Tak jak przedpiścy radzą - raczej porzuć pomysł wylewania kilku- czy kilkudziesięciu kilogramów ciekłego aluminium do formy, która ma dno wykonane z DREWNA. Obawiam się, że nawet z ołowiem to by się nie udało, a byłoby wtedy tylko ok. 350°C.
Choćbyś nie wiem jak wysuszył drewno, to grozi może nawet eksplozją (nie ściśle, ale tak to będzie wyglądało) ciekłego metalu - z tego powodu ogólną zasadą odlewania metali jest konieczność całkowitego wysuszenia formy ze śladów wilgoci, szczególnie formy porowatej, piaskowej (choć obecność wody w metalowej kokili też będzie miała nieciekawe albo i tragiczne skutki - można powiedzieć, że zależy to od ilości pozostawionej wody).
Zakładając nawet, że wody w drewnie nie będzie (co jest niemożliwe), to w temperaturze 700°C dno formy zapali się, zacznie wydzielać duże ilości gazów i to - tak jak obecność wilgoci w typowej formie - prawie na pewno spowoduje przynajmniej powstanie bąbli w metalu, od spodu. Przy dużej powierzchni dna gazom bliżej będzie uciec do góry, niż na boki.
Kilkadziesiąt kilogramów metalu o temperaturze 700°C... zastanowiłeś się, ile to energii cieplnej do "stracenia" podczas krzepnięcia metalu? - energii, którą musi odebrać forma z drewnianym dnem.
Poza tym do transportu tygla i zalewania formy potrzebowałbyś chyba mini-suwnicy czy żurawika, tygla i pieca do topienia metalu (obu niemałych), jakichś środków BHP, itd. To wszystko nie może być jakąś totalną prowizorką - musi być w 100% pewne i bezpieczne.
Czego więc potrzebujesz, aby to odlać? Podsumuję żartobliwie... niczego innego, jak ODLEWNI. I wiedzy! Bo odwagi ci nie brakuje
Zupełnie teoretycznie, jeśli już się uparłeś - to tylko forma ceramiczna (piaskowa?) z ukształtowanym odpowiednio dnem, SUCHA, POZBAWIONA CAŁKOWICIE WODY (wygrzana bezpośrednio przed odlewaniem!), a potem skanowanie dna odlewu i ofrezowanie kloca drewna na frezarce CNC, negatywu 3D pasującego do odlewu. Opalenie krawędzi to już jest "nic".
Widzę także możliwość pewnego "oszustwa": drewniana podstawa stołu nie byłaby potężnym klocem, a tylko RAMĄ z dnem - skrzynką bez pokrywy; pokrywą byłby ów odlew. Tylko górne krawędzie obramowania trzeba by dopasować do krzywizn odlewu, a to można z powodzeniem wykonać ręcznie. Po nałożeniu aluminiowej płyty na skrzynię nikt oprócz wykonawcy nie wiedziałby o "oszustwie", a byłaby dodatkowa przestrzeń do magazynowania sztućców, talerzy i kieliszków
Ja wiem, że dla niektórych autorów podobnych artefaktów taka świadomość ich >nieprawdziwości< bywa nie do zniesienia i gryzie duszę - sam tak mam, coraz już rzadziej

- ale jak bardzo takie coś ułatwia życie i pracę...
Dlaczego się tu odezwałem i staram się wyperswadować Ci ten mało szczęśliwy pomysł?
Dawno temu - biegałem jeszcze w krótkich portkach - miałem przygodę z wilgotną formą ceglaną i ołowiem na pysku i w oku... nie chcę tego pamiętać. "Mniej dawno" temu - ze srebrem (~1000°C) , małą cylindryczną kokilką i jakąś zapomnianą, niedosuszoną kroplą wody na jej dnie. Co było? Ano, "gejzerek" płynnego metalu. Nic mi się nie stało, byłem ostrożny, lałem z boku, miałem osłonę twarzy i nie zaglądałem do formy - ale deszczyk rozżarzonych kropel metalu nie był przyjemny
PS: Rzeczywiście
grg12, z cyną to mogłoby się udać jak najbardziej. Niebezpieczeństwo i trudności zostałyby bardzo znacząco zredukowane. Dużo wyższa cena materiału... no cóż, to podobno nie byłby problem
