Temat "wzmacniaczowy" i "kolumnowy" bliski memu sercu i uszom jest, ciągle mi coś gra w warsztacie (kiedyś dużo w domu, ale obecnie czasu nie mam) – tak więc MUSZĘ się z Wami podzielić wrażeniami po niedawnym (dwa miesiące) zakupie malutkiego, ale wielkiego wzmacniacza klasy D, czyli FX Audio M160-E, w cenie niespełna 300zł - z przesyłką.
Wiadomo, klasa "cyfrowa" (albo klasy "cyfrowe", bo D długo już pączkuje i pojawiło się odmian mnóstwo) są traktowane "per noga" przez audiofili, ale ta technika poszła do przodu (głównie hard-, ale również software) i są już tzw. audiofilskie wzmacniacze klasy (ogólnie) D - więc warto wstępne uprzedzenia odrzucić.
Szczególnie, że nawet np. taki NAD ma już w ofercie wzmacniacze "cyfrowe"
Wzmacniacz:
Najpierw zauważyłem na OLX ofertę na maleńki wzmacniaczyk S.M.S.L. o mocy 2x30W

, to mnie "zapaliło" i zacząłem poszukiwania, znalazłem najpierw FX Audio M20-E, ale miał gumowe przyciski i jest "discontinued", w praktyce niedostępny. Szybko trafiłem na Aliex na pudełeczko M160-E.
Jest to bardzo solidnie prezentujący się mikro-wzmacniacz klasy D, z pilotem dobrej jakości, przełączanymi (7) charakterystykami przenoszenia, czytnikiem pamięci USB/microSD, anteną Bluetooth, wejściem PC/USB i liniowym AUX, w komplecie z zasilaczem impulsowym. Całkiem dużo tego, prawda

?
Miałem wątpliwości, długo pisałem z "majfrendówną" z Aliex, a także z FX Audio pytając o obecność w zestawie pilota i o możliwość zmiany/regulacji charakterystyki przenoszenia (EQ), dostałem .pdf z User Manual i po upewnieniu się wreszcie kupiłem.
M160-E (135x110x30mm) ma według producenta 2x160W/4Ω, choć to jest kit (albo moc PMPO, czyli z pomp(ą)?

) bo zasilacz impulsowy 32V daje max 5A - ale i tak zastosowany tam scalak wzmacniacza klasy D (TDA7498E) ma katalogowo chyba 2x80W(!!!)/4Ω przy mikroskopijnych wręcz rozmiarach, bo jest to SMD 10x7,5mm. JAK TO JEST MOŻLIWE?! No tak, wiem, wiem jak… ale dalej nie wierzę
Kolumny:
Niedawno, pięknym latem ‘19 podczas urlopu zrealizowałem w mini-skali swą starą, zeszłowieczną jeszcze idée fixe, a datuje się ona od momentu gdy kiedyś, zamierzchłymi czasy miałem okazję posłuchać dłużej różnych kolumn brytyjskiej firmy „TDL Electronics” budowanych według dość niepopularnej (bo słabo opracowanej i trudnej) koncepcji transmission line, i wtedy po prostu umarłem w butach – ogólnie doskonała jakość dźwięku, a przede wszystkim nieziemskie basy, i to nieziemskie pod każdym względem – odtąd trwa moja wręcz fascynacja tym typem obudowy głośnikowej.
Korzystając z dostępnych obecnie opracowań (niestety, nierzadko sprzecznych lub przynajmniej niejasnych w przypadku obudowy TL), zaprojektowałem oraz zbudowałem sobie kolumienki mini-transmission line, zwąc je na na własny użytek MTL. Wykorzystałem w nich bardzo długo szukane do tego celu, cenowo i "parametrycznie" odpowiednie według mnie 4-calowe głośniczki, niestety idąc podczas projektowania – jak to w życiu - na zgniły kompromis (głównie wymiarowy, skrzynki miały być MAŁE). Podłączyłem te kolumienki w stanie bardzo „surowym” do stojącego w warsztacie chińskiego grata analogowego VK-5500, 2x15W.
Efekt? Połowiczny, a nawet ćwierciowiczny… choć owszem, basy dużo lepsze niż z poprzednich kolumienek-miniaturek typu compact. Byłem mocno rozczarowany, bo nakład pracy był duży, ale... nie wypróbowałem ich na poważnym domowym sprzęcie - czasu było brak na plątanie się w pajęczynach, kurzu i kablach za szafkami. I to był błąd

, przez który łaziłem zły przez dwa tygodnie.
Efekty:
Po dwóch tygodniach bowiem przyszedł mój mikrus M160 – rozpakowałem paczkę przed kamerką (na wszelki wypadek, ale wszystko było OK), po czym podłączyłem go do owych nowych kolumienek w pomieszczeniu (anty)odsłuchowym czyli w warsztacie i od razu zdębiałem, a po wrzuceniu charakterystyki EQ nazwanej chyba "DBB" (zapewne Dynamic Bass Boost

) aż usiadłem.
No i przez godzinę aplikowałem sobie bezrobocie, dając ostro CZADU z bananem niedowierzania na gębie; złość zaś natychmiast zamieniła się w radość.
Napiszę baaardzo delikatnie

: KURW@, NIE ŻAŁUJĘ ani jednego wydanego grosza!!!
Mimo że jest tani, to „cyfrowy” megamikrowzmacniacz spisuje się doskonale - wygląda że przenosi sygnał jak przysłowiowy „drut ze wzmocnieniem”, bez obcinania (na pewno dołu, bo na górze już od 12k jestem prawie głuchy) a ryzykanckie, robione trochę „w ciemno” kolumienki pokazały basowy pazur - jeśli nie lwi, to przynajmniej gepardzi. Ale może jestem w mylnym błędzie, bo w swoich latach mam już całkiem zdrewniały słuch? Nie wiem… ale subiektywne wrażenia są doskonałe i jestem bardzo zadowolony – a finalnie o to podobno chodzi. Fazy, przestrzenność… tego wszystkiego nie zauważę w warsztacie, więc mnie nie interesuje. Ale… znalazłem ciekawą stronę z przeróżnymi sygnałami testowymi dla sprzętu audio i możliwością ściągnięcia tych plików; może gdy znajdę czas pobawię się dla i z ciekawości.
NFJ&FX Audio produkuje dużo różnego sprzętu „cyfrowego”: DAC-e, wzmacniacze, przedwzmacniacze, także z wykorzystaniem lamp, ale mnie był potrzebny wzmacniacz z czytnikiem kart SD i możliwością regulacji/zmiany charakterystyki przenoszenia – i jak mi się zdaje, trafiłem w 11-tkę. To działa zupełnie jak magnetofon z kasetą o olbrzymiej pojemności (32Gb lub 9999 utworów) i wbudowanym wzmacniaczem o dużej mocy. I w dodatku z płaskim - w razie potrzeby - pasmem przenoszenia 20-20k!
Jedno ostrzeżenie – gdyby ktoś z Was miał zamiar sprawić sobie to „cudo”, niech upewni się co do obecności w komplecie pilota zdalnego sterowania. Niektóre oferowane zestawy go nie mają, a bez niego funkcjonalność M-160E jest okrojona, powiedzmy, o 90% (nie mówię już o zasilaczu, bo zasilacz impulsowy w okolicy 32V/5A tu w Polsce kosztuje całkiem zdrowo). Pilot dubluje oczywiście przyciski wzmacniacza, ale dodatkowo daje dostęp bezpośredni do dowolnego utworu (klawiatura numeryczna) i pozwala na przełączanie EQ, a także – co bardzo ważne - umożliwia zmianę sposobu odtwarzania utworów zapisanych na karcie pamięci: random, one by one, repeat.
To wszystko co napisałem zakrawa może na kryptoreklamę, ale zaprawdę powiadam Wam: nie mam w tym wzmacniaczu żadnego interesu (a tym bardziej skośnych oczu).
Po prostu to jest tani i dobry sprzęcik grający, kompletne źródełko o wysokim współczynniku „value for money” – a skoro poleca się na Forum sprawdzone, dobre narzędzia warsztatowe i firmy, to przecie i narzędzia do uprzyjemniania pobytu w warsztacie nie będą od czapy i można takie też polecać?
Co ciekawe: pewien znajomy podziela mój zachwyt i jest chętny na odkupienie obecnych lub „wyprodukowanie” mu kolejnych takich kolumienek.
Hmm… kroi się może audio-interes, i celowe byłoby zamienić rycie w żelastwie na rzeźbienie w drewnie

?