Tokarka South Bend 13”
: 28 mar 2024, 12:19
Witam wszystkich.
Na początku kwietnia 2023 zakupiłem sobie amerykańską tokarkę South Bend 13”, i chcę tutaj podzielić się swoją historią jej nabycia oraz procesu serwisowania, doprowadzenia do stanu użytecznego.
Generalnie jestem inżynierem, konstruktorem budowy maszyn, ale jako hobby mam warstat w którym zajmuję się lutowaniem ram stalowych rowerowych. W pewnym momencie dojrzałem do zakupu tokarki do swojego warsztatu, najważniejszym parametrem był przelot wrzeciona oraz możliwość nacinania gwintów tpi, bo w rowerach to często występuję, oraz żeby była możliwość włożenia rury do 36 do uchwytu i zrobić na niej czoło.
Pod te wymagania bardzo pasuje chińska tokarka wm210, ale moja pasja do vintageowych urządzeń jakoś blokowała mi nabycie tego chińczyka, dlatego cały czas przeglądałem olx, sprzedajemy, allegro, marketplace na fb, z nadzieją natrafić na coś starszego, ale nie typowo produkcyjną maszynę która waży ponad 1000 kg, bo to by była przesada dla warsztatu 18m2.
Miałem na oku TUE 35, w wersji na ramie spawanej z profili, ustawianych w samochodach wojskowych, mobilny warsztat, cena była zbliżona do ceny chińczyka, ale jednak silnik w 3kW to było za dużo dla podłączenia do 1 fazy.
Po kulki miesiącach monitorowania natrafiłem na tego South Benda w okolicach Kielca. Najpierw pomyślałem że to ten słynny Heavy 10, ale jednak się okazało że to jest model 13”, co też nie jest źle, bo też ma przelot wrzeciona 1 3/8” (34,925 mm)
O ile maszyna wyprodukowana w USA, to calowe gwinty jest jej podstawowym wyposażeniem, jedynie martwiłem się że śruby na korbkach też mogą być calowe, bo jak by tam nie było odległości wygodniej mierzyć w mm. Ale pogodziłem się z tym, w każdym razie można to przerobić na metryczne. Cena też była przyzwoita, zbliżona do ceny ww chińczyka.
Decyzja była podjęta szybko, wziąłem wolne w pracy, zabrałem ze sobą kolegę na drugim samochodzie i pojechaliśmy ze Śląska do Kielc.
Na miejscu u sprzedawcy udało się odpalić tokarkę, sprawdziłem działanie posuwów, wszystkie biegi na skrzynie, wszystko było sprawne, oprócz wrzeciona, które bardzo trudno się kręciło, tylko na najmniejszych przełożeniach, pomyślałem że to przez długie stanie bez ruchu oraz zaschniętego smaru, bo wrzeciono tam jest na tulejach mosiężnych (łożyskach ślizgowych) i smarowane przez zewnętrzne smarowniczki, które byli suche.
Sprzedawca opowiedział że nabył tą maszynę w Danii z celem sprzedać w Polsce, bo miał wolne miejsce w TIRze, transport mu był w gratisie, no i za bardzo na tych maszynach się nie zna.
Także na miejscu zauważyłem że skały na korbkach jednak w mm, czyli jest to jednak wersja specjalnego wykonania dla Europy (albo przerobiona w Europie)
Po sprawdzeniu maszyna była rozebrana, załadowana do 2-ch osobówek i z powodzeniem dostarczona do Gliwic. Po czym zaczął się dość ciągły proces mycia, czyszczenia od rdzy, regulacji, wymiany, naprawy zużytych części…
O tym już opiszę w kolejnych postach.
Poniżej załączam zdjęcia z ogłoszenia sprzedaży oraz procesu transportu
Na początku kwietnia 2023 zakupiłem sobie amerykańską tokarkę South Bend 13”, i chcę tutaj podzielić się swoją historią jej nabycia oraz procesu serwisowania, doprowadzenia do stanu użytecznego.
Generalnie jestem inżynierem, konstruktorem budowy maszyn, ale jako hobby mam warstat w którym zajmuję się lutowaniem ram stalowych rowerowych. W pewnym momencie dojrzałem do zakupu tokarki do swojego warsztatu, najważniejszym parametrem był przelot wrzeciona oraz możliwość nacinania gwintów tpi, bo w rowerach to często występuję, oraz żeby była możliwość włożenia rury do 36 do uchwytu i zrobić na niej czoło.
Pod te wymagania bardzo pasuje chińska tokarka wm210, ale moja pasja do vintageowych urządzeń jakoś blokowała mi nabycie tego chińczyka, dlatego cały czas przeglądałem olx, sprzedajemy, allegro, marketplace na fb, z nadzieją natrafić na coś starszego, ale nie typowo produkcyjną maszynę która waży ponad 1000 kg, bo to by była przesada dla warsztatu 18m2.
Miałem na oku TUE 35, w wersji na ramie spawanej z profili, ustawianych w samochodach wojskowych, mobilny warsztat, cena była zbliżona do ceny chińczyka, ale jednak silnik w 3kW to było za dużo dla podłączenia do 1 fazy.
Po kulki miesiącach monitorowania natrafiłem na tego South Benda w okolicach Kielca. Najpierw pomyślałem że to ten słynny Heavy 10, ale jednak się okazało że to jest model 13”, co też nie jest źle, bo też ma przelot wrzeciona 1 3/8” (34,925 mm)
O ile maszyna wyprodukowana w USA, to calowe gwinty jest jej podstawowym wyposażeniem, jedynie martwiłem się że śruby na korbkach też mogą być calowe, bo jak by tam nie było odległości wygodniej mierzyć w mm. Ale pogodziłem się z tym, w każdym razie można to przerobić na metryczne. Cena też była przyzwoita, zbliżona do ceny ww chińczyka.
Decyzja była podjęta szybko, wziąłem wolne w pracy, zabrałem ze sobą kolegę na drugim samochodzie i pojechaliśmy ze Śląska do Kielc.
Na miejscu u sprzedawcy udało się odpalić tokarkę, sprawdziłem działanie posuwów, wszystkie biegi na skrzynie, wszystko było sprawne, oprócz wrzeciona, które bardzo trudno się kręciło, tylko na najmniejszych przełożeniach, pomyślałem że to przez długie stanie bez ruchu oraz zaschniętego smaru, bo wrzeciono tam jest na tulejach mosiężnych (łożyskach ślizgowych) i smarowane przez zewnętrzne smarowniczki, które byli suche.
Sprzedawca opowiedział że nabył tą maszynę w Danii z celem sprzedać w Polsce, bo miał wolne miejsce w TIRze, transport mu był w gratisie, no i za bardzo na tych maszynach się nie zna.
Także na miejscu zauważyłem że skały na korbkach jednak w mm, czyli jest to jednak wersja specjalnego wykonania dla Europy (albo przerobiona w Europie)
Po sprawdzeniu maszyna była rozebrana, załadowana do 2-ch osobówek i z powodzeniem dostarczona do Gliwic. Po czym zaczął się dość ciągły proces mycia, czyszczenia od rdzy, regulacji, wymiany, naprawy zużytych części…
O tym już opiszę w kolejnych postach.
Poniżej załączam zdjęcia z ogłoszenia sprzedaży oraz procesu transportu