Odlewy były niewielkie (3-4 cm sześć.) Musiały być bardzo precyzyjne i bez powietrza a niekoniecznie twarde, dlatego nie używałem żadnych wypełniaczy. Do odpowietrzania w fazie mieszania i jeszcze dodatkowo po napełnieniu form wykorzystywałem klosz próżniowy. Część robiłem z Epidianu 5 z utwardzaczem Akfanil 50 a resztę kupioną w markecie budowlanym żywicą poliestową z ciastowatym utwardzaczem o kolorze czerwonym w tubce. Piszę w ten sposób bo na tej żywicy nie było konkretnego symbolu a na etykiecie utwardzacza producent przyznał się tylko do nadtlenku benzoilu. Dozowanie tego drugiego zestawu było bardzo kłopotliwe ze względu na używane jednorazowo mikroskopijnych ilości i mały stosunek utwardzacza do żywicy - właśnie on utwardzał się szybko ale powierzchnia odlewu jeszcze długo wykazywała sporą powierzchniową lepkość. Dzięki wygrzewaniu reakcje wiązania a może odparowywania jakiegoś składnika zestawu kończyły się po pół godzinie i wyrób już się trwale nie brudził od wszechobecnego kurzu.
Co do eksperymentów, nie mam tak radykalnie negatywnego stosunku. Dotąd wiele materiałów kupowałem w różnych sklepach w swoim mieście. Nie zawsze można łatwo dotrzeć do namiarów producenta a doradcy handlowi w sklepie to często ludzie przypadkowi. Jeżeli taki doradca na zadane pytanie wbija oczy w opis na etykiecie to żaden z niego pożytek. Czytać sam potrafię. Poza tym często zdarza mi się używać danej substancji chemicznej, materiału konstrukcyjnego czy nawet narzędzia w celu, którego jego twórca nie mógł przewidzieć w najbardziej fantastycznym koszmarze sennym. Wówczas nawet technolog producenta miałby zagwozdkę. Pozostaje więc eksperyment w zaciszu własnej pracowni. Ot i cała prawda o męce tworzenia
