liczyć, że maszyna zachowa te same parametry skrawania.
jasiu... pisze: Silnik mniejszy będzie pobierał wyższą wartość prądu, a poza tym będzie się grzał.
4 kW będzie pracował bliżej swojej mocy znamionowej niż 7,5 kW, przy tych samych oporach skrawania, ale i tak prąd będzie mniejszy. Każdy silnik pracujący z mocą znamionową się nagrzewa i to jest normalne, chyba, że jest przeciążony to wtedy się przegrzewa i tego trzeba unikać.
Osobiście nie ruszałbym silnika bo ciężko będzie określić czy go nie przeciążmy, chyba, że kolega będzie wpatrywał się prawym okiem jak idzie nóż, a lewym w amperomierz. A i jak coś będzie gonić to i maszynę będzie się chciało pogonić i wtedy klops.
jasiu... pisze:
Bo zasada zachowania energii zachowana być musi. Czyli z jednej strony moc dostarczona (przez silnik, obojętnie jaki) będzie odebrana na wykonanie tej samej pracy, składającej się z pokonania oporów obrabiarki (przekładnie, łożyska) i skrawanie materiału.
Tu też się zgodzę, że jeśli potrzeba np. 0,5 kW na pokonanie oporów, to czy to będzie 3kW czy 30kW to każdy je dostarczy, ale trzeba doliczyć większy prąd biegu jałowego, który musi wprawić w ruch większy wirnik na większych łożyskach.