locusta pisze:Przez te 4 lata technikum prawie nic się nie dowiedziałem. Może parę ciekawostek dosowych, windowsowych.
I tak samo będzie, jeśli pójdziesz na studia, o ile po pierwszym semestrze cię z nich za brak zaliczeń nie wywalą. Sorry - trochę brutalna jst prawda w twoim wypadku.
Nie potrafiłeś do tej pory zrozumieć, że proces przyswajania wiedzy nie odbywa się w szkole, tylko w twojej głowie, to spróbuj w to uwierzyć. Na studiach nie będą cię uczyć. Owszem, będzie wykład, na którym w ekspresowym tempie, pan z tytułem przekaże furę wiadomości, ale uczenie to będzie książka (czasem trudno dostępna, albo droga) i indywidualne poznawanie ze zrozumieniem tematu. Ja nie wiem, co stało na przeszkodzie, żebyś w czasie szkoły średniej sam, w ten sam sposób, się uczył. Nauczyciel nauczył by cię obsługi excela, ty mógłbyś jednocześnie poznawać zasady pracy z sql. Szczerze odpowiedz - nie chciało ci się? jesteś zbyt leniwy, żeby sam z siebie się uczyć? jesteś zbyt tępy, żeby cokolwiek opanować samemu bez nauczyciela? a może po prostu inne działania - koledzy, jakieś organizacje, działalność społeczna, były dla ciebie ciekawsze, to samodzielną naukę olałeś? To są tylko pytania, ja nie chcę cię obrazić, tylko chcę znaleźć przyczynę, czemu zmarnowałeś cztery lata nauki w technikum. Odpowiedź na takie pytanie pomoże w podjęciu decyzji, co dalej.
Większość ludzi, którzy coś osiągnęli uczyła się tego samemu. Jeśli ty masz 20 lat i dalej "szukasz zawodu", to ręce opadają. A'propos pracy kierowcy - znów nie masz o niej zielonego pojęcia, skoro ci się taka praca podoba. Tobie się wydaje, że kierowca ogląda sobie pejzaże, a tu prawda jest taka, że pomiędzy jednym, a drugim łykiem redbula modli się, żeby tylko w trasie np. gumy nie złapać, czy na krokodyli się nie nadziać. Wybacz, ale z twoich wypowiedzi wynika, że jesteś jeszcze bardzo dziecinny. Chciałbyś dostać receptę na życie, a nie chcesz tej recepty wystawić sobie sam. Tak to się kolego nie da. Może pomogło by ci, gdybyś uwierzył, że żaden człowiek na ziemi nie ma swojego miejsca z góry zaplanowanego. To, gdzie będziesz potrzebny (o ile gdzieś będziesz) zależy tylko od ciebie i to nie jest slogan. To tak, jak z dziewczynami. Jak nie będziesz atrakcyjniejszy od kolegi, to kolega ci dziewczynę sprzątnie. Jak nie będziesz atrakcyjniejszy od innego pracownika, to inny pracownik będzie miał pracę, a ty dalej będziesz opychał się ugotowaną przez mamusię zupką. Życie to walka, w każdej dziedzinie, a wygrywają zawsze najlepsi.
Zastanawiam się, na ile twój patriotyzm jest spowodowany brakiem znajomości języków. No bo czy można potępiać np. Malinowskiego, że kiedyś wyjechał i budował kolej w Peru? Że wielu polskich inżynierów wznosiło superobiekty w USA, czy w innych krajach? Czy potępiasz Skłodowską, że swojego Polonu szukała w Paryżu, gdzie Mickiewicz pisał Pana Tadeusza? Bo emigracja nigdy nie była synonomem braku patriotyzmu. Ot gdybyś poczytał, to na początku Biblii Bóg wygania Adama i Ewę z raju, mówiąc im: "czyńcie sobie ziemię poddaną". I ja to często podkreślam - ziemię, a nie Polskę, a to nie znaczy, że wybierając miejsce zamieszkania z dala od Polski, przestaje się być patriotą. Rozumiem, nie masz kontaktów z Polonią, możesz tego nie pojmować.
Nadal myślę, że nie jest dobrym sposobem szukanie swojej roli w życiu w sposób w jaki to robisz. Jeśli pójdziesz na studia związane z budową maszyn, to ja nie wiem, jak przebrniesz np. przez kreski, czy niektóre przedmioty z zakresu konstrukcji, wytrzymałości, myślę że i z matematyką możesz mieć problemy, bo całek trzeba się nauczyć samemu. Naprawdę nie potrafię doradzić cokolwiek 20 letniemu mężczyźnie, to przerasta moje możliwości, żebym jakąkolwiek radą brał na siebie odpowiedzialność za twoje życie. Może ty, zamiast na studia, cukiernikiem powinieneś zostać, albo fryzjerem? Nie wiem, ale wiem, że cztery lata w technikum to już powinny zaowocować całkiem niezłą podstawową wiedzą na temat informatyki. A zwalanie wszystkiego na nauczycieli jest dziecinne, a to dwudziestolatkowi nie przystoi. Naprawdę.