Z tym, że tylko JEDNYM wężykiem ta mieszanka piorunująca jest podawana do palnika - dla bezpiecznej pracy wymaga więc 100% pewnego zabezpieczenia przed cofnięciem się płomienia do wytwornicy (elektrolizera).
To tzw. flame arrester, mają różne konstrukcje, ale w tym wypadku chyba najprostszy i pewny w działaniu jest bezpiecznik wodny.
To urządzenie, o którym mówiłem wcześniej wygląda mniej więcej tak (kupione zostało za ok. 250$, na Ali..., u nas jest droższe, ale to oczywiste):

Zasilanie z sieci 230VAC, woda raczej czysta - ja chyba stosowałbym destylowaną, ale aby odpowiednio przewodziła prąd, dodaje się - o ile pamiętam - wodorotlenek sodu, najlepiej czysty, żadnego KRET-a.
Ile? Trzeba by przeczytać instrukcję, ale niedużo.
Baniaczek z przodu to bezpiecznik przeciw cofnięciu się płomienia, ale można dodać drugi tuż za palnikiem - te przypalnikowe są robione na bazie waty metalowej; płomień nie ma zdolności przejścia przez drobne kanaliki, jest wygaszany.
Bardzo ciekawa rzecz ten palnik, płomień jest prawie bezbarwny i zupełnie "czysty", produkt spalania to para wodna - żadnej sadzy, nigdy nie okopci detalu. Miałem sobie kiedyś robić coś podobnego, ale z braku czasu odpuściłem... mało lutuję drobnicy, w zasadzie głównie używam TIG-a.