Taka sytuacja.
Od dłuższego czasu jeden z moich samochodów stoi, bo ma zawalone wtryski.
Wszystko zaczęło się pewnej zimy po zatankowaniu na "dobrej stacji".
Silnik to fordowski TDCI 2.0. Instalacja wtryskowa Deplhi.
Wtryski 504Z.
Posłuchałem mechaników, poczytałem fora i zdecydowałem, że udam, że nie wiem o co chodzi i sam to zrobię.
Wykręciłem wtryski i widok, jak na załączonych zdjęciach. Lament i pożoga.
Z największego nagaru je wyczyściłem, ale w jednym z nich nie mogę doczyścić się z nagaru.
Zastanawiam się, czy nie pozapycham dziurek w końcówkach, jak to spróbuję przejechać szczotką drucianą, albo papierem ściernym.
Ryzyko jest takie, że pyłek dostanie się właśnie w otworki, a przy odpaleniu samochodu zostaną wepchnięte do komór cylindrów.
A wolałbym jeszcze pojeździć tym samochodem więcej niż parę tysięcy kilometrów.
Jakieś rady, jak to zrobić z głową i nie przyspieszyć zawału auta?




