Osobiście jestem programistą ale bawię się warsztat po godzinach, żeby się oskrobać ze stalą, połamać trochę noży i frezów, zrozumieć kolejności i pułapki, a także "bottle-necki" działań na prostszych przypadkach, zanim (może za jakiś czas) zacznę projektować złożone maszyny czy procesy. Nie jest chyba rozsądnie porzucać znany sobie fach - trzeba iść za większym pieniądzem, a tamto niech będzie raczej w rezerwie.
No i wiadomo, że wszystko to, co po drugiej stronie płotu wygląda fajnie w wyobraźni i jest przyjemne jako hobby, ale jak z tego się robi praca i trzeba walczyć na rynku o przetrwanie, to obawiam się, że można to nawet znienawidzić, jak dotychczasowy zawód

Powiem jednak szczerze, że samo przerobienie garażu na warsztat, polowanie na stare używane maszyny (na razie nie CNC), wciągnięcie kilkunastu ton żeliwa i stali do garażu, zabrudzenie smarem kilogramów ubrań "na ament", poparzenie się, zadrapanie, czy obtłuczenie tym czy owym, dawało mi i nadal daje dużo radości (zaraz dwa lata po godzinach).