Postanowiłem reaktywować starą maszynę dziadka do strugania patyczków drewnianych. Zmieniłem ramę z drewnianej na stalową, powymieniałem łożyska, odnowiłem koła, sprzęgło itp. itd.
Gdy już wszystko udało mi się sklecić i poustawiać jako napęd podłączyłem silnik o mocy 5kW i wszystko byłoby pięknie gdyby nie problem z samym narzędziem strugającym...
Pierwsza koncepcja zakładała aby narzędzie z otworami o średnicy 4mm miało ścianki o grubości max 0.5mm, ale niestety zlecając stworzenie czegoś takiego na CNC ceny wahały się pomiędzy 250 a 400 zł, więc postanowiłem stworzyć go sam. Kupiłem płaskownik 6x50 ze stali st3 i wywierciłem otwory fi 4mm. Pospawałem z boku prowadnice które ułatwiają mi struganie po jednej linii. Czy problem z brakiem możliwości wystrugania tych patyczków jest spowodowany zbyt grubymi ściankami? (zdj w dole postu) Maszyna działa tak że posuw poziomy za pomocą pręta zaczepionego o oczko w "heblu" pociąga narzędzie, które zatrzymuje się w drewnie a pasek klinowy objeżdża na szajbie silnika.
Czy może ktoś z Was doradzić mi jak zmodyfikować maszynę tak aby działała, ewentualnie wskazać jakieś błędy i poprawki? Jak zmodyfikowac samo narzędzie tnące tak aby spełniało swoją rolę?
Z góry dziękuję za odpowiedzi