Rozwiercanie gwintownika M3
: 07 lip 2022, 16:23
W zasadzie temat zakładam głównie w ramach informacyjnych, bo nie spodziewałem się, że w ten sposób można sobie poradzić ze złamanym gwintownikiem. A więc do rzeczy...
Zepsułem sobie ostatnio dwa detale gwintując otwór wkrętarką "z ręki", zabrakło trochę cierpliwości i cyk, gwintownik M3 został sobie w otworze. Czytałem trochę w internecie jak się pozbyć takiego problemu i nie znalazłem nic, co pomogłoby przy takim małym gwintowniczku. Są zestawy do wykręcania gwintowników ręcznych (mające 3 ząbki, którymi chwyta się między "piórami" i wykręca), ale nie wiem czy w takim małym rozmiarze również. Próbowałem rozwiercić to zwykłym wiertłem kobaltowym, ale bez rezultatu. Mam trochę wiertełek węglikowych w małych średnicach, których w sumie nie używam, ale pierwotnie ten pomysł odrzuciłem, bo uznałem, że są na tyle kruche, że nie ma szans na ich użycie, bo zaraz się połamią - w końcu powierzchnia złamania gwintownika jest pokrzywiona na wszystkie sposoby, jak tu podejść wiertłem, które zaraz zejdzie w bok i się połamie.
Próbowałem też jakimś zużytym frezem, ale to chyba był hss, także również bez efektu (oprócz tego, że frez kończył w śmietniku).
No i w końcu uznałem, że mam te wiertła fi2 węglikowe za kilka złotych sztuka, to czemu by nie spróbować uratować tych dużo więcej wartych detali, najwyżej będę kilka złotych w plecy w wiertłach, których i tak nie używam.
Zamontowałem sobie detal na frezarce, wycentrowałem ładnie otwór z urwanym gwintownikiem, odpaliłem 16000 obrotów, MPG w rękę i kręcąc pokrętłem w tempie 2-3 setki na sekundę wierciłem, a raczej chyba szlifowałem. I byłem mocno zaskoczony, jak przeszlifowałem tak całe 5mm długości gwintownika, a na wiertle nie było widać nawet śladu. W drugim detalu poszło trochę gorzej, złamałem jedno wiertło jak chyba przesadziłem z "posuwem", a drugie przy wyjeżdżaniu z otworu, żeby sprawdzić postępy przed dalszym wierceniem. Ale trzecie wiertło jechałem już bez zatrzymania i pozbyłem się w ten sposób drugiego gwintownika. Co więcej, gwint pozostał nienaruszony, więc wystarczyło go tylko przejechać do końca nowym gwintownikiem i obyło się bez helicoila.
Także gdyby ktoś miał podobny problem, to jest jeszcze nadzieja, że nie trzeba będzie EDMem tego wydłubywać, ale można znacznie bardziej ekonomiczną metodą spróbować.
TL;DR: Złamane w otworach gwintowniki M3 rozwierciłem/rozszlifowałem wiertłem węglikowym fi2 za kilka złotych, ratując nie tylko detale, ale nawet gwinty. Grunt, żeby się nie spieszyć i dać czas na szlifowanie.
Zepsułem sobie ostatnio dwa detale gwintując otwór wkrętarką "z ręki", zabrakło trochę cierpliwości i cyk, gwintownik M3 został sobie w otworze. Czytałem trochę w internecie jak się pozbyć takiego problemu i nie znalazłem nic, co pomogłoby przy takim małym gwintowniczku. Są zestawy do wykręcania gwintowników ręcznych (mające 3 ząbki, którymi chwyta się między "piórami" i wykręca), ale nie wiem czy w takim małym rozmiarze również. Próbowałem rozwiercić to zwykłym wiertłem kobaltowym, ale bez rezultatu. Mam trochę wiertełek węglikowych w małych średnicach, których w sumie nie używam, ale pierwotnie ten pomysł odrzuciłem, bo uznałem, że są na tyle kruche, że nie ma szans na ich użycie, bo zaraz się połamią - w końcu powierzchnia złamania gwintownika jest pokrzywiona na wszystkie sposoby, jak tu podejść wiertłem, które zaraz zejdzie w bok i się połamie.
Próbowałem też jakimś zużytym frezem, ale to chyba był hss, także również bez efektu (oprócz tego, że frez kończył w śmietniku).
No i w końcu uznałem, że mam te wiertła fi2 węglikowe za kilka złotych sztuka, to czemu by nie spróbować uratować tych dużo więcej wartych detali, najwyżej będę kilka złotych w plecy w wiertłach, których i tak nie używam.
Zamontowałem sobie detal na frezarce, wycentrowałem ładnie otwór z urwanym gwintownikiem, odpaliłem 16000 obrotów, MPG w rękę i kręcąc pokrętłem w tempie 2-3 setki na sekundę wierciłem, a raczej chyba szlifowałem. I byłem mocno zaskoczony, jak przeszlifowałem tak całe 5mm długości gwintownika, a na wiertle nie było widać nawet śladu. W drugim detalu poszło trochę gorzej, złamałem jedno wiertło jak chyba przesadziłem z "posuwem", a drugie przy wyjeżdżaniu z otworu, żeby sprawdzić postępy przed dalszym wierceniem. Ale trzecie wiertło jechałem już bez zatrzymania i pozbyłem się w ten sposób drugiego gwintownika. Co więcej, gwint pozostał nienaruszony, więc wystarczyło go tylko przejechać do końca nowym gwintownikiem i obyło się bez helicoila.
Także gdyby ktoś miał podobny problem, to jest jeszcze nadzieja, że nie trzeba będzie EDMem tego wydłubywać, ale można znacznie bardziej ekonomiczną metodą spróbować.
TL;DR: Złamane w otworach gwintowniki M3 rozwierciłem/rozszlifowałem wiertłem węglikowym fi2 za kilka złotych, ratując nie tylko detale, ale nawet gwinty. Grunt, żeby się nie spieszyć i dać czas na szlifowanie.