Trzy dziurki i dwie fazy.
: 12 lip 2010, 19:46
Powloczylem sie dzisiaj po produkcji...
Zauwazylem cos w fajnym kolorku, wiec psozedlem zmierzyc czy po rysunku idzie.
I patrze na rysunek, a to zamowienie z Polski.
Fajnie mysle sobie... patrze na rysunek i mina mi zednie. Plaskownik plastikowy dlugi na lokiec, faza na koncach i trzy otwory z "wglebieniem" (nei wiem jak to bedzie po polsku) na srubke.
Patrze na tolerancje, patrze na te maszyne pamietajaca czasy wojny, co tak mocno miala byc o pokoj ze az nie wybuchla... patrze na kolege Polaka, co pierwszy raz obrabiarke z komputerem widzial na oczy w zeszlym tygodniu... i zadaje sobie pytanie...
Kogo naszlo, zeby taka durnote zlecac taki kawal od kraju... Przeciez to wiecej wachy zezre dowoz niz to warte. Przeciez tego jest moze ze dwadziescia kilo.
Wniknalem glebiej w sprawe, no bo co takiego jest problemem, ze trzeba ustawic Polaka przy zabytku zagramanica, ze nei mozna bylo zadnego w kraju, tam gdzie to ma byc dostarczone ustawic i zaplacic mu te dwa tysie jurow, zeby spokoj byl i wache oszczedzic na wozeniu.
Paranoja...
Powodem zlecenia jest to, ze w Polsce wykonawca wykonal z innego niz zamawiano materialu. A co lepsze-material zakupil zleceniodawca, jeszcze za wysylke zaplacil.
Trzeba miec w czapce poukladane, zeby wziasc material i jeszcze podmienic na gorszy, stracic zlecenie, a pozniej ze w kraju wszystko drozsze...
No jak durny kawalek plaskownika trzeba slac przez morze, wykonany przez kilka razy drozej oplacanego pracownika z kilka razy mneijszymi kwalifikacjami to sie nie dziwie cenom.
Moze mi ktos to jakos logicznie wyjasnic, zeby nie czul sie zagubiony w tym straszliwym swiecie?
Trzeci taki numer, w ciagu pol roku, w jednej tylko dzielnicy przemyslowej. Czego sie w Polsce nie zleci to material podmienia, jakosc nijaka zrobia, pracownikom mniej jak zasiku zaplaca, a przy takich stawkach ze tutaj firmy zyja jak paczki w masle (przy wyzszych podatkach) w Polsce sie NIE OPLACA.
Czy praca nie jest warta tego zeby wykonac ja dobrze i byc z tego dumnym?
Zauwazylem cos w fajnym kolorku, wiec psozedlem zmierzyc czy po rysunku idzie.
I patrze na rysunek, a to zamowienie z Polski.
Fajnie mysle sobie... patrze na rysunek i mina mi zednie. Plaskownik plastikowy dlugi na lokiec, faza na koncach i trzy otwory z "wglebieniem" (nei wiem jak to bedzie po polsku) na srubke.
Patrze na tolerancje, patrze na te maszyne pamietajaca czasy wojny, co tak mocno miala byc o pokoj ze az nie wybuchla... patrze na kolege Polaka, co pierwszy raz obrabiarke z komputerem widzial na oczy w zeszlym tygodniu... i zadaje sobie pytanie...
Kogo naszlo, zeby taka durnote zlecac taki kawal od kraju... Przeciez to wiecej wachy zezre dowoz niz to warte. Przeciez tego jest moze ze dwadziescia kilo.
Wniknalem glebiej w sprawe, no bo co takiego jest problemem, ze trzeba ustawic Polaka przy zabytku zagramanica, ze nei mozna bylo zadnego w kraju, tam gdzie to ma byc dostarczone ustawic i zaplacic mu te dwa tysie jurow, zeby spokoj byl i wache oszczedzic na wozeniu.
Paranoja...
Powodem zlecenia jest to, ze w Polsce wykonawca wykonal z innego niz zamawiano materialu. A co lepsze-material zakupil zleceniodawca, jeszcze za wysylke zaplacil.
Trzeba miec w czapce poukladane, zeby wziasc material i jeszcze podmienic na gorszy, stracic zlecenie, a pozniej ze w kraju wszystko drozsze...
No jak durny kawalek plaskownika trzeba slac przez morze, wykonany przez kilka razy drozej oplacanego pracownika z kilka razy mneijszymi kwalifikacjami to sie nie dziwie cenom.
Moze mi ktos to jakos logicznie wyjasnic, zeby nie czul sie zagubiony w tym straszliwym swiecie?
Trzeci taki numer, w ciagu pol roku, w jednej tylko dzielnicy przemyslowej. Czego sie w Polsce nie zleci to material podmienia, jakosc nijaka zrobia, pracownikom mniej jak zasiku zaplaca, a przy takich stawkach ze tutaj firmy zyja jak paczki w masle (przy wyzszych podatkach) w Polsce sie NIE OPLACA.
Czy praca nie jest warta tego zeby wykonac ja dobrze i byc z tego dumnym?