Najlepiej by było dorobić nowy zabierak, ale do garażingu spróbowałbym sposobu z tulejką.
Zabierak musiałbyś na innej tokarce roztoczyć. Wielkiej precyzji z ustawianiem bicia nie musi być, bo i tak zalegalizujesz pasowanie docelowego uchwytu, po założeniu na właściwej maszynie. Ważne tylko, żebyś znał dokładny wymiar otworu, zmierzony średnicówką.
Później musisz dorobić sobie tulejkę z otworem, tak na dwie/trzy setki większym od średnicy oporowej na Twojej maszynie. Zewnętrzna średnica większa od roztoczonego zabieraka o kilka milimetrów. Nasadzasz tulejkę na wrzeciono i przykręcasz ją nakrętką. Tak zamocowaną toczysz na dokładny wymiar, pod otwór zabieraka, w plusie na dwie-trzy setki. Później podgrzewasz zabierak i wciskasz tulejkę. Jak ostygnie i złapie tulejkę, planujesz czoło zabieraka, bazując się (najlepiej na trzpieniu tokarskim) na otworze w tulejce. Tuszujesz powierzchnię oporową czołową wrzeciona. Zakładasz zabierak i patrzysz po śladzie na tuszu, czy leży całym obwodem na czołowej powierzchni oporowej. Jak nie, to poprawka do skutku - byle tylko materiału Ci wystarczyło, żebyś całości na wióry nie przerobił

Jak się ułoży na obu powierzchniach, to dokręcasz na "fest" zabierak na wrzecionie i toczysz zamek pod uchwyt i pasujesz go na lekki wcisk. Znakujesz miejsce osadzenia na uchwycie i na zabieraku, w razie konieczności rozebrania uchwyt-zabierak, aby założyć go w to samo miejsce.
Jednakże musisz wziąć pod uwagę, że roztoczenie zabieraka na jakiś nadwymiar naprawczy, wykonane na usłudze u "obcego" nie będzie za darmo. Do tego dojdzie jeszcze dorobienie tulejki. Wprasowanie jej. Zalegalizowanie na wymiar wrzeciona, bo pewnie wymiar po operacji wciskania na ciepło/zimno ucieknie. Tulejkę będziesz musiał zarobić sobie jeszcze na docelowej maszynie, itd.....Czy to wszytko jest warte tej pozornej oszczędności? Na to musisz sobie odpowiedź sam.
To wszystko przy założeniu, że nie dysponujesz drugą, podobnej wielkości tokarką i będziesz musiał skorzystać z usługi.