Stalowa Betty
: 17 sty 2014, 19:52
Sie manko. Naszło mnie na trochę większą frezarkę więc zaczęły się poszukiwania i wybór materiału na maszynę. Jako że oczarowała mnie konstrukcja kolegi Dudi1203 (link:Frezarka Dudi1203) to postanowiłem sobie złożyć podobną konstrukcję.
Kilka nieprzespanych nocy: kombinowanie i główkowanie z czego, jak, za co, czym, gdzie, z kim, po co
. Szukałem takiej wiertary jak Dudi upolował ale to rzadkość jest i nigdzie nic nie mogłem znaleźć. Dobra opcją była by wiertarka współrzednościowa ale ceny trochę mnie przeraziły i pole robocze oraz gabaryty nie takie. No to może elektrodrążarka? Wszystkie znów drogie i małe pole robocze. No kurcze to trzeba będzie to inaczej rozwiązać. Trzeba sobie znaleźć punkt zaczepienia. Punktem zaczepienia każdej maszyny jest?................. korpus czyli fundament do którego będziemy wszystko przykręcać. Budować fundament samemu jak w około tyle różnych gotowych? Spawanie, wyżarzanie, frezowanie, to wszystko komplikuje i zwiększa koszty okrutnie. Trzeba kupić coś gotowego i najlepiej z żeliwa bo to twarde i wieczne. Wybór padł na duży stół traserski. Tylko skąd? Najlepiej jak najbliżej. Wszędzie gdzie dzwoniłem w pobliżu to ceny ponad 3.000 pln za metr kwadratowy płyty.
Na allegro też szału nie było. Jakoś znalazłem w Łodzi w dawnym Jotesie płytę 1.1x 1.2 metra. Biorę Panie, kiedy można przyjechać i obejrzeć? Przyjechałem i szukaliśmy ale w tej graciarni akurat takiego wymiaru nie było. Same 800x1000 albo mniejsze.
Mają mi poszukać jeszcze. Po dwóch tygodniach (jakoś na początku grudnia) dzwonię i niby mają ale inną w wymiarze 1800x1000. No to ok, kiedy można przyjechać i zabrać? No i pojechałem na drugi dzień. I jest, piękna, podrdzewiała, pachnąca olejem i wczesnym PRL-em żeliwna Pani. Mierzymy dla pewności. Kufa, 1600x1000
. No jak się pytam? A no bo na oko żeśmy mierzyli......
Dobra, birem jaka jest
. I załadowali mnie na lawetkę.
.
Masa około 800 kilo ale tak na prawdę to w sumie nie wiadomo. Za płytę zapłaciłem 1000zł za metr kwadratowy plus VAT.
Do tego jeszcze sobie z rupieciarni od nich wygrzebałem 2 spore silniki krokowe, jakieś nożyki wytaczarskie, mocowania, śruby, wierteł kilka, słowem drobnicy z 10 kilo.
Modliłem się, żeby dojechać tą lawetka do domu bo raczej nieprzystosowana do wożenia większych ciężarów. No i się zaczęło. Jadę i słyszę jakieś piszczenie. myślę, pewnie oś sie tak ugięła że opona trze o błotnik i stąd te piski. Stanąłem na czerwonym, szybki rekonesans i niby wszystko ok. Nic się tam nie tarło.Jeb do auta i dzida dalej do domu. Dalej coś piszczy, kij tam, dymu nie ma to dojedzie. Ludzie zaczynają mi trąbić za mną i pokazywać na przyczepkę że coś nie halo. Do domu zostało z 5 kilometrów. Zjechałem z głównej trasy na pobocze i wylazłem obadać dziada na spokojnie. Patrzę na koła a prawe coś za bardzo wystaje poza błotnik. Ki diabeł? Patrzę na łożysko a tam go nie ma
. Zostały ino bieżnie, ktoś kulki ukradł
Dobra. Tyle ujechałem to i do domu tez powinienem jakoś dojechać. Pojadę powolutku bokami przez lasy. Zadzwoniłem po Rescue Team żeby w razie co ratowali mnie.
Na szczęście jakoś dojechałem i koła nie zgubiłem. Poniżej widać że z tym kołem coś wybitnie nie teges.

W domu jak podlewarowałem lawetkę to koło samo odpadło
po prostu się przewróciło. Gdyby nie ten ciężar tej płyty to poleciało by diabły na wybojach.
Fart jak nie wiem.
Minął jakiś czas i zrobił się styczeń więc postanowiłem w końcu rozładować tą żeliwną damę z lawetki. Trzeba to na czymś w ogóle postawić. Akurat miałem na podwórku 2 ramy od testerów palcowych (do płytek drukowanych) Probot które przekazała nam firma Printor z Łodzi. Szkoda to było by pociąć i wywalić na złom więc szybka myśl i mierzenie czy da się to jakoś ze stołem połączyć. Pomiary dały pomyślny wynik.
Tak to wyglądało w całości:

Po wybebeszeniu została goła rama z której odcięty został górny blat ze zbędnymi elementami.
Potem to wszystko pociąłem na mniejsze elementy tak żeby uzyskać prostokątny kształt:
.
.
Teraz te elementy zostało ułożyć na czyms równym i pospawać na wymiar. Na czy by tu to położyć. No tak! na płycie traserskiej
Zlałem ja porządnie olejem żeby odpryski ze spawania nie przywierały do blatu i ułożyłem wszystko tak jak sobie wymyśliłem. Fajna sprawa taki stół. Wreszcie wszytko równo wychodzi.
.
.
Kolega Dudi1203 policzył czy dwuteownik w dachu utrzyma taki ciężar więc mogłem się zabrać za rozładunek. Bloczek zamontowany do dwuteownika i heja do góry.
.
.
Teraz trzeba ta płytę jakoś przymocować do tej ramy. Odciąłem 2 porządne płaskowniki ukryte gdzieś w tym blacie z Probota. Płyta traserska ma 6 śrub M16 do jej poziomowania i te miejsca wykorzystałem do przykręcenia płaskowników. Wszystko razem trafiło spowrotem na ramę i płaskowniki zespawałem razem z ramą.
Przymierzyłem też belke i nogi. Belkę żeliwną (ceownik) kupiłem dawno temu na złomie i miałem z niej zrobić albo giętarkę do blachy albo wykorzystać jako łoże do tokarki-samoróbki. Nogi są symetryczne względem siebie i pochodzą z jakiejś maszyny do wiercenia otworów w płytkach pcb. Zamiast trafić na złom fajnie się sprawdzą jako nogi dla belki. Na razie taka sucha przymiarka jak to ma niby wyglądać.
.
.
Mam nadzieję, że będę mógł na tej amatorskiej konstrukcji frezować piankę i sklejkę, że nie braknie sztywności choć mam obawy czytając to forum
....
W poniedziałek wyskoczyłem na łowy po jakieś graty na Z-kę i się udało. Upolowałem trochę żeliwa i kilka gratów do szafy sterowniczej. Mam śrubę kulczasta na Z-kę (jakaś dziwna włoska firma ale sprawna), są prowadnice NSK 20 z wózkami. Trochę złomowych prowadników przewodów, jakieś korytka instalacyjne na przewody, trochę wężyków i przewodów do krokowców, Wziąłem też na zapas 80 cm nowe łoże z suportem. Może przyda się do jakiejś następnej konstrukcji. W sumie fajny szpej na małą tokarkę. Fotki z polowania poniżej:
.
.
.
.
Wtorek, wtoreczek, wtorunio
. W wolnej chwili po południu odciąłem zbędny kawał żeliwa od Z-ki. Klamot trafił na frezarkę aby ładnie wyrównać miejsce cięcia. Trzeba będzie się jeszcze pozbyć tej jaskółki (aby został ładny ceownik) bo za bardzo to wszystko będzie wystawać do przodu i zrobi się niepotrzebna dźwignia na prowadnicach. Mam też dociętą stalową płytę 35mm grubości na krzyżak X/Z. Wolał bym też żeliwo ale mam tylko stal w tym rozmiarze. Płyta docięta i przefrezowane krawędzie. Widać klamota tuż za Z-ką.
.
.
Kilka nieprzespanych nocy: kombinowanie i główkowanie z czego, jak, za co, czym, gdzie, z kim, po co

Na allegro też szału nie było. Jakoś znalazłem w Łodzi w dawnym Jotesie płytę 1.1x 1.2 metra. Biorę Panie, kiedy można przyjechać i obejrzeć? Przyjechałem i szukaliśmy ale w tej graciarni akurat takiego wymiaru nie było. Same 800x1000 albo mniejsze.
Mają mi poszukać jeszcze. Po dwóch tygodniach (jakoś na początku grudnia) dzwonię i niby mają ale inną w wymiarze 1800x1000. No to ok, kiedy można przyjechać i zabrać? No i pojechałem na drugi dzień. I jest, piękna, podrdzewiała, pachnąca olejem i wczesnym PRL-em żeliwna Pani. Mierzymy dla pewności. Kufa, 1600x1000

Dobra, birem jaka jest



Masa około 800 kilo ale tak na prawdę to w sumie nie wiadomo. Za płytę zapłaciłem 1000zł za metr kwadratowy plus VAT.
Do tego jeszcze sobie z rupieciarni od nich wygrzebałem 2 spore silniki krokowe, jakieś nożyki wytaczarskie, mocowania, śruby, wierteł kilka, słowem drobnicy z 10 kilo.
Modliłem się, żeby dojechać tą lawetka do domu bo raczej nieprzystosowana do wożenia większych ciężarów. No i się zaczęło. Jadę i słyszę jakieś piszczenie. myślę, pewnie oś sie tak ugięła że opona trze o błotnik i stąd te piski. Stanąłem na czerwonym, szybki rekonesans i niby wszystko ok. Nic się tam nie tarło.Jeb do auta i dzida dalej do domu. Dalej coś piszczy, kij tam, dymu nie ma to dojedzie. Ludzie zaczynają mi trąbić za mną i pokazywać na przyczepkę że coś nie halo. Do domu zostało z 5 kilometrów. Zjechałem z głównej trasy na pobocze i wylazłem obadać dziada na spokojnie. Patrzę na koła a prawe coś za bardzo wystaje poza błotnik. Ki diabeł? Patrzę na łożysko a tam go nie ma


Na szczęście jakoś dojechałem i koła nie zgubiłem. Poniżej widać że z tym kołem coś wybitnie nie teges.

W domu jak podlewarowałem lawetkę to koło samo odpadło

Fart jak nie wiem.
Minął jakiś czas i zrobił się styczeń więc postanowiłem w końcu rozładować tą żeliwną damę z lawetki. Trzeba to na czymś w ogóle postawić. Akurat miałem na podwórku 2 ramy od testerów palcowych (do płytek drukowanych) Probot które przekazała nam firma Printor z Łodzi. Szkoda to było by pociąć i wywalić na złom więc szybka myśl i mierzenie czy da się to jakoś ze stołem połączyć. Pomiary dały pomyślny wynik.
Tak to wyglądało w całości:

Po wybebeszeniu została goła rama z której odcięty został górny blat ze zbędnymi elementami.
Potem to wszystko pociąłem na mniejsze elementy tak żeby uzyskać prostokątny kształt:



Teraz te elementy zostało ułożyć na czyms równym i pospawać na wymiar. Na czy by tu to położyć. No tak! na płycie traserskiej




Kolega Dudi1203 policzył czy dwuteownik w dachu utrzyma taki ciężar więc mogłem się zabrać za rozładunek. Bloczek zamontowany do dwuteownika i heja do góry.



Teraz trzeba ta płytę jakoś przymocować do tej ramy. Odciąłem 2 porządne płaskowniki ukryte gdzieś w tym blacie z Probota. Płyta traserska ma 6 śrub M16 do jej poziomowania i te miejsca wykorzystałem do przykręcenia płaskowników. Wszystko razem trafiło spowrotem na ramę i płaskowniki zespawałem razem z ramą.
Przymierzyłem też belke i nogi. Belkę żeliwną (ceownik) kupiłem dawno temu na złomie i miałem z niej zrobić albo giętarkę do blachy albo wykorzystać jako łoże do tokarki-samoróbki. Nogi są symetryczne względem siebie i pochodzą z jakiejś maszyny do wiercenia otworów w płytkach pcb. Zamiast trafić na złom fajnie się sprawdzą jako nogi dla belki. Na razie taka sucha przymiarka jak to ma niby wyglądać.



Mam nadzieję, że będę mógł na tej amatorskiej konstrukcji frezować piankę i sklejkę, że nie braknie sztywności choć mam obawy czytając to forum

W poniedziałek wyskoczyłem na łowy po jakieś graty na Z-kę i się udało. Upolowałem trochę żeliwa i kilka gratów do szafy sterowniczej. Mam śrubę kulczasta na Z-kę (jakaś dziwna włoska firma ale sprawna), są prowadnice NSK 20 z wózkami. Trochę złomowych prowadników przewodów, jakieś korytka instalacyjne na przewody, trochę wężyków i przewodów do krokowców, Wziąłem też na zapas 80 cm nowe łoże z suportem. Może przyda się do jakiejś następnej konstrukcji. W sumie fajny szpej na małą tokarkę. Fotki z polowania poniżej:






Wtorek, wtoreczek, wtorunio



