Ploter do folii i świat Windows
: 28 kwie 2022, 20:18
Kiedyś, dawno temu, kupiłem sobie chiński ploter do cięcia folii.
Zasadniczo nie używałem go do niczego, raz narysowałem na kartonie jakiś szablon, po prostu kupiłem bo chciałem mieć.
Teraz kupiłem sobie nowego laptopa i naszło mnie zainstalować wszelkie oprogramowanie jakie kiedykolwiek do czegokolwiek może mi się przydać, więc do tego plotera także.
Pamiętałem że kiedyś używałem jakiegoś pluginu do Inkscape i działało, więc poszukałem.
Program nazywa się Inkcut i podobnie jak Inkscape jest za darmo i na licencji GPL.
Mam też takie hobby, że próbuję różne windowsowe programy instalować na Linuksie.
Obecnie takie plotery jak mój są sprzedawane (także) z programem SignMaster, którego nie znałem, więc ściągnąłem demo i zainstalowałem pod Wine.
Ogólnie to jakaś masakra, są sterowniki do różnych modeli ploterów, ale nie daje się ich zainstalować, ani zmienić ustawień domyślnego plotera, co jest wyjątkowo ważne, bo nie daje się ustawić szerokości folii powyżej 750 mm, a ja mam do 1250 mm. Przypadkiem się dowiedziałem, metodą prób i błędów, że usunięcie jednego pliku odblokowuje możliwość edycji ustawień plotera domyślnego, natomiast podłożenie tego pliku z wersji komercyjnej pozwala na zainstalowanie sterowników do niektórych ploterów, ale nie wiem dlaczego akurat tych, a innych nie.
Właściwie to te sterowniki nie są mi potrzebne, bo mój ploter to standardowy HPGL, ale tak z ciekawości pokombinowałem, no to o tym piszę.
Plotera nie trzymam w domu, więc nie mogłem niczego przetestować od razu, ale dzisiaj spakowałem laptopa i pojechałem do warsztatu.
Oczywiście Inkcut poszedł z marszu, zarówno jako osobna aplikacja, jak i jako plugin do Inkscape.
Inkcut ma milion ustawień, przeznaczenia których w zdecydowanej większości nie znam i pewnie nie poznam nigdy, bo nie będę potrzebował. Natomiast Inkscape, gdyby ktoś nie wiedział, to program porównywalny do Corel Draw i też jest tak rozbudowany, że większości funkcji nie użyję nigdy, bo nie będę nawet wiedział do czego...
Przyszedł więc czas na windowsowy SignMaster.
Program, jak pisałem zainstalowałem w wersji demo, cena licencji zaczyna się od 60 USD za podstawową użyteczność.
Może 60 dolarów to nie są wielkie pieniądze, ale jak trzeba kupić wiele różnych programów do różnych zastosowań, to się robi problem, szczególnie jak ktoś używa kilku komputerów...
Ale nie o pieniądze mi chodzi, nie mam nic przeciwko temu żeby ktoś brał kasę za swoją pracę, szczególnie jeśli nabywca wykorzystuje soft komercyjnie i też na tym zarabia.
Chodzi o filozofię...
Otóż to demo ma zablokowane połowę funkcji, w tym zapisanie pracy, w czym niby nie ma niczego złego, bo to w końcu demo.
Ploter można podłączyć, ale tutaj jest taka heca, że czego by nie chcieć wyciąć, to wycina zawsze taki sam napis "DEMO cośtam", dokładnie nie pamiętam, ale to bez znaczenia.
Czyli podsumowując, do wersji demo da się podłączyć tylko najprostszy ploter HPGL, bo inne sterowniki są niedostępne, a potem popsuć kawałek folii i nic więcej.
Tutaj należy zauważyć, że plotery HPGL w ogóle nie potrzebują żadnego oprogramowania. Wystarczy w programie graficznym wyeksportować pracę do formatu HPGL a potem użyć DOS-owego "TYPE" albo linuksowego "cat" i przekierować wyjście na port szeregowy. Brzmi to skomplikowanie, ale w praktyce sprowadza się do jednorazowego napisania skryptu zawierającego jedną czy dwie linie kodu, a potem można sobie na pulpicie przesunąć i upuścić plik z pracą i ploter tnie.
Teraz czas na najważniejsze pytanie:
Jaki sens ma blokowanie w wersji demo funkcji dostępnych w darmowym oprogramowaniu, albo nawet w samym systemie operacyjnym?
Mam wrażenie, że to jest właśnie kwestia filozofii, a najśmieszniejsze jest to, jak wielu ludzi jest święcie przekonanych, że tak właśnie powinno być...
Zasadniczo nie używałem go do niczego, raz narysowałem na kartonie jakiś szablon, po prostu kupiłem bo chciałem mieć.
Teraz kupiłem sobie nowego laptopa i naszło mnie zainstalować wszelkie oprogramowanie jakie kiedykolwiek do czegokolwiek może mi się przydać, więc do tego plotera także.
Pamiętałem że kiedyś używałem jakiegoś pluginu do Inkscape i działało, więc poszukałem.
Program nazywa się Inkcut i podobnie jak Inkscape jest za darmo i na licencji GPL.
Mam też takie hobby, że próbuję różne windowsowe programy instalować na Linuksie.
Obecnie takie plotery jak mój są sprzedawane (także) z programem SignMaster, którego nie znałem, więc ściągnąłem demo i zainstalowałem pod Wine.
Ogólnie to jakaś masakra, są sterowniki do różnych modeli ploterów, ale nie daje się ich zainstalować, ani zmienić ustawień domyślnego plotera, co jest wyjątkowo ważne, bo nie daje się ustawić szerokości folii powyżej 750 mm, a ja mam do 1250 mm. Przypadkiem się dowiedziałem, metodą prób i błędów, że usunięcie jednego pliku odblokowuje możliwość edycji ustawień plotera domyślnego, natomiast podłożenie tego pliku z wersji komercyjnej pozwala na zainstalowanie sterowników do niektórych ploterów, ale nie wiem dlaczego akurat tych, a innych nie.
Właściwie to te sterowniki nie są mi potrzebne, bo mój ploter to standardowy HPGL, ale tak z ciekawości pokombinowałem, no to o tym piszę.
Plotera nie trzymam w domu, więc nie mogłem niczego przetestować od razu, ale dzisiaj spakowałem laptopa i pojechałem do warsztatu.
Oczywiście Inkcut poszedł z marszu, zarówno jako osobna aplikacja, jak i jako plugin do Inkscape.
Inkcut ma milion ustawień, przeznaczenia których w zdecydowanej większości nie znam i pewnie nie poznam nigdy, bo nie będę potrzebował. Natomiast Inkscape, gdyby ktoś nie wiedział, to program porównywalny do Corel Draw i też jest tak rozbudowany, że większości funkcji nie użyję nigdy, bo nie będę nawet wiedział do czego...
Przyszedł więc czas na windowsowy SignMaster.
Program, jak pisałem zainstalowałem w wersji demo, cena licencji zaczyna się od 60 USD za podstawową użyteczność.
Może 60 dolarów to nie są wielkie pieniądze, ale jak trzeba kupić wiele różnych programów do różnych zastosowań, to się robi problem, szczególnie jak ktoś używa kilku komputerów...
Ale nie o pieniądze mi chodzi, nie mam nic przeciwko temu żeby ktoś brał kasę za swoją pracę, szczególnie jeśli nabywca wykorzystuje soft komercyjnie i też na tym zarabia.
Chodzi o filozofię...
Otóż to demo ma zablokowane połowę funkcji, w tym zapisanie pracy, w czym niby nie ma niczego złego, bo to w końcu demo.
Ploter można podłączyć, ale tutaj jest taka heca, że czego by nie chcieć wyciąć, to wycina zawsze taki sam napis "DEMO cośtam", dokładnie nie pamiętam, ale to bez znaczenia.
Czyli podsumowując, do wersji demo da się podłączyć tylko najprostszy ploter HPGL, bo inne sterowniki są niedostępne, a potem popsuć kawałek folii i nic więcej.
Tutaj należy zauważyć, że plotery HPGL w ogóle nie potrzebują żadnego oprogramowania. Wystarczy w programie graficznym wyeksportować pracę do formatu HPGL a potem użyć DOS-owego "TYPE" albo linuksowego "cat" i przekierować wyjście na port szeregowy. Brzmi to skomplikowanie, ale w praktyce sprowadza się do jednorazowego napisania skryptu zawierającego jedną czy dwie linie kodu, a potem można sobie na pulpicie przesunąć i upuścić plik z pracą i ploter tnie.
Teraz czas na najważniejsze pytanie:
Jaki sens ma blokowanie w wersji demo funkcji dostępnych w darmowym oprogramowaniu, albo nawet w samym systemie operacyjnym?
Mam wrażenie, że to jest właśnie kwestia filozofii, a najśmieszniejsze jest to, jak wielu ludzi jest święcie przekonanych, że tak właśnie powinno być...