
Znaleziono 2 wyniki
Re: Dzwony
Wygląda na to, że to ja jestem jakiś dziwny... 

Dzwony
Pracując na obrabiarkach każdy chyba miał jakąś kolizję. Czasem śmieszną, czasem mniej śmieszną, a czasem dość kosztowną. Z dzwonami jest jak z motocyklami. Motocykliści dzielą się na tych co mieli szlifa, albo będą mieli. 
Osobiście miałem kilka kolizji, na szczęście zakończonych najczęściej uszkodzeniem narzędzia.
Największy dzwon zdarzył mi się przy toczeniu rączek do frezarki. Zosia ma oryginalne z plastiku i szybko się połamały. Postanowiłem więc wytoczyć lepsze z płaskownika 10mm, już gdzieś na forum o tym pisałem. Do toczenia stożka, żeby ładnie to wyglądało, musiałem skręcić suport. Nie zauważyłem, że przy tym skręceniu posuw poprzeczny dojechał do końca i urwało mi szpilkę w napędzie śruby pociągowej. Moja tokarka nie ma niestety sprzęgła, dobrze że była ta szpilka z jakiejś miękkiej stali. Dodatkowa szkoda to ścisnęło nakrętkę mosiężną w napędzie poprzecznym suportu i musiałem wszystko rozebrać i dostroić. Dorobiłem też nową szpilkę z jakiegoś miękkiego gwoździa (jakiś bezpiecznik musi być) i po krzyku. Na szczęście skończyło się bez dodatkowych kosztów.
Drugi poważnie wyglądający dzwon, miałem wczoraj na Zosi. W moim nowym stole obrotowym jest taki wichajster do odblokowywania napędu ręcznego. Po zablokowaniu zabezpiecza się go śrubką. Niestety, z niewiadomego powodu śrubka ta się poluzowała i w pewnym momencie napęd się odblokował podczas frezowania i obróciło cały ten bałagan że aż strach... tak chrupło! W oczach miałem krzyże, bo wszystkie osie poblokowane i wydawało się że coś poważnego strzeliło. Nic wielkiego na szczęście się nie stało. Ułamało koniec freza i po krzyku. Stolik obrotowy cały, Zosia cała.
Mieliście warte opisania przygody w temacie, czy tylko ja jestem jakiś nienormalny?!


Osobiście miałem kilka kolizji, na szczęście zakończonych najczęściej uszkodzeniem narzędzia.
Największy dzwon zdarzył mi się przy toczeniu rączek do frezarki. Zosia ma oryginalne z plastiku i szybko się połamały. Postanowiłem więc wytoczyć lepsze z płaskownika 10mm, już gdzieś na forum o tym pisałem. Do toczenia stożka, żeby ładnie to wyglądało, musiałem skręcić suport. Nie zauważyłem, że przy tym skręceniu posuw poprzeczny dojechał do końca i urwało mi szpilkę w napędzie śruby pociągowej. Moja tokarka nie ma niestety sprzęgła, dobrze że była ta szpilka z jakiejś miękkiej stali. Dodatkowa szkoda to ścisnęło nakrętkę mosiężną w napędzie poprzecznym suportu i musiałem wszystko rozebrać i dostroić. Dorobiłem też nową szpilkę z jakiegoś miękkiego gwoździa (jakiś bezpiecznik musi być) i po krzyku. Na szczęście skończyło się bez dodatkowych kosztów.
Drugi poważnie wyglądający dzwon, miałem wczoraj na Zosi. W moim nowym stole obrotowym jest taki wichajster do odblokowywania napędu ręcznego. Po zablokowaniu zabezpiecza się go śrubką. Niestety, z niewiadomego powodu śrubka ta się poluzowała i w pewnym momencie napęd się odblokował podczas frezowania i obróciło cały ten bałagan że aż strach... tak chrupło! W oczach miałem krzyże, bo wszystkie osie poblokowane i wydawało się że coś poważnego strzeliło. Nic wielkiego na szczęście się nie stało. Ułamało koniec freza i po krzyku. Stolik obrotowy cały, Zosia cała.
Mieliście warte opisania przygody w temacie, czy tylko ja jestem jakiś nienormalny?!


